CYTAT
Wielkie piece jak przemysłowe katedry [HUTA OD ZAPLECZA]
Weź łyżkę rudy i koksu, dodaj trochę przypraw, a potem gotuj i podgrzewaj na różne sposoby. Końcowym wypiekiem trudno się może najeść, ale to przepis na nasze wygodne życie.
Nic dziwnego, że kulinarne skojarzenia cisną się od razu. W Dąbrowie Górniczej jest w końcu wielki piec i ogromne kadzie z kipiącą od czerwoności zawartością, która co rusz wymaga dodawania kolejnych przypraw.
Kucharzenie wymaga specjalnego stroju, ale zwykły fartuch to za mało. Żeby wejść na teren Huty Katowice, jak każdy musimy ubrać kombinezon ze specjalnego trudno palnego materiału. Oprócz kasku, solidnych butów i okularów ochronnych dostajemy też czujnik, który pokazuje zawartość tlenu i tlenku węgla. Po informacji, że wielki piec wykorzystuje do pracy tlenek węgla, a dąbrowska jednostka to jedna z największych instalacji tego typu w Europie, przestajemy kwestionować nieodłączną obecność miarowo pikającego urządzenia.
Tak wyekwipowani ruszamy w stronę wielkiego pieca. Nawet spod bramy zakładu podróż samochodem zajmuje ładnych kilka minut, bo huta to pokaźnych rozmiarów przemysłowe miasteczko z własnymi drogami. Zanim dojedziemy na miejsce, warto spojrzeć w przeszłość.
Jeszcze 40 lat temu stalibyśmy w środku gęstego lasu. Dopiero na początku lat siedemdziesiątych władze w Warszawie postanowiły, że tu powstanie wielki kombinat metalurgiczny. Pod uwagę oprócz Zagłębia brano Pomorze i Lubelszczyznę, ale przeważył głos Edwarda Gierka, który jako pierwszy sekretarz Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej skupiał w swoich rękach więcej władzy niż premier.
Gierek pochodził z leżącego po sąsiedzku Sosnowca i uważał, że inwestycja dobrze przysłuży się temu regionowi. Poza tym nie trzeba było z daleka dowozić koksu, a ruda miała tu docierać zza wschodniej granicy, nowo ułożonym szerokim (według rozstawu stosowanego w Związku Radzieckim) torem.
Bunt wizytówki
Budowa jednej z największych i najnowocześniejszych hut w Europie rozpoczęła się wiosną 1972 roku w podmokłym lesie, który porastał teren między Gołonogiem, dzielnicą Dąbrowy Górniczej i Łośniem, wtedy jeszcze odrębną wsią. Przez kolejne cztery lata to była największa inwestycja w kraju, a liczba pracujących tu osób sięgała nawet 50 tysięcy.
Oprócz samej huty wybudowano około 100 kilometrów nowych dróg oraz ogromne osiedla mieszkaniowe w Dąbrowie Górniczej, Sosnowcu i Będzinie. Inwestycja była oczkiem w głowie Gierka, więc na plac budowy chętnie zapraszano przywódców innych państw. Na wybudowanej specjalnie w tym celu ambonie stanął nie tylko Leonid Breżniew, ale także kanclerz RFN Helmut Schmidt i prezydent Francji Valéry Giscard d'Estaing.
Wreszcie pod koniec 1976 roku rozpalono pierwszy wielki piec, a 2 grudnia spuszczono 30 ton surówki. Jakby na ironię losu zakład, który według zamysłu Gierka miał być wizytówką socjalistycznej Polski, w kilka lat po uruchomieniu okazał się jednym z najsilniejszych ośrodków antysocjalistycznego buntu. Gdy zaś w 1989 roku socjalizm w Polsce się skończył, pokazało się, że oparty na radzieckiej, bardzo energochłonnej, technologii kombinat, nie jest w stanie konkurować z najnowocześniejszymi hutami na świecie.
Państwo, nie mając szans na znalezienie odpowiednio dużych pieniędzy na modernizację, zdecydowało się poszukać prywatnego inwestora. W ten sposób w 2004 roku Huta Katowice weszła w skład koncernu ArcelorMittal, największego producenta stali na świecie.
Piec jak gotycka katedra
W dąbrowskiej hucie stoją obecnie trzy wielkie piece, choć działają tylko dwa. To nie tylko serce zakładu, ale najbardziej okazałe budowle w całej okolicy. - Ze swoim 98 metrami wysokości są jak przemysłowe katedry - mówi Gabriel Gilis, kierownik projektów w zakładzie wielkopiecowym, a my po chwili przekonujemy się, że nie ma w tym przesady.
Już przy wejściu do monumentalnej budowli czuć na twarzy podmuch ciepła. I z każdym krokiem jest coraz gorzej. Mamy okazję podejść kilka metrów do wielkiego pieca. W tym miejscu żar jest taki, że trudno wytrzymać, ale wrażenie jest imponujące.
