Villa Moda. Niektórzy myśleli, że to będzie dom modlitwy.Zielony szklany napis rzuca się w oczy. Budynek, na którym zawisł, mieszkańcy Dąbrowy Górniczej znają już od dawna. Krążyły nawet plotki, że w wiecznie niewykończonej, dziwacznej konstrukcji powstanie kościół.Po kilkunastu latach nareszcie udało się im wykończyć ją na tyle, by sprowadzić się tu na stałe. Z Nowego Jorku. I otworzyć Villa Modę. Oni to Renata Pawlik-Kiebdój i Jarek Kiebdój. Muszą być odrobinę szaleni, skoro zdecydowali się w prowincjonalnym mieście założyć kulturalny klub, która ma być czymś więcej niż tylko miejscem spożywania posiłków. Kto w Dąbrowie miałby mieć czas i ochotę, by przyjść do restauracji?
A jednak przychodzą. Powoli i nieufnie, bo do tego, że budynek to jednak nie dom modlitwy ani fantazja bogatego przedsiębiorcy, trzeba się przecież przyzwyczaić. Tak samo jak do wystroju wnętrza. Komuś, kto przyzwyczajony jest do ciasnych i przepakowanych bibelotami wnętrz, może się wydać, że jest tu pusto. Tak ma jednak być, bo to pozwala oczom odpocząć i skupić uwagę na sztuce.
Na ścianach wisi kolekcja w złotych ramach podarowana przez przyjaciela (bo nie miał co z nią zrobić) i różne oblicza kobiety ze szkła i ołowiu, które stworzyła właścicielka, absolwentka wrocławskiej ASP. - Przydałoby im się jeszcze więcej światła - ocenia.
I tak jest prawie jak w typowej galerii. Widać to bardziej, gdy przejdziemy do drugiej sali - większej, ze sceną, parkietem do tańca i żyrandolami, które przetrwały atak na World Trade Center. Po drodze warto zatrzymać się przy barze i zapytać o windę, bo ponadstuletni wyłącznik z windy na Park Avenue łatwo przeoczyć. Do zwiedzania nadaje się nawet toaleta, ale dlaczego, niech każdy przekona się sam.
Na razie gotuje Renata, ale tylko dlatego, że nie znalazła jeszcze wystarczająco dobrego kucharza. Czyli takiego, który nie będzie chciał odgrzewać, przygotowywać wszystkiego wcześniej i da radę zrezygnować z polepszaczy smaku. Nie jest to duże wymaganie, bo karta dań jest krótka. Na początek francuska zupa cebulowa - prawdziwa, słodkawa, z dużą ilością białego wina. Są proste makarony aioli (z chilli, czosnkiem i oliwą) i carbonara, świeże sałatki (specjalność - z kurczakiem, ogórkiem i ziarnami słonecznika) i pierogi.
Jeżeli będziemy mieć szczęście, trafimy na stek z wołowiny argentyńskiej. Zawsze możemy też zamówić polędwiczki w śmietanowo-musztardowym sosie, filet z kaczki lub grillowanego łososia. Najbardziej egzotycznie wygląda w karcie ryż po afgańsku, nietypowo przyprawiony, podawany z gęstym naturalnym jogurtem. Na wszystko trzeba poczekać nieco dłużej niż w przeciętnej restauracji. W zamian dostaniemy jednak dania nie tylko smaczne, ale i estetyczne wizualnie, udekorowane świeżymi ziołami, które rosną na parapetach restauracji.
To nie jedzenie ani wystrój tworzą tu jednak prawdziwy klimat. Duszą Villa Mody są jej właściciele, których szalony pomysł, by w Dąbrowie stworzyć prawdziwe miejsce kulturalnych spotkań, o dziwo, może się sprawdzić. Trudno powiedzieć, czy to dzięki ich niesamowitej historii, czy niezdrowemu wręcz entuzjazmowi. Jedno jest pewne - cokolwiek to jest, zdecydowanie jest zaraźliwe.
Klub Villa Moda
Dąbrowa Górnicza, ul. Kościuszki 4b
Czynne codziennie od godz. 12 do północy lub dłużej
Rezerwacje pod nr. tel. 505 005 069
Cały tekst:
http://sosnowiec.gazeta.pl/gazetasosnowiec...l#ixzz2YLqqe5OX