CYTAT
Lokalna wojna wielkiego formatu
Agnieszka Stefaniak - Zubko / sosnowiec.info.pl
Gorąca atmosfera, w jakiej ostatnio toczy się życie polityczne w Dąbrowie Górniczej, zupełnie nie pasuje do ponurej, listopadowej aury. Nie powinno to jednak nikogo dziwić, wszak lokomotywa kampanii wyborczej do samorządów właśnie się rozpędza.
Zdaniem prezydenta miasta, Zbigniewa Podrazy, konflikty wynikają z winy radnych opozycyjnych, którzy o każdym problemie informują media, jeszcze zanim porozmawiają z samym zainteresowanym. Zdaniem opozycji, polityczne burze to efekt braku możliwości współpracy między stroną prezydencką a częścią radnych.
Wspominał o tym zresztą radny Tomasz Pasek przy okazji dyskusji o reklamowanych na bilbordach prezydenckich spotkaniach z mieszkańcami.
Radni opozycyjni zarzucają Zbigniewowi Podrazie, że za publiczne pieniądze finansuje swoją kampanię wyborczą.
- Tak się składa, że mam podobny projekt jak pan prezydent. Też chcę się spotkać z mieszkańcami. Czy Urząd Miejski udostępni mi powierzchnię bilbordów, bym mógł o tym poinformować zainteresowanych? - pytał radny Pasek.
Spotkania z mieszkańcami to kontynuacja cyklu spotkań sprzed roku, które cieszyły się dużym zainteresowaniem mieszkańców Dąbrowy Górniczej. Wiem, że widzielibyście mnie państwo najchętniej zamkniętego w urzędzie. Nie jest tak łatwo wyjść do mieszkańców, odpowiadać na ich pytania i wątpliwości. Proszę pamiętać, że tylko wielkiego polityka stać na wielkie formaty - odpowiedział prezydent Podraza.
- Nie trudno być politykiem wielkiego formatu na plakacie dwa metry na pięć – ripostował radny Pasek.
Brak zrozumienia dla prezydenckiej idei komunikowania się z mieszkańcami poprzez billboardy wykazała także radna Halina Głowacka, szczególnie w kontekście podkreślanej na każdym kroku potrzeby szukania oszczędności i racjonalizowania budżetu miejskiego.
- Pan prezydent Podraza "targował się" o 15 000 zł oszczędności w skali roku tłumacząc, że musi dbać o finanse publiczne, a na same tylko billboardy reklamowe, dotyczące oczywiście wizerunku pana prezydenta,wydaje około 21 000 zł miesięcznie z pieniędzy publicznych.W skali roku jest to kwota około 230 000 zł – czytamy na blogu radnej Głowackiej.
Zważywszy na fakt, że spotkania z cyklu „Dąbrowa Górnicza bez tajemnic”, nie cieszą się zbyt wielkim zainteresowaniem mieszkańców miasta (ok. 60 osób na każdym spotkaniu) być może cała ta polityczna awantura jest niepotrzebna. Pytanie tylko, czy to wielkość bilbordów jest niedostateczna czy też mieszkańcy Dąbrowy nie dorośli do polityków tak wielkiego formatu.
CYTAT
Kobiety w samorządzie lokalnym
Agnieszka Stefaniak - Zubko / sosnowiec.info.pl
Lokalne organizacje kobiece zwierają szeregi przed przyszłorocznymi wyborami do samorządów. Na czele Śląskiej Przedwyborczej Koalicji Kobiet stoi Halina Sobańska, liderka sosnowieckiego stowarzyszania „Aktywne Kobiety”. Celem koalicjantek jest m.in. doprowadzenie do wyboru jak największej liczby kobiet w wyborach w 2010 r. Ich zdaniem wynik, osiągnięty przez kobiety w mijającej kadencji, nie może być uznany za satysfakcjonujący - w województwie śląskim wybranych zostało 2828 radnych, z czego 534 mandaty przypadły kobietom. Przyjrzeliśmy się jak dziś wygląda „kobieca twarz” polityki lokalnej w Sosnowcu i Dąbrowie Górniczej.
Tak się złożyło, że te dwa, sąsiadujące ze sobą miasta prezentują skrajnie różny układ sił, jeśli chodzi o płeć przedstawicieli samorządu.
W Sosnowcu, w którym na ponad 221 tys. mieszkańców jest ponad 116 tys. kobiet, nie ma w Radzie Miejskiej ani jednej radnej.
Tymczasem w 25 – osobowej Radzie Miejskiej w Dąbrowie Górniczej ( ponad 126 tys. mieszkańców, z czego 52% stanowią kobiety) zasiada obecnie 8 pań. Co więcej, kobiety w dąbrowskim samorządzie zajmują eksponowane stanowiska: Agnieszka Pasternak sprawuje funkcję przewodniczącej Rady Miejskiej, a kierowanie 4 spośród 9 komisji także przypadło w udziale paniom radnym.
