Tak się zarabia na raku: budowa przed przetargiem, pieniądze na gębę, szpital z długami, zero pacjentówSzpital Specjalistyczny w Dąbrowie Górniczej pozazdrościł innym świetnych zysków z radioterapii. Teraz może się stać "zyskiem" dla spółki, która radioterapię mu zbudowała.
W skrócie sprawa wygląda tak: koszt budowy Zagłębiowskiego Centrum Onkologii (ZCO) wzrósł od momentu rozpoczęcia z 80 do 220 mln zł. Szef szpitala nie ma formalnej zgody miasta na wydanie takiej sumy. Mimo to podpisuje kolejne umowy. Pozwala też, by firmy budujące ZCO najpierw wchodziły na plac budowy, a dopiero potem wygrywały przetargi.
Szpital ma długi i nie będzie w stanie spłacić 220 mln zł. Firmy, które budują ZCO, wcale się tym nie przejmują, bo zgodnie z umową, jeśli szpital spóźni się ze spłatą sześciu rat, mogą zażądać natychmiast całej kwoty. Wtedy szpital stanie się ich własnością. Prezydent miasta wie o tym, ale nie robi nic, by temu zapobiec. Brzmi niewiarygodnie, ale dzieje się naprawdę.
Pieniądze na gębęDąbrowa Górnicza od 2000 r. wydała na swój szpital ponad 55 mln zł. Część szła na pokrycie strat, reszta na inwestycje. Mimo to szpital ma długi - 12 mln zł. Radioterapia miała pomóc w wyjściu z tarapatów, bo NFZ świetnie za nią płaci; są procedury, przy których można mieć 60 proc. zysku. Trzeba jednak zainwestować 70-85 mln zł. Właśnie na tyle koszt budowy ZCO oceniał w 2011 r. prof. Bogusław Maciejewski, szef Instytutu Onkologii w Gliwicach. Według jego planu w centrum miały się znaleźć dwa przyspieszacze do napromieniania chorych na raka, a także aparaty do diagnostyki. Do tego 25-łóżkowy oddział i dwie sale operacyjne (wariant za 85 mln zł). Plan prof. Maciejewskiego zakładał, że za jednego chorego Fundusz zapłaci szpitalowi średnio 25 tys. zł. Z kontraktu na 25 mln zł będzie więc minimum 10 mln zysku.
W kwietniu 2012 r. rada miasta zgodziła się na budowę Centrum, ale w uchwale nie ma ani słowa o tym, ile będzie ono kosztować. Opisane są etapy: pierwszy - wylanie fundamentów, drugi - zbudowanie i wyposażenie piwnicy i parteru, trzeci - budowa pięter z blokiem operacyjnym i oddziałami. W lutym 2013 r. niewielki pokój w szpitalu zajmują pracownicy firmy Climatic z Michałowic pod Warszawą. Miesiąc później szpital ogłasza przetarg na pierwszy etap inwestycji. Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego z Gliwic proponuje niższą cenę, ale na wylanie fundamentów chce 90 dni. Climatic proponuje wyższą cenę, ale gwarantuje, że fundamenty będą gotowe w 60 dni. I to on wygrywa. - To było z góry przesądzone - mówią pracownicy szpitala. Mają dowód: opracowany przez Climatic "Plan bezpieczeństwa i ochrony zdrowia na budowie ZCO" z datą 8 lutego 2013 r. Firma opracowała go więc dwa miesiące przed rozstrzygnięciem przetargu!
Zgodnie z umową Climatic ma dostać prawie 5 mln zł. Jednak po pierwsze, wylewa fundamenty nie w 60, ale 115 dni; a po drugie, żąda za to 7 mln zł. Tłumaczy, że dokopał się do skał i cieków wodnych, których nie było w dokumentacji. Zamiast faktur potwierdzających dodatkowe koszty przedstawia tylko oświadczenia firm, które pracowały jako podwykonawcy. Szpital nie zwraca na to uwagi i płaci.
Praca na budowie wre. Kiedy 31 lipca 2013 r. szpital rozstrzyga przetarg na drugi etap inwestycji, czyli budowę i wyposażenie piwnicy i parteru, są one już w połowie gotowe (na stronie internetowej szpitala są zdjęcia oznaczone datami). Przetarg wygrywa jedyna firma, która się zgłasza - Climamedic. Ma ten sam adres i telefon co Climatic.
