QUOTE
Chłopcy z "Gangstera": Czterech nastolatków gwałciło koleżanki z bloku
dziś
Chłopcy w wieku od 13 do 15 lat są podejrzani o zgwałcenie i wykorzystanie seksualne co najmniej siedmiu dziewczynek. Ofiary i napastnicy mieszkają w tym samym bloku przy ul. Łącznej w Dąbrowie Górniczej. Makabryczne sceny działy się w piwnicy, gdzie w byłej pralni chłopcy urządzili sobie miejsce spotkań (nazywali je klubem), oraz na klatce schodowej. Najmłodsza z ofiar ma... 10 lat.
Do pierwszego gwałtu w piwnicy bloku przy ul. Łącznej doszło w sierpniu ubiegłego roku - 15-letnia wówczas dziewczynka straciła przytomność i została wykorzystana seksualnie przez trójkę nastolatków. Chłopcy usiłowali powtórzyć tamten gwałt jeszcze raz w sierpniu tego roku. Tym razem jednak z pomocą przyszedł dziewczynie jeden z sąsiadów. Mimo to nie rezygnowali - od września do listopada wykorzystali seksualnie pięć innych dziewczynek w wieku od 10 do 12 lat, a kilka dni temu zaatakowali mieszkającą w sąsiedztwie 14-latkę.
Najpoważniejsze zarzuty postawiono 14-letniego Dawidowi F. i 15-letniego Radkowi F., upośledzonym w stopniu lekkim, oraz 13-letniemu Arkadiuszowi W. Wszyscy mieli się dopuścić m.in. gwałtów zbiorowych i usiłowania gwałtów. Czwarty z chłopców, 13-letni Damian D., oskarżony jest o uczestnictwo w gwałcie zbiorowym.
- O sprawie nie poinformowały nas ani dzieci pokrzywdzone, ani ich rodzice. Nie mieliśmy także żadnych niepokojących sygnałów od lekarzy czy nauczycieli. Dziewczynki były straszone pobiciem, jeśli tylko zdecydują się pójść na policję. Sprawa wyszła na jaw dzięki pracy funkcjonariuszy z grupy do spraw nieletnich - mówi Paweł Łotocki, rzecznik prasowy dąbrowskiej policji.
Cała czwórka napastników nie przyznaje się jednak do winy. O ich niewinności przekonani są także ich rodzice.- To nie możliwe, by moi synowie zrobili coś takiego. Znam ich przecież bardzo dobrze. To są oszczerstwa - przekonuje 40-letnia, Dorota Ostapowicz, mama Radka i Dawida.
Rodzice chłopców uparcie powtarzają, że poszkodowane dziewczynki nie należały do "najgrzeczniejszych i też mają wiele na sumieniu". Ma to potwierdzać fakt, że podobnie jak ich synowie, część z nich objęta jest dozorem kuratora sądowego. Wątpliwości nie miał jednak Sąd Rodzinny w Dąbrowie Górniczej, który wydał postanowienie o ich osadzeniu w schronisku dla nieletnich.
Tuż po zatrzymaniu czwórka chłopców oskarżonych o wielokrotne gwałty trafiła do Policyjnej Izby Dziecka w Będzinie. W środę Sąd Rodzinny w Dąbrowie Górniczej, wskazując na wysoki stopień demoralizacji sprawców i konieczność ich odizolowania od środowiska, wydał postanowienie o ich osadzeniu w schronisku dla nieletnich. Mają tam przebywać do 27 lutego przyszłego roku.
W uzasadnieniu wyroku sąd stwierdził, że zgromadzony w tej sprawie materiał dowodowy uprawdopodobnił fakt popełnienia przez nieletnich zarzucanych im czynów. Za takim rozwiązaniem przemawiał też fakt, że trójka z nich objęta już była nadzorem kuratora sądowego. W dodatku nie przyznają się do stawianych im zarzutów, więc mogą próbować zacierać ślady przestępstw.
W rejon ul. Łącznej trafiają ludzie z wyrokami eksmisji. Dostają przydziały na mieszkania socjalne i komunalne. Wielu z nich korzysta z pomocy socjalnej MOPS-u. Tak, jak rodzina Radka i Dawida.
Do gwałtów i wykorzystywania nieletnich dziewczynek dochodziło w piwnicy. Na białych ścianach pomieszczenia napisy "Klub" i "Gangster". W środku materac, stare fotele, stolik, regały, a nawet nocna lampka. Kiedyś była tu pralnia. W zimie chłopcy wpuścili do klubu bezdomnego, który spał na mrozie pod jednym ze sklepów. Ponoć przynosili mu nawet jedzenie i zupę.
- To niemożliwe, by moi synowie zrobili coś takiego. Znam ich przecież bardzo dobrze. To są oszczerstwa. Kilka razy schodziłam do piwnicy i sprawdzałam, co robią. Nie działo się tam nic złego, a mieszkam tu już trzy lata. Dlaczego dopiero teraz pojawiły się takie oskarżenia? Rozmawiałam z rodzicami tych dziewczynek i wcale nie potwierdzają, że były wykorzystywane seksualnie. To fakt, że się znali, ale to one często wyciągały chłopaków z domu, pisały do nich listy, że za nimi tęsknią, że przesyłają buziaki - mówi 40-letnia, Dorota Ostapowicz, mama Radka i Dawida.
