To, o czym pisałem. To już skandal. W stronę Pogorii było jeszcze tak w kilku miejscach, ale w mniejszych ilościach.
twojezaglebie

Kukułcze jajo i państwo (bez)prawa
Państwo Sabat od roku walczą o sprawiedliwość. Bezprawnie zaśmiecono im działkę i chociaż dysponują dowodami obciążającymi, to i tak winnych nie ukarano. Co więcej, to państwo Sabat mogą zostać obciążeni ogromnymi kosztami oczyszczenia terenu. Dlaczego? – Takie są przepisy – twierdzi dąbrowski magistrat.
W roku 2014, na terenie Dąbrowy Górniczej przeprowadzano na dużą skalę prace związane z uporządkowaniem gospodarki wodno-ściekowej. Jak się jednak okazuje, nie wszędzie prace te przebiegały tak, jak przebiegać powinny. A już z pewnością nie na ulicy Piaskowej i Średniej. – Nasze problemy rozpoczęły się w 2014 roku, kiedy to w czasie robót związanych z rozbudową kanalizacji na zlecenie Urzędu Miasta, generalny wykonawca i podwykonawcy bez mojej zgody rozpoczęli składowanie na należącej do mnie działce materiałów budowlanych, kruszyw drogowych, maszyn, a później zerwanego asfaltu z okolicznych ulic. Do dziś przywieziono na moja działkę około 30 wywrotek – mówi pan Arkadiusz Sabat, mieszkaniec Dąbrowy Górniczej.
W momencie, kiedy pojawił się asfalt, państwo Sabat interweniowali u generalnego wykonawcy firmy Boszko-Kozubski, która przyznała się do składowania odpadów i po spotkaniu zobowiązała do wydzierżawienia działki i późniejszego uprzątnięcia terenu. Jednak do podpisania umowy nie doszło. – Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, wysłałem stosowną umowę do przedstawicieli firmy Boszko-Kozubski, którzy zobowiązali się ją podpisać. Czekałem tydzień, nie było żadnego odzewu. W końcu postanowiłem zadzwonić i zapytać, co z naszymi ustaleniami. Okazało się, że firma przekazała sprawę na podwykonawcę, który zadeklarował tylko wywiezienie niewielkiej części złożonego asfaltu. Co więcej, stwierdził on, że asfalt ten usunął, co nie było zgodne z prawdą – relacjonuje pan Sabat.
W ubiegłym roku, w sierpniu, odbyła się komisja z Urzędu Miasta z wydziału ekologii. – Przesłuchanie wszystkich podwykonawców przypominało mi komedię, mało zabawną, dodam. Wszyscy podwykonawcy zaprzeczyli, że to oni są odpowiedzialni za te odpady – mówi pan Sabat.
Do winy nie przyznaje się też główny wykonawca.
– To nie są nasze odpady, to co my w tym miejscu składowaliśmy, zostało przez nas uprzątnięte. W innym przypadku inżynier kontraktu nie odebrałby nam tej inwestycji. To nie jest nasza wina, że ten pan nie dopilnował sobie działki, nie ogrodził jej i nie postawił tabliczki, że jest to teren prywatny – mówi Marian Boszko, prezes firmy Boszko-Kozubski.
Sprawa trafiała do prokuratury, która nie znalazła zagrożenia dla środowiska. Następnie państwo Sabat zgłosili sprawę na policję, która po roku prowadzania śledztwa, pomimo dostarczonych zdjęć pojazdów wysypujących materiały na działkę, widocznych numerów rejestracyjnych i logo firmy, nie ustaliła sprawców. Dlaczego? Ponieważ żaden z podwykonawców się nie przyznał.
– To nie koparki, tylko ludzie będący za ich sterami popełniają wykroczenia. Właścicielom tychże firm i tychże pojazdów zostały pokazane zdjęcia, na których były widoczne wizerunki osób, które tam wtedy były. Nikt nie rozpoznał swoich pracowników. Właściciel firm wykonujących w tym rejonie prace ziemne zeznali, że przyjętą zasadą na tego typu dużych inwestycjach jest to, że pojazdy bywają pożyczane przez różnego rodzaju podmioty, które na koniec dnia z reguły trafiają do prawowitych właścicieli – informuje Mariusz Miszczyk, rzecznik KMP w Dąbrowie Górniczej.
– Aktualnie zostało wszczęte postępowanie administracyjne ze strony wydziału ekologii w stosunku do nas, z powodu nielegalnego składowania asfaltu i w celu nakazania usunięcia go z działki. Pomimo, że sprawa jest oczywista, że dysponuję zdjęciami, informacjami od sąsiadów, pomimo początkowych sugestii urzędników w stosunku do wykonawcy, aby sprawę zakończyć polubownie, to wszystko wskazuje na to, iż w państwie prawa, króluje bezprawie, a przestępcy nie trzeba nic udowadniać, tylko oczekiwać na jego dobrowolne przyznanie się do winy. Czuję się jak kozioł ofiarny – komentuje Arkadiusz Sabat.
Co na to Urząd Miasta, który zlecił prace i wyłonił wykonawców? Zasłania się przepisami. – Niestety obowiązujące procedury wymuszają na nas pewne działania, podkreślę jednak, że chociaż procedury te bywają dalekie od ideału, to jednak musimy ich przestrzegać. A z przepisów wynika, że za to, co znajduje się na działce, jest odpowiedzialny jej właściciel. Jesteśmy na etapie postępowania dotyczącego usunięcia tych odpadów, a także ustalenia tego, kto je tam przywiózł. Do tej chwili nie została podjęta żadna decyzja w tej sprawie – mówi Bartosz Matylewicz, rzecznik Urzędu Miasta w Dąbrowie Górniczej.
Czy państwo Sabat będą zmuszeni zapłacić za oczyszczenie działki z odpadów, które ktoś bezprawnie im na nią podrzucił? Koszty, które musieliby ponieść, to nawet kilkanaście tysięcy złotych. Do sprawy wrócimy.