
Powstał projekt ustawy o aglomeracji śląskiej
dziś
To czego od kilku lat nie potrafili zrobić śląscy politycy, zrobili tutejsi naukowcy. Zespół prawników pod kierownictwem szefa katedry Prawa Administracyjnego Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach profesora Ernesta Knosali opracował projekt ustawy o funkcjonowaniu aglomeracji śląskiej. To pierwsza realna koncepcja wspólnego funkcjonowania największych miast serca województwa śląskiego.
- Projektowi poświęciliśmy ponad rok pracy, ale spełnia on wszelkie warunki konstytucyjne i na pewno nie narusza podmiotowości miast, które mają tworzyć tzw. Związek Regionalny - twierdzi profesor Knosala.
Ustawa przygotowana przez zespół śląskich prawników dotyczy tylko naszego regionu. Ich zdaniem nie da się nadać jej charakteru uniwersalnego, bo nigdzie w Polsce nie ma porównywalnego zespołu miejskiego.
Według projektu w najbliższych wyborach samorządowych, w 2010 roku, mielibyśmy wybierać także Radę Aglomeracji. Ta wybierałaby z kolei dyrektora zarządu, którego kadencja trwałaby 6 lat. Z zasady władze aglomeracji zajmowałaby się organizacją transportu zbiorowego, utrzymaniem Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku oraz Drogowej Trasy Średnicowej. Dzięki temu mielibyśmy m.in. wspólny bilet na autobusy, tramwaje i pociągi oraz wspólną na wszystkie miasta kartę parkingową. Do zadań rady należałoby też organizowanie wielkich imprez sportowych i kulturalnych o zasięgu ponadmiejskim, na przykład przygotowań do Euro 2012. To początek, potem samorządowcy sami będą decydowali, jakie zadania przekazać Radzie Aglomeracji. - Chętnie zapoznamy się z tą propozycją, bo pewnie wniesie ona wiele nowego do przygotowywanego projektu rządowego - mówi wiceszef Klubu Parlamentarnego PO poseł Grzegorz Dolniak.
Śląscy politycy od dwóch lat debatują na temat ustawy dla aglomeracji śląskiej. Tymczasem zespół trzech prawników z Uniwersytetu Śląskiego, wraz z grupą konsultantów, w ciągu zaledwie 10 miesięcy, napisał komplementarny projekt ustawy, który zdecydowanie wyprzedza prace prowadzone w polskim Sejmie. To kompromitacja dla utrzymywanych przez nas, podatników, biur legislacyjnych rządu.
Ustawa aglomeracyjna, temat wywołany przez naszą gazetę, od dawna budzi emocje, ale kolejne ekipy rządowe nie potrafią sobie z nią poradzić. A tak naprawdę chodzi w niej o takie rozwiązania, które z jednej strony - co najważniejsze - poprawią standard życia mieszkańców Śląska i Zagłębia, a z drugiej nie naruszą interesów władz samorządowych. To proste zadanie wcześniej przerastało ekipę Prawa i Sprawiedliwość, a w tej chwili paraliżuje rząd premiera Donalda Tuska. Od powołania jego gabinetu minęły już trzy miesiące, a prace stoją w miejscu. Owszem, poszczególni śląscy politycy PO mówią o potrzebie stworzenia projektu, ale tak naprawdę nic w tym kierunku nie robią.
Byłoby dobrze, gdyby włodarze województwa - posłowie, ekipa marszałka, wojewoda, samorządowcy, pochylili się nad projektem prawników z Uniwersytetu Śląskiego i zajęli wspólne, konkretne stanowisko: czy ustawa samorządowa jest tylko wyborczą mrzonką, czy może priorytetem obecnej ekipy sprawującej władzę w naszym kraju.
Z prof. Ernestem Knosalą, szefem Katedry Prawa Administracyjnego Uniwersytetu Śl. rozmawia Witold Pustułka
Na czym opiera się projekt ustawy aglomeracyjnej przygotowany przez pański zespół?
Na prawnym uregulowaniu statusu zespołu miejskiego w sercu województwa śląskiego. To prócz niemieckiego Zagłębia Ruhry, jedyny obszar w Unii Europejskiej, gdzie na tak niewielkim terenie mamy do czynienia z tak dużym zespołem miejskim. Przecież tutaj, na obszarze 9 proc. powierzchni województwa, mieszka dwa miliony ludzi.
Jakie miasta mają stanowić aglomerację?
Na razie ta sama czternastka gmin, która tworzy Górnośląski Związek Metropolitalny.
A co z resztą; Knurowem, Będzinem czy Tarnowskimi Górami, które chcą uczestniczyć w tym przedsięwzięciu, ale na razie są poza strukturą?
Wychodzimy z założenia, że do 14 największych miast, po czterech latach funkcjonowania, powiedzmy na zasadzie programu pilotażowego, będą mogły dołączyć na zasadzie dobrowolności zainteresowane powiaty ziemskie - tarnogórski, gliwicki, będziński czy lędzińsko-bieruński. Wszystko zależeć będzie od dobrej woli samorządów, a przede wszystkim mieszkańców.
A co z Ziemią Rybnicką i aglomeracyjnymi ambicjami tamtych samorządów?
