Mieszkańcy Rudy Sląskiej protestują przeciwko budowie spalarni śmieci, to może jeszcze jest jest szansa aby ta inwestycja trafiła do nas GZM ma czas do 30 października na uzyskanie decyzji środowiskowej, albo cały projekt upadnie i to mógłby być argument UM bo u nas protestów raczej by nie było.
CYTAT
Metropolia Silesia straciła 600 milionów złotych
Górnośląski Związek Metropolitalny nie dostanie dotacji na budowę spalarni śmieci. Nie zdążył w terminie przygotować dokumentacji projektowej, a ministerialni urzędnicy nie zgodzili się na kolejne przedłużenie terminu
Spalarnia miała powstać w Rudzie Śląskiej do 2015 roku. Do zakładu miały trafiać śmieci z 14 miast Górnośląskiego Związku Metropolitalnego. Jej budowa jest ważna, bo mieszkańcy aglomeracji produkują coraz więcej śmieci, a miasta w ekspresowym tempie zapełniają kolejne składowiska. Wymóg budowy spalarni to także konsekwencja unijnego prawa. Zamiast wywozić śmieci na wysypiska, powinniśmy odzyskiwać surowce, a resztę spalać. Jeśli tego nie zrobimy, będziemy płacić ogromne kary, nawet do 40 tys. euro za dzień!
Taka groźba nie zmobilizowała jednak naszych urzędników. Właśnie straciliśmy 592 mln zł unijnej dotacji na budowę spalarni. Jak do tego doszło?
Projekt pilotuje GZM, który do końca października miał skompletować całą potrzebną dokumentację. Opracowanie za pośrednictwem wojewódzkiego funduszu ochrony środowiska miało trafić do Ministerstwa Środowiska. Dokumentów nie udało się skompletować, a urzędnicy w stolicy nie zgodzili się przedłużyć terminu ich dostarczenia. - Data nie zostanie przesunięta - podkreśla Magdalena Sikorska, rzeczniczka ministerstwa.
[b]Dlaczego terminu nie udało się dotrzymać? W GZM podkreślają, że największe opóźnienie wiązało się z przetargiem, który miał wyłonić firmę przygotowującą dokumentację przedprojektową. - Jedna z firm zaskarżyła postępowanie i w końcu sąd musiał orzec, że wszystko było jednak w porządku. Krajowa Izba Odwoławcza przez pomyłkę wysłała też nasze dokumenty do Koszalina, gdzie trafiły do jakiejś szafy. Przez to całe zamieszanie straciliśmy pięć miesięcy - wylicza Filip Helbig, koordynator inwestycji w GZM.
Ale rzeczniczka ministerstwa przypomina, że termin został przesunięty, bo początkowo wyznaczony był na 30 czerwca.
Do tego, żeby zebrać pełną dokumentację, GZM zabrakło jedynie tzw. decyzji środowiskowej. Jako gmina zastępcza na podstawie dostarczonych dokumentów przygotowuje ją Urząd Miasta w Knurowie, bo zgodnie z przepisami żadne z miast nie może decydować we własnej sprawie. Decyzja ma być gotowa na przełomie listopada i grudnia, a przedstawiciele GZM przekonują, że całą procedurę przeciągnęły konsultacje z mieszkańcami i ogromna liczba pytań wniesiona przez protestujących przeciwko spalarni.[/b]
- Trudno teraz komentować, czy coś dałoby się zrobić szybciej. Nie przerywamy pracy nad projektem, choć strata unijnych pieniędzy stawia pod znakiem zapytania termin budowy spalarni - dodaje Helbig.
O to, dlaczego GZM nie poradził sobie z przygotowaniem dokumentacji i stracił przez to setki milionów złotych dotacji, chcieliśmy zapytać prezydenta Katowic Piotra Uszoka, który stoi na czele związku. Mimo zapewnień sekretarki, że oddzwoni, nie doczekaliśmy się na telefon.
- Nie chciałbym nikogo surowo oceniać. Jeśli jednak stracimy dofinansowanie, trzeba będzie bardzo wnikliwie przeanalizować cały proces inwestycyjny i wyciągnąć z niego wnioski, aby podobna sytuacja się nie powtórzyła - komentuje Andrzej Stania, prezydent Rudy Śląskiej.
Komentarz Przemysława Jedleckiego
O tym, że ponad pół miliarda złotych unijnej dotacji może przejść GZM-owi koło nosa, wiadomo było od wielu miesięcy. Gdy "Gazeta" alarmowała, że stracimy dotację, Piotr Uszok, szef GZM-u i jednocześnie prezydent Katowic, szukał winnych wszędzie, tylko nie na własnym podwórku. Winna była Krajowa Izba Odwoławcza (śmiała uznać odwołanie jednej z firm biorących udział w przetargu), a potem jeszcze Urząd Zamówień Publicznych (bo zgubił dokumenty). Tylko czekać, aż winę za porażkę ktoś zrzuci teraz na mały Knurów, który miał wydać tzw. decyzję środowiskową. Tymczasem to, że trzeba będzie rozwiązać problem śmieci i zbudować spalarnie, wiadomo od 2003 roku, kiedy Polska podpisała traktat akcesyjny do Unii Europejskiej.
Straciliśmy prezent w postaci setek milionów złotych, a samorządowcy zachowują się tak, jakby nic się nie stało, a takie kwoty leżałyby po prostu na ulicy. Powiedzieć o tym, co się zdarzyło: "kompromitacja", to za mało. Prezydenci z Uszokiem na czele udowodnili właśnie, że GZM to fasadowa instytucja, a oni nie potrafią rozwiązać jednego z najważniejszych problemów metropolii.
