Tymczasem wielka rodzina KZK GOP kradnie sobie spokojnie...
Jak KZK GOP dał się naciągnąć na 20 tys. zł
GRZEGORZ ŻĄDŁO *
19.03.2015 , aktualizacja: 19.03.2015 06:39
Przyszła do KZK GOP (Komunikacyjny Związek Komunalny Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego) i zaproponowała, że będzie kręcić promocyjne filmiki. Dostała zlecenie bez przetargu, z wolnej ręki. Podpisała trzy kolejne umowy na prawie 85 tys. zł. Potem okazało się, że właścicielka Śląskiej Telewizji Metropolitalnej jest oszustką. Sąd nakazał jej zwrócić KZK GOP 20 tys. zł. Tyle że kobieta jest nieuchwytna. Również dla innych firm, które wprowadziła w błąd.
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
Sprawa pewnie nie wyszłaby na jaw, gdyby nie kontrola Najwyższej Izby Kontroli. NIK sprawdziła działalność KZK GOP w latach 2010-2014. Wśród wielu nieprawidłowości znalazła się sprawa nagrywania i emisji filmów promocyjnych. Wszystko zaczęło się w 2012 r.
KZK GOP płaci, ale nie sprawdza, czy umowa jest realizowana
Wtedy w KZK GOP zjawia się Grażyna H. To była dziennikarka TVP Katowice, była szefowa TV Zabrze, a od kilku lat właścicielka Śląskiej Telewizji Metropolitalnej. Nazwa firmy jest myląca, bo Grażyna H. żadnej telewizji nie reprezentuje. Nagrywa różne spoty, organizuje szkolenia, przygotowuje foldery reklamowe. A przynajmniej tym wszystkim chwali się na stronie internetowej swojej firmy.
Z KZK GOP podpisuje umowę na stworzenie i emisję minireportaży. Kluczowa jest tu właśnie emisja. Nigdy do niej nie dochodzi. Podobnie zresztą jak przy kolejnych umowach w 2013 i 2014 r. Ale tego nikt w KZK nie wie, bo nikogo to nie interesuje. A już samo miejsce emisji spotów powinno wzbudzić czujność. Grażyna H. deklaruje bowiem, że nagrane dla związku filmiki wyemituje w Vectrze. Tyle że to nie telewizja, lecz operator kablowy.
Ani Anna Koteras, rzeczniczka KZK GOP, ani Roman Urbańczyk, szef związku, nie potrafią wytłumaczyć, dlaczego nikt nie sprawdził, czy umowy są realizowane. W odpowiedzi skierowanej do NIK przedstawiciele KZK GOP wyjaśniają, że "wykonawca wyprodukował i dostarczył KZK GOP minireportaże, które były przedmiotem umowy. Zgodnie z umową minireportaże zostały umieszczone na stronie internetowej". Już ich tam jednak nie ma. Kilka przykładowych materiałów można jeszcze znaleźć na stronie Śląskiej Telewizji Metropolitalnej. Są bardzo słabej jakości. Co ciekawe, w ich produkcję był zaangażowany Adam Turula, który zasłynął kilka lat temu realizacją zleceń dla katowickiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Raz on, raz firma jego znajomej Alodii Ostroch (ówczesnej rzeczniczki KZK GOP) realizowali filmiki dokumentujące budowę autostrad. GDDKiA wybrała te firmy bez przetargu i nie wahała się zapłacić ponad 600 tys. zł za każde zlecenie.
Sąd nakazuje zwrot 20 tys. zł
Kiedy w zeszłym roku NIK drąży sprawę filmików kręconych przez Grażynę H., KZK GOP w końcu zwraca się z pytaniem do TV Zabrze i Śląskiej Telewizji Miejskiej. Dlaczego akurat do nich? Bo znajdują się w ofercie Vectry. To jednak pracownicy KZK GOP dedukują już sami, bo z Grażyną H. nie potrafią nawiązać kontaktu. Może dlatego, że właścicielka ŚTM już wcześniej dostała 84 870 zł brutto, czyli całą kwotę wynikającą z umowy.
Kiedy pracownicy KZK GOP orientują się, że na własne życzenie zostali oszukani, wzywają Grażynę H. do zwrotu części wynagrodzenia. Bezskutecznie. Sprawa trafia więc do sądu. Ten w ostatnim dniu lutego zaocznie (pozwana nie stawiła się w sądzie) wydaje nakaz zapłaty na kwotę 20 100 zł brutto. Właśnie tyle miała być warta emisja spotów.
