przynajmniej troche rozglosu:
+ film z tej zenady:
https://www.youtube.com/watch?app=desktop&a...p;v=yW-vxD-jRtk http://www.polskikosz.pl/news/111675/ekstr...ecz_trwal_.htmlCYTAT
Zadziwiająco wyglądał mecz grupy C II ligi w Chorzowie. Został przerwany, bo niemal wszyscy zawodnicy gospodarzy popełnili pięć przewinień. Jak to możliwe?
Miejscowa Alba ulegla rezerwom MKS-u Dąbrowa Górnicza 29:92, miejscowi faulowali 57 razy w niespełna 13 minut. Koszykarze gości co chwilę wędrowali na linię rzutów wolnych. Gdy zespół miejscowych zostal zdekompletowany, to sędziowie nie mieli wyjścia i odgwizdali przedwczesny koniec spotkania.
- Z naszych informacji wynika, że kontrowersje wśród gospodarzy wzbudził skład naszej drużyny, w którym znaleźli się zawodnicy z ekstraklasy. Nie było to pierwsze spotkanie rezerw, w którym w naszych szeregach występowali gracze pierwszego zespołu. O kwestię podejścia do spotkania i sportowej postawy należy oczywiście pytać rywali. Nasi zawodnicydostosowali się do okoliczności i mieli okazję potrenowaćrzuty wolne, ustanawiając przy okazji klubowy rekord 63 zdobytych punktów w jednej kwarcie - mówi rzecznik prasowy MKS-u Damian Juszczyk. - Ten telefon powinien być skierowany chyba do trenera Alby Chorzów. Nie wiem czym się kierował zespół rywala. Nam zależało na rozegraniu spotkania. W naszej drugiej drużynie występują zawodnicy młodzi 16-17 latkowie, chcemy wzmacniać ten zespół starszymi koszykarzami. Dla nich to dobra nauka. Możliwość przebywania na parkiecie daje im więcej pewności. Mecz w Chorzowie to ewenement. Miała być promocja koszykówki, a jej nie było. Jeżeli ktoś był na tym spotkaniu, to może już nie wrócić. Zrazi się i pójdzie oglądać piłkarski Ruch Chorzów - dodaje trener pierwszego zespołu MKS-u Wojciech Wieczorek.
W Chorzowie drużynę prowadził asystent w ekipie TBL Rafał Knap, ale Wieczorek był obecny w hali. A poza tym wydaje się oczywiste, że bez jego zgody na meczu nie pojawiłoby się aż 6 graczy, którzy dzień wcześniej występowali w Lublinie w przegranym przez MKS meczu ekstraklasy z Wikaną Startem. Ci zawodnicy to Mateusz Dziemba, Jakub Koelner, Grzegorz Małecki, Przemysław Szymański, Adam Metelski i Jakub Załucki, w kadrze pierwszego zespołu znajdują się też "grający" w Chorzowie Piotr Zieliński i Patryk Wieczorek.
- Nie rozumiem przysłania przez Dąbrowę prawie całego zespołu ekstraklasowego. Przyjechali nawet Amerykanie, którzy nie mogli grać, więc siedzieli na trybunach. W ten sposób klub z Dąbrowy nawet nieświadomie steruje rozgrywkami. Na jeden mecz jadą z zawodnikami z ekstraklasy, na inny nie, gdzie tu sprawiedliwość? Potem się okaże, że przez taką porażkę dostaniemy się do słabszej grupy w drugim etapie. Ja brałem pod uwagę, że może przyjechać 2-3 zawodników z ekstraklasy, ale praktycznie cały zespół? Jaki sens ma taki mecz? - pyta trener Alby Rafał Sobecki.
- Słyszałem nieoficjalnie, że prezes z Dąbrowy w ten sposób chciał ukarać koszykarzy za porażkę w Lublinie, ale czy nie ma innych sposobów? Może im dać karę finansową, może zaplanować mocny trening. A w ten sposób nagle okazało się, że oprócz swoich graczy ukarał także nas. Ja podejrzewam, że to przysłanie zespołu z ekstraklasy mogło mieć drugie dno i chodziło o to, że nie chcieliśmy zorganizować meczu w niedzielę. Ale ja już przed sezonem zgłaszałem dostępność hali i informowałem, że 7 grudnia nie możemy zagrać, bo hala przez cały dzień jest zajęta. A Dąbrowa odezwała się dwa tygodnie temu i chciała koniecznie grać w niedzielę. Ostateczną decyzję podjął PZKosz. Moglibyśmy grać w tygodniu, ale ze względu na Mikołajki to nie miałoby sensu - mówi Sobecki. Co na to klub z Dąbrowy? - To prawda, że chcieliśmy przełożyć spotkanie na niedzielę. Rozmawialiśmy, dzwoniliśmy, ale efektu nie było - odpowiada Wieczorek.
Niezadowolenie chorzowian można rozumieć, ale dziwić może taki przebieg meczu rozgrywanego akurat 6 grudnia. Tym bardziej, że wcześniej Alba zapraszała na trybuny dzieci i młodzież proponując im bezpłatny wstęp i okolicznościowe atrakcje. - Biorąc pod uwagę Mikołajki i zaproszone dzieci oraz kibiców z bólem serca przyjąłem tak bolesną porażkę. Nie byliśmy jednak w stanie sprostać rywalom. Po meczu nasi zawodnicy zrobili jednak dla nich akcję mikołajkowa, były konkursy, prezenty i spotkanie z zawodnikami - zapewnia Sobecki.
