jest jedna podstawowa różnica - po przelocie motolotni nie zostanie śladu, po przejeździe quada...
nie badałem natężenia decybeli, ale monotonny i jednostajny dźwięk motolotni bardziej kojarzę z uporczywym brzęczeniem muchy, niż z dyskomfortem słuchowym. chłopaki zresztą na tyle wrosły w nasz pejzaż, że gdy i dziś gdzieś tam nad skarpami piaskowni Maczki-Bór usłyszałem ten znajomy dźwięk, jedynie go zanotowałem jako kolejną oznakę wyjątkowo łaskawej pogody, tak naturalną jak wysokie tony komarów, którym pogoda podarowała jeszcze kilka dni życia tej jesieni...

P.S.
zdjęcia znad Pustyni Błędowskiej rewelacyjne! jeszce trochę a wrócą fatamorgany, albo zbłąkane wielbłądy