- Nie wierzę w te wszystkie zarzuty. Zrobimy wszystko, by wydostać chłopaków - dodaje Mariusz, brat Dawida i Radka.
Zaskoczona jest także Zdzisława Dziubek, mama 13-letniego Damiana.
- Mam dwoje dorosłych dzieci, córkę i syna. Oboje ukończyli studia wyższe i są porządnymi ludźmi. Taki sam jest Damian. W szkole aktywnie bierze udział w zajęciach sportowych, jest lubiany, uczy się nieźle. Opowiadał mi, jak wyglądało jedno ze zdarzeń, o które jest posądzany. Obie dziewczyny, które przyszły do ich klubu były pijane, a do tego pod wpływem narkotyków. Jedna wyszła po wodę do sklepu, a drugą odprowadzili do autobusu. Nie było żadnych gwałtów - podkreśla z przekonaniem 48-letnia kobieta.
Chłopcy znali się z bloku. Uczyli się w różnych szkołach. Damian i Arek chodzili do gimnazjów. Dawid i Radek skierowani zostali do Zespołu Szkół Specjalnych nr 6 w Dąbrowie Górniczej, ale byli tam bardzo rzadkimi gośćmi. Jak dowiedzieliśmy się, w tej placówce Dawid nie pojawił się w ogóle od momentu zapisania, a Radek chodził po kilka dni, tylko wtedy, kiedy interweniowali szkolni pedagogowie i kurator społeczny. Mama chłopców tłumaczy, że nie potrafi ich zmusić do nauki.
Rodzice dziewczynek nie chcieli komentować sprawy.
Iwona Łukasiewicz, dyrektor ZSS nr 6
Interweniowaliśmy, gdzie tylko mogliśmy, żeby chłopcy regularnie chodzili na zajęcia, ale bezskutecznie. To z naszej inicjatywy Radek od kilku lat objęty był opieką kuratora sądowego. Zabiegaliśmy też o to, by umieścić chłopców w placówce opiekuńczo-wychowawczej, też bez efektu. Mama często usprawiedliwiała Radkowi nieobecności i moim zdaniem miała problemy z wypełnianiem obowiązków rodzicielskich. O Dawidzie nie mogę nic powiedzieć. Radek w szkole nie sprawiał żadnych kłopotów wychowawczych. Nie był agresywny. Był raczej cichym, spokojnym chłopcem.
Szkolne piekło
- 20 października: w gdańskim gimnazjum grupa kolegów obnażyła na lekcji 14-letnią Anię. Wyciągnęli ją przed tablicę, a kiedy się im wyrwała, przewrócili na ławkę. Dwóch z nich trzymało dziewczynkę, a dwaj zdjęli jej spodnie i bieliznę, dotykając miejsc intymnych. Używali przy tym słów wulgarnych. Piąty nagrywał wszystko za pomocą telefonu komórkowego. Następnego dnia dziewczynka popełniła w domu samobójstwo.
- 30 października: 16-letni uczeń pierwszej klasy liceum w Ostrowi Mazowieckiej gnębiony przez kolegów zażył 26 tabletek środka uspokajającego. Chłopca uratowano.
- 2 listopada: trzech wychowanków Domu Dziecka w Kłobucku molestowało i gwałciło kilku swoich młodszych kolegów. Najstarszy z nich, 17-letni Patryk trafił na 3 miesiące do aresztu. Dwa lata młodszego Artura umieszczono w schronisku dla nieletnich. W sprawę wmieszany jest także 14-letni Sylwek. Najmłodsza ofiara młodocianych zwyrodnialców miała sześć lat. Do gwałtów i molestowania dochodziło od sierpnia tego roku. Dzieci były zastraszane. 17-letni Patryk mógł zgwałcić w kłobuckim domu aż dziesięciu młodszych kolegów. Chłopak był najprawdopodobniej molestowany w dzieciństwie.
- 16 listopada: dwaj trzynastolatkowie zgwałcili 10-letniego chłopca. Zdarzenie miało miejsce w internacie jednej z mrągowskich szkół na Mazurach. Wszystko zarejestrowali telefonem komórkowym.
- 29 listopada: Dręczony przez rówieśników 15-letni gimnazjalista z Włocławka popełnił samobójstwo. Chłopak targnął się na życie we własnym domu. Chłopak już tydzień wcześniej próbował targnąć się na życie, uratowali go wtedy rodzice. Wyjaśniał, że był dręczony przez rówieśników ze szkoły.
Tylko poprawczak?