Nie widzę takiej możliwości, aby tamten teren mógł zostać objęty tą ustawą. Jest jednak możliwe, że Rybnik, Wodzisław czy Jastrzębie zostaną objęte dobrodziejstwem, innej "uniwersalnej" ustawy, które obejmie wszystkie zespoły miejskie poza konurbacją Górnego Śląska.
Kto będzie tworzyć władze aglomeracji śląskiej?
Rada wybierana w wyborach samorządowych, równolegle z wyborami prezydentów, rad gminnych, powiatowych i wojewódzkich. Byłby to po prostu taki mega-powiat, oparty na podobnych zasadach funkcjonowania jak obecne starostwa. Tych radnych byłoby po dwóch na każde 100 tysięcy mieszkańców. Według naszych obecnych obecnych wyliczeń, byłoby ich w tej chwili 51.
Czy takie rozwiązanie prawne nie będzie kłócić się z Konstytucją?
W żadnym wypadku.
Kto stałby na czele Rady Aglomeracji?
Przewodniczący, a ciało wykonawcze, czyli dyrektora i jego biuro wyłaniano by w drodze konkursu. Dyrektor miałby 6-letnią kadencję i wyjątkowo szerokie prerogatywy. Chodzi o to, aby taka osoba miała po pierwsze poczucie stabilizacji, a po drugie - żeby nie było jej łatwo odwołać. To byłoby gwarantem pewnej stabilności pracy i realizacji założonej wizji.
Jakie byłyby kompetencje władz aglomeracji?
Na razie oczywiste - utrzymanie transportu ponadgminnego, Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku, Drogowej Trasy Średnicowej. Poza tym proponujemy, aby za zgodą Rady Aglomeracji jej władze mogły zająć się sprawami szerszymi - na przykład organizacją wielkich imprez sportowych i kulturalnych. Przecież śląskie i zagłębiowskie miasta organizują imprezy, które mają charakter tylko miejski, a nie regionalny. Poza tym proponujemy, aby za zgodą większości kwalifikowanej dwóch trzecich głosów Rady, poszczególne miasta aglomeracji mogły się zrzec części zadań. W tym wypadku mam na myśli na przykład gospodarkę odpadami. W ogóle chodzi nam w ustawie generalnie o to, aby zachować podmiotowość gmin i prezydentów miast wchodzących w skład aglomeracji. To oni bowiem stanowią fundament demokracji lokalnej.
Komu projekt ustawy przygotowany przez pański zespół zabiera najwięcej kompetencji?
Generalnie marszałkowi województwa śląskiego. Proponowana przez nas ustawa zwalnia go z wielu zadań, a jednocześnie wiele mu pozostawia. Samorząd wojewódzki, w wypadku naszego województwa, z tym aparatem może nie podołać wyzwaniom, jakie się przed nim pojawiają.
Kiedy ustawa powinna być gotowa, aby weszła w życie?
Najpóźniej na początku 2009 roku. Wybory samorządowe zaplanowane są na rok 2010, więc nowe rozwiązania prawne powinny być gotowe co najmniej rok wcześniej.
A teraz najważniejsze. Skąd Aglomeracja miała by pieniądze?
Ze środków opisanych w ustawie o finansach publicznych. Funkcjonowałaby ona na takich samych zasadach finansowych, jak budżet marszałka. Po pierwsze więc, w ramach województwa należałoby wydzielić z podatków od osób prawnych i cywilnych pewną część udziałów, a resztę, ze składek, dokładałyby gminy.
Czy pieniądze na funkcjonowanie Aglomeracji pochodziłyby z puli, które teraz są dochodami własnymi województwa?
Tak. Skoro marszałkowi mamy odebrać część zadań, to także trzeba zabrać mu część pieniędzy. To na razie jednak tylko propozycja. Decyzja w tej sprawie musi zapaść na szczeblu resortu finansów.
Czy śląscy politycy zainteresowali się tym projektem?
Na razie nie było ku temu okazji. To wszystko są bardzo świeże propozycje. Mam nadzieję, że z całą powagą pochylą się nad tym projektem i w jakiś sposób zaczną nad nim dyskutować. W maju br., pod patronatem byłego premiera Jerzego Buzka, planujemy zresztą wielką konferencję na ten temat.
Co mieszkańcy naszego województwa mogą zyskać na tym projekcie?
Bardzo wiele. W Europie zaczniemy wreszcie być postrzegani, jako wielki, jednolity region, a nie zespół różnych, często skłóconych miast. Gdyby udało się ten projekt wprowadzić w życie, bylibyśmy oprócz Warszawy, drugim wielkim, jednolitym skupiskiem w Polsce, który stałby się wreszcie poważnym partnerem w skali całej Europy. Jako wielkie miasto zyskamy inwestorów, wzrośnie wartość gruntów, poprawi się komunikacja, jakość usług.
Jak miałaby się nazywać Aglomeracja?
To problem zupełnie drugorzędny.
Witold Pustułka
Nie rozwiazali problemu Czeladzi, Bedzina i innych. To same miasta powinny dolaczyc a nie z calymi powiatami. Okaze sie ze bedzie ponad pol wojewodztwa