CYTAT(vacu @ wto, 15 gru 2015 - 23:55)

Teraz ty mi odpowiedz - a czy gdybym przyszedł do twojej ulubionej knajpy z moim tresowanym szczurem bądź kumplem - pająkiem to zaakceptowałbyś to?
Jeżeli nie biegałby między stołami, a zwłaszcza po stołach, to czemu nie. Przyszedłeś ze swoim szczurem znaczy, miałeś taką potrzebę, a mi osobiście, po spełnieniu ww. warunków, nic do tego. W przeciwieństwie do Ciebie i Savalasa nie roszczę sobie praw do władczego oceniania zasadności czyiś potrzeb. Ale to moja opinia i sam doskonale wiesz, że wśród pozostałych gości na akceptację raczej nie mógłbyś liczyć. Wiesz dlaczego i jaka jest różnica pomiędzy psem a szczurem czy pająkiem. Starasz się wykazać głupotę mojego stanowiska doprowadzając rzecz do absurdu. To dobra metoda i skuteczna, jednakże użyte argumenty muszą być nie do podważenia. Twoje są.
Po pierwsze (kolejność przypadkowa): skala zjawiska. Ilu jest bywających ?na mieście? psiarzy, a ilu ratto- lub arachnofili, a nawet wszystkich innych razem?
Po drugie: względy praktyczno-techniczne. Jak się ktoś uprze, to ze szczurem w kieszeni, torbie, itp. wejdzie i nikt się nie zorientuje. Z psów zamaskować można chyba tylko chihuahuę.
Po trzecie: lęk i obrzydzenie, których to zwierzątek dotyczy bardziej? Skrajna dogofobia w postaci lęku już na widok psa to niebywała rzadkość (częstsza postać to obawa przed kontaktem, ugryzieniem), a o obrzydzeniu samym widokiem psa nie słyszałem.
Po czwarte: które z tych żyjątek, i to nie tylko w kulturze europejskiej, uznawane jest za najlepszego przyjaciela człowieka? Vacu, jeżeli dożyjesz swoich dni, to czy Twój (hipotetyczny) szczur pogrąży się w smutku, odmówi jedzenia, zaszyje się w kącie i po tygodniu zejdzie?
Wasze odpowiedzi na moje pytanie są poprawne. Cieszę się, że nie odpisaliście, że takie jest prawo. Rozumiecie, że wynika to z potrzeby niepełnosprawnego, że bez towarzyszącego psa nie mógłby w miarę sensownie funkcjonować w społeczeństwie, byłby wykluczony. Niestety, zawęziliście swoją wrażliwość, empatię wyłącznie do osób ociemniałych, ewentualnie niepełnosprawnych ruchowo, którzy potrzebują psa przewodnika. Nota bene uważacie, że dla takiego niepełnosprawnego pies przewodnik to tylko żywe narzędzie. Sprawa jest ponoć zero jedynkowa, jak pisze Savalas. Pewnie ma rację, skoro z takim przekonaniem ją wygłasza.
Na kiermaszu przed PKZetem widziałem dziewczynkę trwale skazaną na wózek inwalidzki. Pod kurtką tuliła jorka, tylko łepek mu wystawał. Nie był, co oczywiste, psem przewodnikiem. Wózek pomagała pchać opiekunka. A gdyby tak zmarznięte postanowiły wejść na ciepły posiłek do WD? Zabronić! Przecież ona nie musi się tam ?pakować? ze swoim pupilem. Miejmy zasady, jak o to apeluje Danielmdc.
CYTAT(savalas @ czw, 17 gru 2015 - 00:48)
Pies przewodnik to nie widzimisię właściciela, który nie potrafi go wytresować, by ten spędził 2 godziny w domu, jak właściciel ma ochotę iść na obiad do knajpy.
To kompletnie nie o to chodzi. Cały czas staram się to powiedzieć, ale nie dociera. Ludzie z różnych powodów psy trzymają: żeby dobytku pilnował, dla podkreślenia statusu, bo dziecko chciało, dla zarobku, do sportu? bo nie mają nikogo tak bliskiego, mają jeszcze dla kogo żyć, razem z psem są zwyczajnie szczęśliwi. Dlatego nie ma sensu zastanawiać się, czy ktoś musi czy nie musi wejść z psem. O wiele prościej założyć: przychodzą razem ? człowiek ma taką potrzebę. Z naciskiem na człowiek. Nie jest bowiem istotny stosunek (uprzedzenia/uwielbienie) personelu czy klientów do psa, ale właśnie ich nastawienie wobec drugiego człowieka, uszanowanie jego wyboru, odmienności. Czy bezwzględnie, zawsze? Nie - jeżeli miałoby to naruszać prawa innych osób i zasady współżycia społecznego. O tym już też pisałem: zasady współżycia społecznego to rzecz pewnego konsensusu, a w DG oznacza to: albo jesteś z nami, albo ze swoim psem.
Tak po prostu jest, bo mocnych argumentów na uzasadnienie takiego podejścia nie ma. Podawaliście dwie grupy przesłanek. Jedna dotyczy obaw co do zachowania i czystości psa i kto miałby to sprawdzać. Nie rozumiem tego. Przecież człowiek też może być brudny, agresywny, śmierdzieć. Bez trudu to dostrzegamy i delikwenta się nie wpuszcza lub, gdy już wszedł, wyprasza. Dlaczego z psem i jego właścicielem miałoby być inaczej? To przecież właściciel jest za wyczyny swojego psa odpowiedzialny i ponosi konsekwencje, jeżeli pies wyrządzi szkodę. I znów z góry zakładacie, że taki Bis czy inny mu podobny to nieodpowiedzialny idiota, który nie zdaje sobie sprawy z tego, co czyni. Dlatego lepiej od razu, na wszelki wypadek zabronić. Nie mówię już o tym, że w obecności psa dostrzegacie tylko zagrożenia. Zapewniam, pozytywy też mogą być.
Druga grupa przesłanek, która według oponentów świadczy na moją niekorzyść, dotyczy spraw zdrowotnych, a konkretnie alergii. Też się nad tym zastanawiałem. Niestety, nie jestem w tej materii wystarczająco zorientowany, żeby się zdecydowanie wypowiadać. Koleżanka na moje wątpliwości zwróciła mi jednak uwagę: przecież ze swoim psem możesz jeździć pociągiem i autobusem i nikt ci łaski nie robi (gdyby był ciut mniejszy, to i na samolot by się łapał); słyszałeś, żeby ktoś w takim przypadku szermował zagrożeniem alergią? No fakt, nie słyszałem.
Uff, się rozpisałem. Ale obiecuję, już nie będę. Odpuściłem sobie. Jeszcze tylko jeden komentarz.
CYTAT(danielmdc @ czw, 17 gru 2015 - 16:59)
Do sklepów, urzędów itp. też z psami wchodzicie ?
Jak mogliśmy ostatnio przeczytać, we Włoszech staje się to normalne. Mi do sklepów się zdarzało (tam główne obawy dotyczą tego, że pies może coś obsikać, ale jak wziąć na ręce, to już problemu nie było). Do urzędu nie miałem na razie potrzeby. Ale w kinie byliśmy na trzech filmach.