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019...ow_zlotych.html
Górnośląski Związek Metropolitalny nie dostanie dotacji na budowę spalarni śmieci. Nie zdążył w terminie przygotować dokumentacji projektowej, a ministerialni urzędnicy nie zgodzili się na kolejne przedłużenie terminu
Spalarnia miała powstać w Rudzie Śląskiej do 2015 roku. Do zakładu miały trafiać śmieci z 14 miast Górnośląskiego Związku Metropolitalnego. Jej budowa jest ważna, bo mieszkańcy aglomeracji produkują coraz więcej śmieci, a miasta w ekspresowym tempie zapełniają kolejne składowiska. Wymóg budowy spalarni to także konsekwencja unijnego prawa. Zamiast wywozić śmieci na wysypiska, powinniśmy odzyskiwać surowce, a resztę spalać. Jeśli tego nie zrobimy, będziemy płacić ogromne kary, nawet do 40 tys. euro za dzień!
Taka groźba nie zmobilizowała jednak naszych urzędników. Właśnie straciliśmy 592 mln zł unijnej dotacji na budowę spalarni. Jak do tego doszło?
Projekt pilotuje GZM, który do końca października miał skompletować całą potrzebną dokumentację. Opracowanie za pośrednictwem wojewódzkiego funduszu ochrony środowiska miało trafić do Ministerstwa Środowiska. Dokumentów nie udało się skompletować, a urzędnicy w stolicy nie zgodzili się przedłużyć terminu ich dostarczenia. - Data nie zostanie przesunięta - podkreśla Magdalena Sikorska, rzeczniczka ministerstwa.
[b]Dlaczego terminu nie udało się dotrzymać? W GZM podkreślają, że największe opóźnienie wiązało się z przetargiem, który miał wyłonić firmę przygotowującą dokumentację przedprojektową. - Jedna z firm zaskarżyła postępowanie i w końcu sąd musiał orzec, że wszystko było jednak w porządku. Krajowa Izba Odwoławcza przez pomyłkę wysłała też nasze dokumenty do Koszalina, gdzie trafiły do jakiejś szafy. Przez to całe zamieszanie straciliśmy pięć miesięcy - wylicza Filip Helbig, koordynator inwestycji w GZM.
Ale rzeczniczka ministerstwa przypomina, że termin został przesunięty, bo początkowo wyznaczony był na 30 czerwca.
Do tego, żeby zebrać pełną dokumentację, GZM zabrakło jedynie tzw. decyzji środowiskowej. Jako gmina zastępcza na podstawie dostarczonych dokumentów przygotowuje ją Urząd Miasta w Knurowie, bo zgodnie z przepisami żadne z miast nie może decydować we własnej sprawie. Decyzja ma być gotowa na przełomie listopada i grudnia, a przedstawiciele GZM przekonują, że całą procedurę przeciągnęły konsultacje z mieszkańcami i ogromna liczba pytań wniesiona przez protestujących przeciwko spalarni.[/b]
- Trudno teraz komentować, czy coś dałoby się zrobić szybciej. Nie przerywamy pracy nad projektem, choć strata unijnych pieniędzy stawia pod znakiem zapytania termin budowy spalarni - dodaje Helbig.
O to, dlaczego GZM nie poradził sobie z przygotowaniem dokumentacji i stracił przez to setki milionów złotych dotacji, chcieliśmy zapytać prezydenta Katowic Piotra Uszoka, który stoi na czele związku. Mimo zapewnień sekretarki, że oddzwoni, nie doczekaliśmy się na telefon.
- Nie chciałbym nikogo surowo oceniać. Jeśli jednak stracimy dofinansowanie, trzeba będzie bardzo wnikliwie przeanalizować cały proces inwestycyjny i wyciągnąć z niego wnioski, aby podobna sytuacja się nie powtórzyła - komentuje Andrzej Stania, prezydent Rudy Śląskiej.
Komentarz Przemysława Jedleckiego
O tym, że ponad pół miliarda złotych unijnej dotacji może przejść GZM-owi koło nosa, wiadomo było od wielu miesięcy. Gdy "Gazeta" alarmowała, że stracimy dotację, Piotr Uszok, szef GZM-u i jednocześnie prezydent Katowic, szukał winnych wszędzie, tylko nie na własnym podwórku. Winna była Krajowa Izba Odwoławcza (śmiała uznać odwołanie jednej z firm biorących udział w przetargu), a potem jeszcze Urząd Zamówień Publicznych (bo zgubił dokumenty). Tylko czekać, aż winę za porażkę ktoś zrzuci teraz na mały Knurów, który miał wydać tzw. decyzję środowiskową. Tymczasem to, że trzeba będzie rozwiązać problem śmieci i zbudować spalarnie, wiadomo od 2003 roku, kiedy Polska podpisała traktat akcesyjny do Unii Europejskiej.
Straciliśmy prezent w postaci setek milionów złotych, a samorządowcy zachowują się tak, jakby nic się nie stało, a takie kwoty leżałyby po prostu na ulicy. Powiedzieć o tym, co się zdarzyło: "kompromitacja", to za mało. Prezydenci z Uszokiem na czele udowodnili właśnie, że GZM to fasadowa instytucja, a oni nie potrafią rozwiązać jednego z najważniejszych problemów metropolii.
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019...ow_zlotych.html