Wysypisko na działce inwestora. Urzędnicy umywali ręceGrzegorz Bartniczek kupił w Dąbrowie Górniczej ziemię, na której chciał zbudować magazyny. Inwestycji nie rozpoczął, bo na jego działce pojawiły się tony ziemi i gruzu. Wszystko wskazuje na to, że kłopot właściciela ma związek z budową kanalizacji.Mieszkający w Orzeszu Bartniczek jest przedsiębiorcą. Ma firmę zajmującą się transportem i składy węgla. Trzy lata temu zainteresował się kupnem ziemi w Dąbrowie Górniczej-Strzemieszycach.
- Właściciel, osoba prywatna, sprzedał mi dwie położone obok siebie działki przy ul. Hotelowej. Prawie półtora hektara. To tereny o charakterze przemysłowym. Chciałem tam postawić magazyny - wspomina Bartniczek.
20 tys. ton ziemi na działceZ inwestycją się nie spieszył. Jak mówi, rok po podpisaniu aktu notarialnego z trudem rozpoznał działkę. - Leżały na niej zwały ziemi. Rzeczoznawca później oszacował, że to blisko 20 tys. ton! Zamurowało mnie - mówi Bartniczek.
U szefostwa firmy, która w pobliżu kopała rowy pod kanalizację, przedsiębiorca uzyskał potwierdzenie, że wywiezienie ziemi jest tylko kwestią czasu. - Czas mijał i nic się nie działo. Po kilku miesiącach dowiedziałem się, że firma dla gminy już nie pracuje, w dodatku została postawiona w stan upadłości - mówi Bartniczek.
Na tym nie koniec, bo kilka miesięcy temu ktoś znów wyrzucił na jego działkę zwały ziemi i gruzu. W okolicy kanalizację wykonywała wtedy kolejna firma. Zdenerwowany właściciel zaczął telefonować do magistratu i Miejskiego Zarządu Ulic i Mostów. - Słyszałem tylko, że urzędnicy nie odpowiadają za swoich podwykonawców. Jeśli nie oni, to kto? - pyta.
Na sprzątanie trzeba wydać 800 tys. złO sporządzenie operatu szacunkowego z kosztami posprzątania działki zwrócił się też do rzeczoznawcy. Wyszła niebagatelna kwota blisko 800 tys. zł.
Bartniczek wysłał pismo do dąbrowskiego MZUiM-u. Napisał, że albo składowisko zostanie od razu usunięte, albo gmina zapłaci mu 800 tys. zł za sprzątanie. MZUiM odpisał, że niczego na działce Bartniczka nie składował, więc nie zamierza niczego sprzątać, a tym bardziej płacić. - Prowadzimy czynności sprawdzające, czy doszło do popełnienia przestępstwa - mówi Mariusz Miszczyk, rzecznik policji w Dąbrowie Górniczej.
Bartosz Matylewicz, rzecznik Urzędu Miasta w Dąbrowie Górniczej, mówi, że firma, która jako pierwsza budowała kanalizację, rzeczywiście składowała na działce ziemię, ale ją usunęła. - Mamy pisemne oświadczenie jej przedstawicieli, że tak się stało. Dodatkowo mamy pisemne oświadczenie poprzedniego właściciela, z którego wynika, że zgodził się, by dwie inne firmy, niepracujące na rzecz gminy, przywoziły na tę działkę ziemię. To do nich powinny być kierowane roszczenia - odsyła rzecznik.
''Niech urzędnicy poczują się odpowiedzialni''Kiedy zainteresowaliśmy się sprawą, jeszcze we wtorek na działce Bartniczka pojawiła się koparka i ciężarówki. Pracownicy zapewnili właściciela, że ziemię wywożą. Bartniczek wezwał policję. Okazało się, że tym razem na miejscu pracowali przedstawiciele kolejnej firmy, która budowała kanalizację.
Przedsiębiorcy udało się umówić na środę spotkanie z prezydentem Zbigniewem Podrazą. - Moje problemy mają w dużej mierze związek z kanalizacją, której budowę zleciła gmina. Mam nadzieję, że urzędnicy wreszcie poczują się do odpowiedzialności. Zwłaszcza że w ich mieście chciałem inwestować - mówi właściciel feralnej działki.
Cały tekst:
http://sosnowiec.gazeta.pl/gazetasosnowiec...l#ixzz2sTVQQ0gs