dąbrowsko - sosnowiecko - będzinskich! I powtarzam: władze tych miast powinny pomyśleć o stworzeniu "czegoś" na pograniczu naszych miast! I organizować tam majówki, dni miast, sylwestry, wośp-y iitd. itp....
ale gdzie - na lace? Komu sie bedzie chcialo tam dojezdzac i do tego chyba tylko samochodem, dla kazdego byloby na peryferiach.

Światełko do nieba z gór i z Zagłębia
Iwona Sobczyk, Marcin Czyżewski
2008-01-13, ostatnia aktualizacja 2008-01-14 08:34

O godz. 20, w porze tradycyjnego światełka do nieba, w Sosnowcu wystrzeliły w górę sztuczne ognie
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zagrała w niedzielę po raz 16. Wojewódzki finał, transmitowany na antenie TVP, odbył się w naszym regionie w Zawierciu, ale atrakcje czekały na uczestników zbiórki w wielu innych miastach.
Na tych, którym na finale w Zawierciu dokuczał wiatr i zimno, czekały rozgrzewające dania - grochówka przyniesiona przez strażaków i prażonki, które w dwóch ogromnych 200-litrowych garnkach przygotowały panie z kół gospodyń wiejskich kilku okolicznych miejscowości
Marian Kaziród, obsługujący butlę z helem do napełniania baloników, postanowił w oczekiwaniu na wieczorne "Światełko do nieba" zorganizować własną akcję. - Nazwaliśmy to "fasolka do nieba". Mamy mnóstwo balonów i 200 metrów sznurka, do którego je przywiązujemy - mówił, patrząc na kolorowy balonikowy sznur powiewający na wietrze.
Na tych, którym zimny wiatr dokuczył za bardzo, czekały rozgrzewające dania - grochówka przyniesiona przez strażaków i prażonki, które w dwóch ogromnych 200-litrowych garnkach przygotowały panie z kół gospodyń wiejskich kilku okolicznych miejscowości. - Ziemniaki, cebulka, boczek, kiełbaska, do tego przyprawy i na wierzch kapustka. Żeby pomóc dzieciom, warto się postarać - mówiła Elżbieta Łachan, przewodnicząca koła Bzowianek, która kierowała pracą przy jednym z garnków.
Ewa Kawka na finał przyszła z wnukami - siedmioletnią Natalką i półtorarocznym Jasiem. - Chcę oddać na licytację wyhaftowaną przeze mnie serwetę. A potem przejedziemy się kolejką, która dziś jeździ wokół Zawiercia - tłumaczyła pani Ewa.
Prócz serwety na licytację w Zawierciu trafiły m.in. kamizelka kuloodporna od antyterrorystów i mundur, który zagrał w "13 posterunku". Wysoko licytowano ważący ponad 11 kilogramów największy na świecie oscypek, który podobno ma zachować świeżość przez najbliższą dekadę, oraz liczący sobie 100 milionów lat amonit, który Orkiestrze podarował prezydent Zawiercia. Oscypek za 5 tys. kupiła firma produkująca nabiał. Amonit późnym wieczorem kosztował już 7,3 tys., ale walka trwała. - Według danych z godziny 21 z już oddanych puszek mamy 18 tys. Prawie połowa wolontariuszy jednak nadal zbiera - mówiła wieczorem Anna Dudzicz z zawierciańskiego sztabu.
W Sosnowcu o tej samej porze z puszek wysypano już ponad 64 tys. zł. Tu finał zorganizowały sosnowiecki i dąbrowski UM razem z samorządami dwóch uczelni: Wyższej Szkoły Biznesu i Humanitas. Organizatorzy spotkali się w pół drogi między oboma miastami, przed nowo otwartą halą Expo Silesia, gdzie wieczorem zagrała grupa Feel.
Na licytację trafiła tu m.in. jedna z trzech kilkumetrowych chochli, którymi przez cztery dni mieszano przygotowywaną specjalnie na finał zupę parzybrodę. Gotowaniem kierował Zbyszek Śliwiński, który przy okazji bił rekord Guinnessa. - Mamy jej ponad 11 tys. litrów. Rozdajemy ją już od rana i będziemy rozdawać też jutro, żeby nic się nie zmarnowało - mówił.
W Katowicach, w holu dworca PKP, stanęła największa puszka w regionie. - Ma półtora metra wysokości. Jest pięć razy większa niż normalna, zrobiona z grubej blachy, ale poza tym już niczym nie różni się od normalnej - mówił Piotr Babryła ze sztabu w Gimnazjum nr 1 w Katowicach. Zapowiadał, że sama puszka zostanie zlicytowana podczas przyszłorocznego finału.
Udział w Orkiestrze mogli wczoraj wziąć nawet ci, którzy postanowili wybrać się na narty do Szczyrku. Pod wyciągiem na Golgocie dyżurowały z puszkami 15-latki Karolina Byrt i Patrycja Olszowska. Co chwila ktoś do nich podjeżdżał i wrzucał pieniądze. - To pierwszy finał, w którym uczestniczymy i cieszymy się, że tu jesteśmy. Ludzie sympatycznie na nas reagują - mówiły.
Kto nie miał czasu, żeby wrzucić datek pod wyciągiem, mógł to zrobić już na trasie. Na nartach krążył tam bowiem 17-letni Grzesiek Przybyła. Łatwo go było namierzyć, bo oprócz puszki i identyfikatora miał przyklejone czerwone serduszko na policzku. - Chcemy, żeby Orkiestra dotarła wszędzie, nawet na stok. Narciarzom podoba się ten pomysł - powiedział, grzechocząc puszką.
O godz. 20, gdy nad Polską rozbłysło tradycyjne światełko, w Szczyrku zapłonęły ogniska.
W Węgierskiej Górce Orkiestra połączyła się z góralską tradycją. Zabawa zaczęła się tutaj od Niesopustu, czyli Przeglądu Grup Kolędniczych. Młodzieńcy byli przebrani w postacie spotykane kiedyś na wsi. Najważniejsze w grupach są jednak konie w bardzo kolorowych strojach ze specjalnym pióropuszem na głowie. Na szkolnym boisku kolędnicy dali pokaz winszowania i tańców obrzędowych.
W Wiśle można było wylicytować przejażdżkę ze znanymi kierowcami rajdowymi, m.in.: Kajetanem Kajetanowiczem, Sebastianem Fryczem i Łukaszem Sztuką. Chętnych nie brakowało, choć za taką niecodzienną frajdę trzeba było zapłacić nawet ponad tysiąc złotych! Za 17 przejażdżek zebrano prawie 6,5 tys.
Do niezwykłej licytacji doszło także w Cieszynie. Tam sprzedawano nocleg w najwyższym punkcie miasta, czyli w zabytkowej XIV-wiecznej wieży piastowskiej. - Poszedł za 70 zł. Z noclegu będzie można skorzystać w lecie, gdy noce są ciepłe. Zwycięzcy będą mogli spać nawet na szczycie, pod gołym niebem - zapewniała Marzena Legierska, szefowa cieszyńskiego sztabu WOŚP.