Suma, jakiej żąda Climamedic za drugi etap, to 170 mln zł. P.o. dyrektora szpitala Zbigniew Grzywnowicz godzi się na nią, choć przecież całe ZCO miało kosztować o połowę mniej. W dodatku akurat kiedy Grzywnowicz podpisuje umowę z Climamedic, niedaleko, bo Katowicach, kończy się budowa prywatnego ośrodka radioterapii. Jest lepiej wyposażony, bo ma trzy przyspieszacze i wart 20 mln zł gammaknife do leczenia guzów mózgu. Katowicki ośrodek kosztuje w całości 80 mln zł. Dlaczego więc radioterapia w Dąbrowie jest ponad dwa razy droższa? Zwłaszcza że Ministerstwo Zdrowia dorzuciło szpitalowi 10 mln zł na zakup jednego z przyspieszaczy.
Grzywnowicz odpowiada, że w centrum będzie o sto łóżek więcej, niż planowano. Brzmi to nieprzekonująco, bo sale chorych są przy budowie szpitala najtańsze: budynek na sto łóżek to koszt ok. 30 mln zł. Poza tym kto i kiedy zdecydował, że łóżek w ZCO ma być aż tyle? Grzywnowicz twierdzi, że ma zgodę, ale nie mówi, od kogo, i odmawia pokazania dokumentu, bo "musiałby przeszukać całą szafę".
Umowa jak cyrografNajważniejsza w całej sprawie jest jednak umowa z Climamedic. Powinna być identyczna jak wzór, który opublikowano w ogłoszeniu o przetargu. Jednak tak nie jest. Dodano punkt, że jeśli szpital spóźni się ze spłatą sześciu kolejnych rat, wykonawca może zażądać całej należności. - To są normalne zapisy - twierdzi Grzywnowicz.
Spłata 170 mln zł ma się zacząć w marcu. Szpital będzie musiał przelewać na konto Climamedic ok. 1 mln zł miesięcznie, czyli prawie jedną trzecią tego, co dostaje z NFZ za leczenie. Skąd weźmie pieniądze, skoro ma długi i wciąż przynosi straty? - Z kontraktu na radioterapię - odpowiada.
Śląski NFZ jednak wcale nie zamierza ogłaszać konkursu na ten rodzaj leczenia. Tym sposobem 500-łóżkowy szpital w krótkim czasie może się stać własnością Climamedic.
Pytamy o to Zbigniewa Podrazę, prezydenta Dąbrowy Górniczej. Wzrusza ramionami: - Po co rozważać czarny scenariusz? Jestem optymistą. Nie planujemy prywatyzacji, ale nawet jak do niej dojdzie, świat się nie zawali. Są przecież dobrze działające prywatne szpitale.
Podraza mówi tak, choć jest członkiem SLD, a jego partia jest prywatyzacji szpitali przeciwna.
Przetarg na trzeci etap inwestycji, czyli wartą według Grzywnowicza aż 50 mln zł budowę pięter, nie został ogłoszony. Piętra stoją jednak od listopada, brakuje tylko wyposażenia.
Prezes Climamedic Zbigniew Panek tłumaczy, że budowa pięter była konieczna, bo inaczej szpital nie dostałby zgody na używanie parteru, a przecież radioterapia ma tam ruszyć lada dzień. Wygląda więc na to, że piętra wybudował z dobrego serca.
Związkowcy ze szpitala poskarżyli się Podrazie na działania Grzywnowicza. Prezydent wysłał kontrolę. Jej ustalenia są fatalne: Grzywnowicz co rusz łamie prawo o zamówieniach publicznych. Mimo to prezydent nie zamierza go zwolnić. Być może dlatego, że Grzywnowicz jest tylko p.o. dyrektora. Prawdziwym dyrektorem szpitala jest sam Podraza, tyle że od 2001 r. na urlopie bezpłatnym, bo najpierw był posłem, teraz jest prezydentem. Posadę w szpitalu trzyma dla siebie na wypadek porażki w wyborach. - Może tu wróci jako prezes - gdybają w szpitalu.
Zostaje jeszcze pytanie, czy ZCO - obojętnie czy prywatne, czy publiczne - jest w ogóle chorym potrzebne? Po jego otwarciu w Śląskiem będzie 25 przyspieszaczy do napromieniania chorych, czyli jeden na 185 tys. mieszkańców. Standardy unijne mówią, że wystarczy jeden na 300 tys. - Nikt nie panuje nad inwestycjami w zdrowiu. Jest wolnoamerykanka - komentuje Adam Kozierkiewicz, ekspert rynku zdrowia.
Judyta Watoła /
wyborcza.pl