Trener MKS-u Wojciech Wieczorek wciąż nie może zapomnieć o niepowodzeniu w grze o awans. Czy niektórzy koszykarze przestraszyli się gry w ekstraklasie i rywalizacji z silnymi fizycznie Amerykanami.
MKS prowadził w play off z ŁKS-em Łódź już 2:0. Do pełni szczęścia brakowało tylko jednego zwycięstwa. Niestety, zespół dał się zdominować rywalowi, narzekał na złe decyzje sędziów i przegrał trzy razy z rzędu. W tym tygodniu zarząd klubu ma ocenić przyczyny porażki. Zanosi się na poważne zmiany.
Wojciech Todur: Rozpamiętuje Pan jeszcze straconą szansę?
Wojciech Wieczorek, trener MKS-u: Oczywiście. Wciąż mam pretensje do siebie i całego świata. O takiej wpadce trudno zapomnieć.
Pierwsze emocje opadły. Teraz pewnie łatwiej wskazać Panu przyczyny porażki?
- Graliśmy bez zawodników na pozycjach 4 i 5. Silny skrzydłowy i center oczywiście wychodzili na boisko, ale nie zbliżali się do poziomu, jakiego można było oczekiwać po tych graczach. Nie poznawałem Adama Lisewskiego. Zawiedli Paweł Zmarlak i Mariusz Piotrkowski. Z wysokich graczy na swoim poziomie zagrał tylko Piotr Zieliński. Podkoszowi mieli być naszym największych atutem, a okazali się słabością.
Zawodnicy bronią się?
- Przyjmują krytykę ze spuszczoną głową. Nie bronią się. Zero argumentów.
Po drugim meczu z ŁKS-em, wygranym po niesamowitej pogoni w czwartej kwarcie, powiedziałem panu, że Lisewski „walczy” tak jakby tylko pozorował grę.
- Lisewski to bardzo solidny obrońca. Niestety, w ataku nie jest tak wartościowy. Ma duże braki, nad którymi ciężko pracowaliśmy. To na pewno nie jest najlepszy center pierwszej ligi, jakby niektórzy chcieli go widzieć [tak ocenił go w „Gazecie” trener Tomasz Służałek - przyp. red.]. Nie poznawałem go, gdy ważyły się losy awansu.
W środowisku aż huczy, że nie wszystkim koszykarzom zależało na awansie. Mogli przegrać celowo?
- Słyszałem o tym. Nie wiem. Nikogo za rękę nie złapałem. Nikomu nic nie zarzucam. Nie pójdę tą drogą. Mogę sobie wyobrazić, że niektórzy koszykarze przestraszyli się gry w ekstraklasie. Rywalizacji z silnymi fizycznie czarnoskórymi Amerykanami. Może są w takim wieku, że wyżej nad grę z najlepszymi cenią sobie wygodne życie w pierwszej lidze?
Co z nimi zrobić?
- Niestety, trzeba się rozstać. Na 99 procent zawodnicy, którzy zawiedli, nie będą grać w Dąbrowie. Zbudowaliśmy zespół oparty na koszykarzach z naszego regionu. Niechętnie sięgaliśmy po zawodników spoza Śląska i Zagłębia. Są drożsi, trzeba im płacić za mieszkania. To strzał w kolano.Nie zbudujecie drużyny na ekstraklasę tylko w oparciu o graczy z regionu.
- Najlepsi i tak grali u nas. Może poza Tomkiem Bzdyrą z GKS-u Tychy. Tak, budowa nowej drużyny nie będzie łatwa.
Myślę, że jednak będziemy zmuszeni sięgnąć po koszykarzy z innych części kraju. Liczę, że zostanie Marek Piechowicz, do którego dołączy młodszy brat Marcin. Bez Marka, który był naszym najlepszym zawodnikiem w rywalizacji z ŁKS-em, budowa nowej drużyny będzie jeszcze większym wyzwaniem. Na szczęście mamy więcej utalentowanej młodzieży, która będzie napierać, coraz mocniej.
A co Pan sądzi o wykupieni „dzikiej karty” uprawniającej do gry w elicie?
- Nie chciałbym, żeby tak się stało. Nie po to systematycznie pracujemy z młodzieżą, żeby iść na skróty. MKS to już marka. Nie możemy tego zmarnować.
Rozmawiał Wojciech Todur, Gazeta Wyborcza Katowice
http://sosnowiec.gazeta.pl/gazetasosnowiec..._od_plotek.html