Występy koszykarzy z pierwszego zespołu w drużynach rezerw wywołują negatywne reakcje nie po raz pierwszy. W obecnym sezonie zawodników pełniących poważne role w Tauron Basket Lidze na parkiety II ligi wysyłali już m.in. w Asseco Gdynia i Treflu Sopot. - Kiedyś była reguła mówiąca, że kilku graczy z ekstraklasy jest "spalonych" i nie mogą występować w drugim zespole. To było dobre rozwiązanie, ale zostało zmienione. Ktoś w PZKosz powinien zastanowić się nad sensownością obecnych przepisów - zauważa Sobecki. Co na to Polski Związek Koszykówki?
- Na zarządzie PZKosz była prowadzona dyskusja na ten temat. Ostateczny wniosek był taki, że to wewnętrzna decyzja klubu kogo chce wysłać na mecz zespołu rezerw i nie będzie wprowadzony żaden limit. Można wykorzystać drugi zespół np. do ogrywania młodego zawodnika, koszykarza wracającego po kontuzji czy będącego bez formy - mówi dyrektor Wydziału Rozgrywek PZKosz Adam Romański. - W play-off obowiązuje przepis mówiący, że chcąc zagrać trzeba mieć na koncie minimum 50% meczów w rundzie zasadniczej. Dotyczy to zawodników posiadających licencję równoległą na grę w wyższej lidze i obowiązuje nie tylko koszykarzy z zespołów rezerw, ale także przy umowach szkoleniowych - zauważa Romański.
Tymczasem Klub z Chorzowa mogą czekać przykre konsekwencje, bowiem PZKosz przed obecnym sezonem wprowadził do regulaminu dyscyplinarnego dodatkowy przepis dotyczący sytuacji, w której drużyna nie wykazuje woli walki o zwycięstwo. W założeniu miał pozwalać związkowi na ukaranie ekip rywalizujących w Pucharze Polski i próbujących w oczywisty sposób uniknąć konieczności rozgrywania meczu w kolejnej rundzie. Takie podejrzenia zdarzały się w poprzednim sezonie w rywalizacji w PP kobiet. Ale poniższy zapis można również odnieść do sytuacji z meczu Alba - MKS II:
"Udowodniona manipulacja wynikiem meczu w związku z oczywistym brakiem dążenia do zwycięstwa lub stosowaniem zagrań niesportowych ? kara pieniężna dla klubu w wysokości do 100 000 zł, kara dyskwalifikacji dla osób związanych ze sprawą, w szczególności trenera, zawodnika, od 3 miesięcy do dożywotniej."
Co na to Sobecki? - Mimo iż podjęliśmy nierówną walkę, ktoś może chcieć nas ukarać dla przykładu i podreperowania budżetu związku, ale przecież różnica poziomów była bardzo duża. Liczba fauli świadczy o tym, że walczyliśmy do końca i nam zależało. Takie były założenia taktyczne. Wiedzieliśmy, że Dąbrowa słabo wykonuje rzuty wolne - ostatni mecz 40% - a świetnie rzuca za trzy punkty, ponad 40%. Obserwowałem również mecz ze Zgorzelcem, gdzie skuteczność zawodników pierwszego zespołu za trzy była jeszcze wyższa. Do tego znakomity szybki atak. Jedyną szansą były prędkie faule. Być może zawodnicy za bardzo ulegli tej opcji, ale innego pomysłu na grę z drużyną z ekstraklasy nie mieliśmy. Za dużo ambicji, a momentami bezradność i frustracja! Dodatkowo lekkie kontuzje odnowiły się na rozgrzewce kilku podstawowym zawodnikom i w końcówce meczu, gdy pozostało nas najpierw czterech, a później mniej mecz nie miał już znamion sportowej rywalizacji - tłumaczy trener Alby.
- Nie sadzę, żeby ktoś zdrowo myślący mógł próbować odnieść naszą grę do cytatu: "...manipulacji wynikiem meczu w związku z oczywistym brakiem dążenia do zwycięstwa lub stosowaniem zagrań niesportowych...?. Jeśli jest tutaj jakaś manipulacja, to raczej różna jakość składu przyjezdnych podczas rozgrywek ligowych. My nie mamy sobie nic do zarzucenia. Gdybyśmy wygrywali z zawodnikami z ekstraklasy, to pewno gralibyśmy teraz co najmniej w 1. lidze. Trudno bowiem obwiniać kogoś, kto jedzie maluchem, że nie wygrał wyścigu formuły 1 i karać go za to, że wypadł na kilku zakrętach - przekonuje Sobecki. - I jeszcze jedno, serdeczne gratulacje dla mojego przyjaciela Wojtka Wieczorka za świetne przygotowanie zespołu Dąbrowy. Myślę, że w drugiej lidze nie miałby sobie równych i gra mu się tutaj łatwiej niż w ekstraklasie - kończy szkoleniowiec Alby.