
Ognisty weekend
(...)
Dramat kilkuset mieszkańców bloku przy ul. Łukasińskiego w Dąbrowie Górniczej zaczął się natomiast w piątek o godzinie 21.20.
- Usłyszałam huk i wyjrzałam przez okno. Z palącego się naprzeciwko mieszkania na 11 piętrze niemal wystrzelił jęzor ognia. Potem wybuchów było jeszcze kilka - opowiada Mariola Migas .
Lokatorzy wybiegli przed klatkę. - Uciekliśmy, chwytając w biegu kurtki - opowiadają Leokadia i Janusz Ciklascy.
- Myślałem, że to bomba - dodaje ich syn Kamil.
W eksplozji i pożarze zginął 41-letni mężczyzna, prawdopodobnie właściciel mieszkania. Poważnie ranna jest jego znajoma, która ratowała życie, skacząc z balkonu do mieszkania piętro niżej. Kobieta trafi-ła do siemianowickiej oparzeniówki.
Sąsiedzi próbowali wejść do płonącego mieszkania. Wyważyli nawet drzwi. Nie udało się.
Dwie osoby, które podtruły się dymem podczas ewakuacji, w sobotę opuściły szpital.
Pożar gasiło 16 zastępów strażackich, korzystali z wysięgnika. - Akcja była bardzo trudna. Chociaż paliło się tylko w jednym mieszkaniu, to ewakuować trzeba było około 500 osób, wszystkich mieszkańców bloku. W budynku było dużo dymu i bardzo wysoka temperatura. Na dodatek podczas gaszenia pożaru w mieszkaniu dochodziło do niekontrolowanych wybuchów - informuje Sławomir Hetmańczyk z dąbrowskiej KM PSP.
Właśnie z powodu tych eksplozji, po kilkudziesięciu minutach akcji strażacy zrezygnowali z gaszenia ognia wodą i zaczęli używać specjalnej piany. W akcji udział brało ponad 120 osób: strażacy, policjanci, pracownicy pogotowia ratunkowego, pogotowia energetycznego, gazowego oraz strażnicy miejscy.
Część lokatorów bloku, w którym doszło do pożaru twierdzi, że właściciel spalonego mieszkania handlował chemikaliami i to one były przyczyną nieszczęścia. Inni przekonują, że mężczyzna pasjonował się pirotechniką i w mieszkaniu gromadził jakieś materiały wybuchowe. Mogły to też być fajerwerki. W sobotę Pluton Ratownictwa Chemicznego znalazł w spalonym mieszkaniu chemikalia. Wśród nich 20 mililitrów rtęci, litr wody amoniakalnej i 20 kg kwasu borowego.
Tuż po pożarze lokatorzy bloku nie mogli wrócić do swoich mieszkań. Policjanci przez całą noc pilnowali ich dobytku. Chodziło o to, żeby do bloku nie zakradli się szabrownicy. Dla ewakuowanych zorganizowano noclegi w sąsiedniej szkole podstawowej.
- Mieliśmy spanie, kawę, herbatę, śniadanie i posiłki w szpitalnej stołówce - mówi Józef Ryś, który wczoraj obejrzał swoje mieszkanie na 9 piętrze. - Sufit i ściany mokre. Muszę nawiercić dziury, żeby woda zeszła.
Zalane wodą są mieszkania w całym pionie. Najgorzej jest na trzech piętrach pod spalonym lokalem. Tam lokatorzy będą mogli wrócić dopiero wtedy, kiedy można będzie znów podłączyć media (gaz i prąd).
Pomoc od miasta poszkodowani otrzymają już dziś. Do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej wpłynęło 11 wniosków o zasiłki celowe, a 15 o zasiłek dla uczniów.
Pomoc poszkodowanym w pożarze zapowiada również Caritas. Ksiądz Stefan Wyporski, dyrektor Caritas diecezji sosnowieckiej, mówi, że w najbliższą niedzielę w kościołach przeprowadzona zostanie zbiórka pieniędzy. Dochód przekazany zostanie pogorzelcom.
K.Wolnik, K. Piotrowiak, G.Krawczyk