
Mrzonki o własnym „M”
wczoraj
Rynek mieszkaniowy w Dąbrowie Górniczej jest dość ograniczony. W większości spółdzielni większego ruchu nie ma, chociaż wiadomo, że ceny nieruchomości będą rosły.
Zainteresowanych mieszkaniami nie brakuje, ale ceny często bardzo skutecznie przekreślają marzenia o własnym lokum.
-
Nowych mieszkań nie budujemy, bo nie mamy terenów pod tego typu inwestycje. Rzadko się również zdarza, żebyśmy sprzedawali mieszkania, bo tych z odzysku właściwie nie ma. Żeby eksmitować lokatorów, którzy zalegają z opłatami, trzeba zapewnić im mieszkania zastępcze, a z tym zawsze jest duży kłopot, bo w mieście takich lokali brakuje. Zresztą chętnych, żeby kupić u nas mieszkanie w tej chwili też nie ma - opowiada Janusz Skwara, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Podlesie, która w swoich zasobach ma 630 mieszkań.
Niewiele lepiej sytuacja wygląda w innych niewielkich spółdzielniach.
- Ludzie chcą mieszkać tam, gdzie mają pracę, a u nas częściej słyszy się ostatnio o zwolnieniach niż o przyjęciach - zauważa Janusz Skwara.
W Spółdzielni Mieszkaniowej Feniks, która administruje 900 mieszkaniami, przed końcem roku też nie widać zwiększonego zainteresowania zakupem własnego lokum.
- Sprzedajemy tylko te mieszkania, które do nas wracają z najmu albo po eksmisjach. Nowych nie budujemy. Pierwszeństwo przy zakupie mają oczywiście nasi członkowie. W tej chwili w grupie oczekujących jest około stu osób, ale zdarza się tak, że konkretnego mieszkania nikt z tej grupy nie chce kupić i wtedy wystawiamy je do otwartego przetargu, który ogłaszamy na łamach prasy. Wielkiego zainteresowania nie ma, ale zazwyczaj mieszkanie udaje się sprzedać - opowiada Bożena Ślęzak ze Spółdzielni Mieszkaniowej Feniks.
W tym przypadku problem może stanowić również lokalizacja, bo mieszkania, którymi administruje Feniks, są w Ząbkowicach i to na obrzeżach miasta.
- Te lokale, które wybudowano jakie hotele robotnicze dla pracowników byłej Huty Katowice. Są niewielkie i położone z dala od centrum - przyznaje Bożena Ślęzak.
Ich atutem jest natomiast cena, bo liczące nieco ponad 40 m kw. mieszkanie kupić można już za 30 tys. złotych.
Mizernym zainteresowaniem cieszą się też mieszkania administrowane przez Spółdzielnię Mieszkaniową Damel.
- Nowych mieszkań nie budujemy już od dawna, bo brakuje pieniędzy. Sprzedajemy tylko te z odzysku, ale i tak zainteresowanie jest małe. W grupie oczekujących na kupno jest około 20 osób, ale kiedy ostatnio mieliśmy dwa mieszkania do sprzedaży, to żadna z tych osób nie zdecydowała się na kupno - mówi Andrzej Filipek, prezes SM Damel.
Bardzo dobrze sprzedają się natomiast nowe mieszkania budowane przez Spółdzielnię Mieszkaniową Metalurg. Piękne budynki powstają niemal w samym centrum miasta. Wszystkie mieszkania, mimo że jeszcze nie są wybudowane, już dawno zostały wykupione. Sprzedały się właściwie na pniu.
- Będzie tam 18 mieszkań. Wszystkie są pięknie wykończone i mają garaże.
Zaraz moglibyśmy też rozpoczynać kolejne budowlane inwestycje, ale nie mamy terenów. Staramy się o nie, ale negocjacje z miastem nie są proste - przyznaje Andrzej Madej, prezes SM Metalurg.Chętnych nie odstrasza nawet cena, a za metr kw. nowego mieszkania zapłacić trzeba 2389 zł.
- Dwa mieszkania kupił ktoś z Krakowa tłumacząc, że w Dąbrowie może mieć dwa za taką cenę, za jaką w Krakowie miałby jedno - dodaje Andrzej Madej.
Taka sytuacja potwierdza, że finansowa przepaść między mieszkańcami jest spora i sytuację uzdrowić mogłyby tylko nowe, atrakcyjne miejsca pracy.
Grażyna Krawczyk - Dziennik Zachodni
fatalnie z tymi terenami. Mamy chyba najwiecej wolnych terenow sposrod miast GOPu i wiekszosc miasta ma plany zagospodarowania wiec w czym problem. Bez rozwoju budownictwa miasto sie nie rozwinie a mieszkancow bedzie coraz mniej. Tak samo trzeba uzbrajac i sprzedawac tereny pod budownictwo jednorodzinne.