Młodociani przestępcy nie będą za swoje czyny odpowiadać na podstawie przepisów Kodeksu karnego. Jeśli stawiane im zarzuty potwierdzą się trafią najprawdopodobniej do domu poprawczego. W przypadku najstarszego ze sprawców, który w grudniu tego roku skończy 16 lat sąd zadecyduje, czy będzie mógł odpowiadać, jako dorosły.
Rozmowa z Mirosławą Kątną, szefową Komitetu Ochrony Praw Dziecka, psychologiem sądowym zajmującym się przestępczością nieletnich
Dziennik Zachodni: Mamy kolejny wstrząsający dowód, że dzieci krzywdzą dzieci.
Mirosława Kątna: Zawsze będę powtarzać: dzieci się takie nie urodziły. To świat dorosłych, który je otacza, zawinił. Ci mali, zwyrodnialcy, to ofiary, nas, dorosłych.
DZ: Tu mamy jednak brutalną przemoc seksualną. Czy to również sygnał, że przynieśli to ze świata dorosłych? Że może ten sygnał należy sprawdzić?
MK: Niestety tak. Dzieci, które krzywdzą seksualnie swoich rówieśników najczęściej są ofiarami przemocy seksualnej ze strony dorosłych, a więc rodziców, wujków, sąsiada. Są od początku swojego istnienia istotami zaniedbanymi, niekochanymi, z deficytem materialnym, bytowym, uczuciowym. Tak również proszę na nie patrzeć.
DZ: Można mówić o wielu dzieciach z "deficytem" - mających rodziców po rozwodzie, albo zbyt biednych czy chorych aby zapewnić im dobre dzieciństwo.
MK: Tu jest coś innego, znacznie poważniejszego. Tych dzieci nie nauczono, nie rozwinięto u nich tzw. społecznych norm: empatii, szacunku dla nietykalności osobistej innych ludzi. Dlatego pierwszym krzywdzicielem jest rodzina tych chłopców i ich szkoła. Kolejnym krzywdzicielem jest ten cały zewnętrzny świat, który kreuje rzeczywistość, a nie pokazuje jej takiej jaką jest naprawdę. To wyzwala w takich chłopcach "z deficytem" potrzebę bycia podwórkowym liderem. A to, niestety, osiąga się przez dyktat, przemoc, zastraszenie. Poczucie bycia silnym osiągane poprzez bezwzględność i okrucieństwo wobec ludzi i zwierząt, to rezultat obserwacji świata wirtualnego. Tak właśnie rodzą się bomby z odbezpieczonym zapłonem.
DZ: Sąd Rodzinny w Dąbrowie Górniczej - ze względu na wysoki stopień demoralizacji sprawców i konieczność ich izolacji - skierował ich do schroniska dla nieletnich. Są za młodzi, aby za swoje czyny odpowiadać na podstawie przepisów Kodeksu karnego.
MK: Schronisko jest niestety takim więzieniem, tylko że dla nieletnich. Tam są recydywiści, przemoc, wynaturzenia. Wyjdą stamtąd jeszcze gorsi. Tam nie poznają tych norm społecznych, które rządzą dobrym światem.
DZ: Więc czy ci chłopcy i im podobni mają w ogóle szansę na normalne życie?
MK: Tylko i wyłącznie dzięki szeroko pojętej profilaktyce. Cały czas, my dorośli, oszczędzamy na dzieciach, także poświęcając im zbyt mało czasu. Jeżeli nie zajmiemy się mądrą profilaktyką czyli opieką, o takich przypadkach jak ten w Dąbrowie Górniczej usłyszymy jeszcze nieraz.
DZ: Ale jak najmłodszych przestępców wyprostować?
MK: Poddać profesjonalnej resocjalizacji. Nie z dorosłymi, nie z recydywistami, ale z najlepszymi pedagogami, których ja nazywam artystami, a którzy potrafią to robić. Jest ich w Polsce mało, bo - to kolejny problem - i w zawodzie psychologa, czasem ceni się sztampę, albo ukrywa błędy bez konsekwencji. Ja sama przez ponad 10 lat pracowałam z takimi nieletnimi bandytami. Dziś do większości z nich jeżdżę na ich śluby, chrzciny ich dzieci. Widocznie się da. Mówiąc wprost trzeba nadrobić stracony czas. Ukształtować człowieka. Ja wiem, że ludzie takich chłopców z Dąbrowy najchętniej by zlinczowali, ale proszę mi wierzyć - te dzieci to też ofiary.
DZ: A jak ukarać świat dorosłych, który na to wszystko pozwolił, mniej lub bardziej świadomie?
MK: Ich już życie ukarało. Za ewidentne zaniedbania - jeśli dopuścili się ich nauczyciele, kuratorzy, rodzice, sąsiedzi, szkolni psycholodzy - powinni być ukarani zgodnie z prawem i odpowiedzialnością kompetencyjną.
DZ: A panią co najbardziej w takich sprawach bulwersuje?
MK: Że obniża się wiek przestępców i ich ofiar. I już nie ma żadnej świętości. I że równie okrutne, a czasem i okrutniejsze czy zdemoralizowane bywają dziewczyny.