Dąbrowska prokuratura: To kolej powinna dbać o kładkę
Wiadomo już, kto zdaniem Prokuratury Rejonowej w Dąbrowie Górniczej jest winien śmiertelnemu wypadkowi na kładce kolejowej w dzielnicy Strzemieszyce. W lipcu br. zginął tam porażony prądem 25-letni dąbrowianin, Marcin S.
To pracownica katowickiego Oddziału Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami PKP SA, która była odpowiedzialna m.in. za utrzymanie kładki kolejowej w Strzemieszycach. Postawiono jej zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci, za co zgodnie z artykułem 155 kodeksu karnego, może spędzić w więzieniu od 3 miesięcy do 5 lat.
- Według naszych ustaleń kobieta miała wiedzę o złym stanie tej kładki, ale nie została ona naprawiona - mówi Zbigniew Zięba, prokurator rejonowy w Dąbrowie Górniczej. - Kobieta nie przyznaje się do winy. Po przesłuchaniu została zwolniona. Nie wnioskowaliśmy o jej zatrzymanie. Przez najbliższe dwa tygodnie będziemy sprawdzać jej linię obrony - dodaje.
Kładka od lipca jest zamknięta. Miasto zapewniło ośmiorgu dzieciom ze Strzemieszyc dowóz do SP nr 2. Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Katowicach już dwa miesiące temu nakazał katowickiemu oddziałowi Gospodarowania Nieruchomości PKP S.A. wykonanie remontu kładki, ale spółka odwołała się od tej decyzji do Głównego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Warszawie.
- PKP nie zgadza się m.in. z zakresem zleconych robót - mówi Tomasz Radziewski, zastępca wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego w Katowicach. - Odwołanie zostało złożone na początku listopada, tak więc decyzję w tej sprawie powinniśmy poznać jeszcze w grudniu - dodaje.
Kolej tymczasem dalej idzie w zaparte. Nie tylko nie przyznaje się do własności kładki w Strzemieszycach, ale jak podkreśla Jolanta Michalska, z-ca dyrektora Oddziału Gospodarowania Nieruchomościami PKP S.A. w Katowicach, nie dotarło do nich oficjalne zgłoszenie o postawieniu zarzutów ich pracownicy.
- Faktycznie w przypadku pracowników PKP nie mamy takiego obowiązku. Informujemy o zarzutach np., jeśli dotyczą one policjantów, czy studentów - wyjaśnia prokurator Zięba. Tak więc skoro pracownica PKP składała już zeznania w tej sprawie w prokuraturze, oznaczałoby, że zataiła to przed swoim pracodawcą. Jak udało nam się ustalić PKP wie jednak o tych zarzutach.
- Kładka w Strzemieszycach nie znajduje się w naszych zasobach - przekonuje Jolanta Michalska. - Zgodnie z zapisem w księdze wieczystej jej właścicielem jest Skarb Państwa - prezydent Dąbrowy Górniczej - dodaje. Miasto jednak zaprzecza. - Działka, na której znajduje się kładka leży na terenie zamkniętym, który jest własnością PKP, co potwierdzają zapisy w Dzienniku Ustaw. Nie ma żadnych dokumentów, które mówiłyby o tym, że należy do miasta - tłumaczy Bartosz Matylewicz z Urzędu Miejskiego. - Kładkę powinno wyremontować PKP - dodaje.
Jak to się stało
25-letni dąbrowianin zginął tragicznie w czwartek, 8 lipca, ok. godz. 21.
Wyszedł z domu, by spotkać się ze znajomymi. Kiedy przechodził przez kładkę zarwała się pod nim jedna z desek. Nogą dotknął napowietrznej trakcji. Jego ciało spłonęło, porażone prądem o napięciu 3 tys. wolt. Przez godzinę wisiał na trakcji, bo służby ratunkowe nie mogły udzielić mu pomocy. Nie dało się wcześniej odłączyć napięcia. Dzielnicowy interweniował wcześniej w PKP, by kładkę naprawiono, ale był tylko odsyłany do kolejnych spółek.
Tylko pół roku trzeba czekać żeby się dowiedzieć wydawałoby się rzeczy oczywistej że kładka kolejowa należy do kolei, ale takie rzeczy to tylko u nas.