CYTAT
MKS przegrał z Żubrami batalię o play-off. Bardzo słabo zaprezentowali się wysocy zawodnicy dąbrowian. Również Radosław Basiński nie zaliczy tego spotkania do udanych.
Celem minimum dla MKS-u było zapewnienie sobie utrzymania w I lidze. To zadanie udało się zrealizować, jednak w Dąbrowie Górniczej od dłuższego czasu mówiło się o awansie do najlepszej ósemki. Szanse na to podopieczni Wojciecha Wieczorka mieli aż do ostatniej kolejki. Wystarczyło nie przegrać więcej niż siedmioma "oczkami". - Niestety, nie podołali. Grali spięci, nie potrafili udźwignąć presji, choć tak na prawdę jej nie było, bo nasze założenia przedsezonowe były inne - przypomina szkoleniowiec beniaminka.
Dąbrowianie zaprezentowali w ostatnim meczu sezonu fatalną skuteczność w rzutach za dwa. - Największe pretensje mamy do zawodników wysokich. Trafili 5 z 22 rzutów, jakie oddali. Taki procent z gry jest niedopuszczalny - mówi Michał Dukowicz, drugi trener MKS-u. - Nie można odmówić im walki, ale selekcja rzutów była bardzo zła - dodaje. Najskuteczniejszy w ekipie Wieczorka ponownie okazał się Bogdanowicz, ale tym razem miał zbyt małe wsparcie wśród partnerów.
Przed spotkaniem za faworyta uważany był MKS. To dąbrowianie w ostatnich spotkaniach pokazali lepszą formę. - Graliśmy dobrze nie tylko w lidze. Także na treningach, bezpośrednio poprzedzających ten najważniejszy mecz, moi podopieczni prezentowali się bardzo dobrze. W spotkaniu z Żubrami na parkiecie był jednak inny zespół. Żaden z zawodników nie potrafił wziąć na siebie ciężaru gry - złości się opiekun dąbrowian.
Słabo zagrał dotychczasowy lider MKS-u, Radosław Basiński. Rozgrywający nie trafił ani jednego rzutu z gry. - Zauważyliśmy taką prawidłowość, że jak Radek prezentuje się słabo, to zespół przegrywa. Nikt nie jest w stanie go zastąpić. Basiński zagrał w całym sezonie tylko dwa słabe mecze, więc nikt nie ma do niego pretensji - tłumaczy Dukowicz. - W zespole są także inni koszykarze, którzy powinni brać na siebie większą odpowiedzialność - kończy drugi trener.
Celem minimum dla MKS-u było zapewnienie sobie utrzymania w I lidze. To zadanie udało się zrealizować, jednak w Dąbrowie Górniczej od dłuższego czasu mówiło się o awansie do najlepszej ósemki. Szanse na to podopieczni Wojciecha Wieczorka mieli aż do ostatniej kolejki. Wystarczyło nie przegrać więcej niż siedmioma "oczkami". - Niestety, nie podołali. Grali spięci, nie potrafili udźwignąć presji, choć tak na prawdę jej nie było, bo nasze założenia przedsezonowe były inne - przypomina szkoleniowiec beniaminka.
Dąbrowianie zaprezentowali w ostatnim meczu sezonu fatalną skuteczność w rzutach za dwa. - Największe pretensje mamy do zawodników wysokich. Trafili 5 z 22 rzutów, jakie oddali. Taki procent z gry jest niedopuszczalny - mówi Michał Dukowicz, drugi trener MKS-u. - Nie można odmówić im walki, ale selekcja rzutów była bardzo zła - dodaje. Najskuteczniejszy w ekipie Wieczorka ponownie okazał się Bogdanowicz, ale tym razem miał zbyt małe wsparcie wśród partnerów.
Przed spotkaniem za faworyta uważany był MKS. To dąbrowianie w ostatnich spotkaniach pokazali lepszą formę. - Graliśmy dobrze nie tylko w lidze. Także na treningach, bezpośrednio poprzedzających ten najważniejszy mecz, moi podopieczni prezentowali się bardzo dobrze. W spotkaniu z Żubrami na parkiecie był jednak inny zespół. Żaden z zawodników nie potrafił wziąć na siebie ciężaru gry - złości się opiekun dąbrowian.
Słabo zagrał dotychczasowy lider MKS-u, Radosław Basiński. Rozgrywający nie trafił ani jednego rzutu z gry. - Zauważyliśmy taką prawidłowość, że jak Radek prezentuje się słabo, to zespół przegrywa. Nikt nie jest w stanie go zastąpić. Basiński zagrał w całym sezonie tylko dwa słabe mecze, więc nikt nie ma do niego pretensji - tłumaczy Dukowicz. - W zespole są także inni koszykarze, którzy powinni brać na siebie większą odpowiedzialność - kończy drugi trener.
sportśląski.pl