KZK GOP broni się, że w całej sprawie jest poszkodowany, a Grażyna H. oszukała go z premedytacją. Tyle tylko, że wystarczyło nawet niewielkie rozeznanie na rynku firm zajmujących się kręceniem spotów, żeby wiedzieć, z kim ma się do czynienia. - Nikt za tą panią u nas nie tęskni. Chcieliśmy ją zwolnić dyscyplinarnie. Ostatecznie skończyło się rozstaniem za porozumieniem stron - mówi pracownik Domu Muzyki i Tańca w Zabrzu, któremu podlega TV Zabrze, a którą Grażyna H. kierowała przez pięć lat.
O szczegółach nie chce mówić, bo to delikatna sprawa. Równie delikatna jest sprawa współpracy Grażyny H. z centrum medycznym i siecią salonów optycznych. W tym przypadku scenariusz był dokładnie ten sam. Grażyna H. proponuje nakręcenie filmu promocyjnego, który dodatkowo będzie emitowany na pyrzowickim lotnisku i w jednej z telewizji.
Demaskacja w restauracji. Kobieta płacze i znika
- Kobieta wydawała się wiarygodna. Mieliśmy wielu wspólnych znajomych na Facebooku. Zdziwiła mnie tylko niska cena za nagranie i emisję - mówi osoba, która brała udział w negocjowaniu umowy. Dlatego w umowie zostało dokładnie wyszczególnione, jaki jest zakres świadczonych przez Grażynę H. usług. Film dostarczyła, ale nie został on nigdzie wyemitowany. Firma zapłaciła z góry około 2 tys. zł. Straciła prawie połowę tej kwoty, bo właśnie tyle miało kosztować wyświetlanie spotu na lotnisku i w telewizji. Próbowała ją odzyskać, ale bezskutecznie.
Do telewizji, w której miała się odbyć emisja spotu, zaczęły dzwonić inne firmy. Kiedy pracownica reklamy odebrała szósty czy siódmy taki telefon, postanowiła zgłębić temat. - Ludzie dzwonili z pretensjami, że ich oszukaliśmy. Nie wiedziałam, o co chodzi. Wszyscy powoływali się na Grażynę H. Wtedy jeszcze nie znałam tej pani - opowiada pracownica telewizji. Szybko jednak nawiązała z nią kontakt. Podała się za właścicielkę restauracji, która chce nakręcić i wyemitować reklamę w telewizji.
Grażyna H. roztoczyła przed nią piękną wizję. Sam spot miał kosztować 2,2 tys. zł brutto. Ale to był dopiero początek. W mailu pisała m.in.: "Dodatkowo firma, która bierze udział w kampanii, trafia do bazy danych dziennikarzy, co oznacza, że każdy materiał informacyjny, który będzie dotyczył Państwa branży, będziemy bezpłatnie realizowali, jeżeli wyrazicie zgodę u Was. Oznacza to, że bezpłatnie zostaną wyemitowane materiały z Państwa udziałem w TVP oraz TVS. W ten sposób wywiąże się stała współpraca. Firmy zostaną wymienione w artykułach o projekcie, w Gazecie Wyborczej oraz Dzienniku Zachodnim" [pisownia oryginalna - przyp. red.].
W kolejnej wiadomości jeszcze podbiła stawkę. „Będziemy realizować program » Jak żyć pięknie «, również z udziałem Państwa firmy. Będzie on emitowany na antenie TVP Katowice oraz TV Silesia". Nawet średnio zorientowany w branży wie, że jeżeli jakiś program leci w jednej stacji, to raczej wykluczone, żeby w tym samym czasie emitowała go konkurencja.
W tym momencie pracownica działu reklamy telewizji już wie, że ma do czynienia z oszustką. Umawia się z nią w restauracji. Bierze dyktafon i ukrytą kamerę. Nagrywa rozmowę, w której demaskuje Grażynę H. Ta zaczyna płakać. Na miejscu zjawiają się przedstawiciele trzech oszukanych firm i policja, która jednak nie bardzo wie, o co w całej sprawie chodzi. Telewizja odpuszcza, a Grażyna H. znika po raz kolejny.
Dlaczego oszukała KZK GOP i kto załatwił jej zlecenie w związku? Dlaczego wprowadziła w błąd wiele innych firm i dlaczego narażała na szwank dobre imię kilku mediów? Na te pytania Grażyna H. nie odpowiedziała. Nie odbiera telefonu, nie odpisała też na maila.
* Autor jest dziennikarzem TVS
Cały tekst:
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,72739...l#ixzz3VLdn7tL4