- Zawsze jest dobrze, gdy jest zachowana pewna równowaga. Kobiety w naszej radzie są pilne i pracowite. Można nawet mówić tu o syndromie prymuski – zawsze przygotowane i skrupulatne. Ale to jednak panowie bardziej zabiegają o zaistnienie, chociażby w mediach. Kobiety pod tym względem są mniej przebojowe i efekciarskie. Na początku kadencji panowie radni starali się mnie dyscyplinować i pouczać, z czasem jednak chyba się dotarliśmy. Skoro zaakceptowali babę na stanowisku przewodniczącej rady, muszą zaakceptować i resztę – powiedziała w rozmowie z sosnowiec.info.pl Agnieszka Pasternak. Świadomość trudnej roli kobiety w lokalnej polityce ma także dąbrowska radna Halina Głowacka.
– Pewne sytuacje, z jakimi mamy do czynienia podczas pracy Rady Miejskiej wiążą się nie tyle z płcią, co z ogólną kulturą radnych lub jej brakiem. W Radzie Miejskiej potrzebne są nam kobiety – silne indywidualności. Kobiety, które nie ulegną politycznym naciskom – bo i takie obserwuję, ale będą chciały zrobić coś dla Dąbrowy. Mam teorię, że panie dużo lepiej sprawdziłyby się np. zarządzając miejskim budżetem. Wystarczyłoby wówczas pieniędzy na szkoły, przedszkola i inne podstawowe kwestie. W męskich rękach ten budżet jakoś się rozpływa – stwierdziła w rozmowie z sosnowiec.info.pl Halina Głowacka.
Z kolei Halina Sobańska, sosnowiecka działaczka, zwraca uwagę na sprawy, które umykają radnym w samorządzie zdominowanym przez mężczyzn.
– Nie słyszałam, by sosnowieccy radni szerzej zajmowali się kwestią braku miejsc w przedszkolach, usytuowaniem przystanków autobusowych w pobliżu szkół czy żłobków. To w końcu nadal są typowo kobiece kwestie. W Sosnowcu „nie istnieje” też problem bezdomnych kobiet, nie ma większych kłopotów związanych z ofiarami domowej przemocy, które błąkają się z dziećmi po różnych ośrodkach, podczas gdy sprawca zostaje w domu. To są sprawy, które dotyczą kobiet i na które kobiety zwracają uwagę. Mężczyźni w pracach Rady Miejskiej akcentują z kolei inne kwestie. Dzięki obecności kobiet w sosnowieckim samorządzie, mielibyśmy szansę ogarnąć większą ilość problemów naszego społeczeństwa – przekonuje Halina Sobańska.
Zdaniem liderki Przedwyborczej Koalicji Kobiet, parytet na listach wyborczych i przemienne układanie list to skuteczny sposób na zwiększenie liczby pań w polityce.
– Zdaję sobie sprawę, że część ludzi boi się parytetu, wyobrażając sobie, że kobiety samoistnie „wskoczą” do samorządów. To nie żaden zamach na demokrację. Wyborca nadal będzie decydował, na kogo odda swój głos. Trzeba jednak dać mu szansę, by mógł zagłosować na kobietę. Tego typu mechanizmy „pozytywnej dyskryminacji” wprowadzono niegdyś w Skandynawii. Dziś już zupełnie naturalne jest, że tam w skład np. rządu wchodzi połowa mężczyzn i połowa kobiet. Najpierw jednak trzeba było tego ludzi nauczyć – tłumaczy Halina Sobańska.
Tymczasem sosnowiecki radny, Tomasz Bańbuła, który swój mandat sprawuje już czwartą kadencję, nie potrafi wskazać przyczyn braku kobiet w sosnowieckiej Radzie Miejskiej.
– Oczywiście decydujący głos miał tu wyborca, ale myślę, że kobiety też nie do końca wiedzą, czemu doszło do takiego przypadku. Tym bardziej, że w poprzednich kadencjach była reprezentacja kobiet. W czasach, gdy ja byłem przewodniczącym Rady Miejskiej, moją zastępczynią była Krystyna Krzywda, wspaniała kobieta - prawnik. Bardzo sobie ceniłem tę współpracę i spojrzenie na wiele spraw z zupełnie innej perspektywy. Obecność kobiet w polityce bez wątpienia łagodzi obyczaje i atmosferę. Nie sądzę jednak, by problem braku kobiet w sosnowieckim samorządzie był odczuwalny w codziennej, często politycznej, rywalizacji – powiedział dla sosnowiec.info.pl Tomasz Bańbuła.
"Mam teorię, że panie dużo lepiej sprawdziłyby się np. zarządzając miejskim budżetem. Wystarczyłoby wówczas pieniędzy na szkoły, przedszkola i inne podstawowe kwestie. W męskich rękach ten budżet jakoś się rozpływa"

To by sie dopiero rozplynelo i 0 inwestycji