Widok wypływającej surówki przypomina erupcję wulkanu. Tu jednak nic nie jest dziełem przypadku - wszystko ma swój rytm i porządek. Rozgrzany do prawie 1500 stopni strumień surówki spływa specjalnymi korytami, ale temperatura nie pozwala na długie podziwianie widoków. Już po krótkiej chwili trzeba odwrócić twarz, bo skóra zaczyna palić.
To właśnie tuż przy wielkim piecu pracują wytapiacze, kiedyś nazywani garowymi. Są odpowiedzialni za nadzorowanie całego procesu spustu surówki i noszą charakterystyczne hutnicze stroje przypominające kosmiczne kombinezony, które chronią ich przed wysoką temperaturą i odpryskami rozgrzanej płynnej surówki.
- To praca wymagająca wielkiej odwagi, którą nie każdy może wykonywać. Za pierwszym razem naprawdę trzeba przełamać strach, żeby wejść między pryskającą surówkę. Poza tym są momenty, że temperatura obok wielkiego pieca może sięgać 80-90 stopni Celsjusza. Taka praca to dieta cud. Trudno znaleźć garowego, który miałby brzuszek - żartuje Gilis.
Do pieca przez tzw. gardziel, która znajduje się na samej górze, przez cały czas na przemian wrzucana jest warstwa koksu i rudy żelaza, która jest nazywana spiekiem. Najpierw ruda żelaza trafia na składowiska. Huta Katowice sprowadza ten surowiec m.in. z Rosji, Ukrainy, Bośni i Hercegowiny i Liberii. Następnie ruda żelaza poddawana jest obróbce na taśmach spiekalniczych, gdzie zamienia się w spiek, który trafia do wielkiego pieca.
Cały proces wytopu surówki polega na podaniu gorącego powietrza, którego temperatura przekracza tysiąc stopni Celsjusza. W wyniku spalania od rudy żelaza oddzielają się zanieczyszczenia i niepożądane składniki, które tworzą żużel. Podczas spustu żużel wypływa razem z surówką, ale ponieważ jest lżejszy, unosi się na powierzchni, więc łatwo go oddzielić. W trakcie całego procesu powstają też ogromne ilości gazu wielkopiecowego, które trafiają do specjalnej instalacji i są następnie wykorzystywane jako paliwo.
W konwertorze temperatura sięga 1700 stopni Celsjusza
W każdym z dąbrowskich pieców można przeprowadzić kilkanaście spustów surówki na dobę. Każdy taki spust daje od 300 do 500 ton surówki. Surówka spływa następnie korytami prosto do specjalnego wagonu kolejowego, który jest nazywany kadzią torpedo albo cygarem. To olbrzymia jeżdżąca cysterna na kołach, która ma zapobiec wychłodzeniu rozgrzanej i płynnej surówki. Napełnione w ten sposób cygaro wyrusza do stojącej obok stalowni.
To właśnie tutaj znajdują się olbrzymie suwnice, które transportują przepastne, ważące kilkaset ton kadzie o wielkości ciężarówki, podwieszone na niewiele mniejszych stalowych hakach. - To w stalowni powstaje stal, a nie, jak głosi obiegowa opinia, w wielkim piecu. Z wagonu surówka jest przelewana do kadzi zalewowej. Następnie do stacji odsiarczania, gdzie siarka wytrąca się na powierzchni i zostaje ściągnięta jak kożuch z mleka. Siarka jest szkodliwa, bo powoduje kruchość stali. Tak przygotowana surówka wędruje do konwertora - opisuje cały proces Stefan Cichoński, kierownik wsparcia w stalowni.
Konwertor to piec, do którego oprócz surówki wrzucany jest złom, a następnie podawany tlen. W konwertorze temperatura sięga 1700 stopni Celsjusza. Podczas tego procesu utleniany jest węgiel, którego w surówce jest zbyt dużo, a po jego zakończeniu otrzymujemy stal. Ta następnie trafia na tzw. linię ciągłego odlewania stali, gdzie jest formowana w wybrane kształty i w tej postaci, jako półprodukt może trafić do klienta.
Auta, szyny i mosty
Najczęściej jednak wędruje do walcowni, gdzie jest poddawana dalszej obróbce. W dąbrowskiej hucie są dwa takie zakłady - walcownia średnia i duża. Tutaj stalowe półprodukty są znów podgrzewane do temperatury ponad 1200 stopni Celsjusza, a następnie przepuszczane przez specjalną linię, która za pomocą walców i rolek nadaje im odpowiedni kształt.
W walcowni dużej powstają m.in. szyny kolejowe i tramwajowe, a w walcowni średniej kształtowniki, które są potem wykorzystywane jako elementy konstrukcyjne w stalowych konstrukcjach budynków, mostów czy obudów górniczych. W dzisiejszych czasach stal jest wszędzie, począwszy od monet, przez sprzęt AGD i samochody, a na budynkach, w których mieszkamy, kończąc.
Chętni, którzy chcą zobaczyć, jak powstaje stal, mogą to zrobić, ale dopiero wiosną. Wtedy dąbrowska huta ArcelorMittal Poland organizuje otwarte drzwi.
foto
http://sosnowiec.gazeta.pl/gazetasosnowiec...805580.html?i=1