![]() |
![]() |
![]()
Post
#1
|
|
![]() IX :) ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Grupa: ADMINISTRATOR Postów: 9,260 Dołączył: pią, 15 sie 03 Skąd: DG IX Nr użytkownika: 8 Płeć: Mężczyzna GG: 1234567 Skype: test Tlen: test ![]() |
QUOTE ![]() Śmigłowiec domowej roboty Magdalena Warchala 2007-03-13, ostatnia aktualizacja 2007-03-14 13:24 Andrzej Matula, emeryt z Dąbrowy Górniczej, buduje śmigłowiec własnej konstrukcji. Ma nadzieję, że wehikuł, nad którym pracuje od kilkunastu lat, niebawem wzbije się w powietrze. ![]() Pan Andrzej w konstruowanym przez siebie śmigłowcu Śmigłowiec powstający w hali w Strzemieszycach jest już prawie gotowy. Ma silnik od volkswagena, sporo części od małego fiata. Wiele elementów pan Andrzej zrobił jednak sam: Instrukcji szukam w książkach - Instrukcji szukam w książkach, pytam znajomych pilotów. Potem uruchamiam tokarkę, o wykonanie większych elementów proszę znajomego, który ma pracownię odlewniczą. Dzięki temu oszczędzam, bo moje hobby, niestety, do najtańszych nie należy - wyjaśnia. Konstruowanie latających maszyn zafascynowało dąbrowianina już w dzieciństwie, kiedy bawił się w klejenie modeli. Później sam został instruktorem modelarstwa, zapisał się też do aeroklubu, by latać na "kukuruźnikach". W 1957 roku opracował pierwszy własny projekt śmigłowca. - Miała to być dość prymitywna konstrukcja. Zacząłem nad nią pracować, ale kazano mi opuścić halę, którą zajmowałem, a w kolejnym warsztacie śmigłowiec mi ukradziono - wspomina pan Andrzej, z zawodu mechanik górniczy. Sąsiadom śmigłowiec trochę przeszkadzał Dlatego budowę kolejnej maszyny rozpoczął we własnym garażu. - Przeszkadzało to trochę sąsiadom, którzy bali się, gdy robiłem próby na zewnątrz. Kłopotliwe było też każdorazowe składanie i rozkładanie śmigłowca, który nie mieścił się w garażu w całości - opowiada. Dlatego, gdy nadarzyła się okazja, przeniósł swą pracownię do Strzemieszyc: - Tu mam dużo miejsca zarówno w hali, jak i na podwórzu, gdzie zamierzam przeprowadzać próby lotów. To wcale nie jest niebezpieczne, bo odbywa się na specjalnie przygotowanym stanowisku, a śmigłowiec jest na uwięzi. Dopiero później, kiedy opanuję nawigację, wybiorę się w lot nad pobliską łąką. Nawet gdyby silnik nawalił, nie spadnę, bo śmigłowiec wejdzie w tzw. autorotację i wyląduje płynnie. Śmigłowce należą do najbezpieczniejszych maszyn latających, a jedyne, co może być ryzykowne, to lekceważenie warunków atmosferycznych - tłumaczy pan Andrzej. Jeśli nie uda mu się oderwać od ziemi, zapowiada, że podaruje śmigłowiec Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie, a sam wróci do klejenia modeli. ![]() -------------------- ![]() |
|
|
![]() ![]() |
![]() |
Wersja Lo-Fi | Aktualny czas: sobota, 11 października 2025 - 19:12 |