bardzo ciekawy wywiad z naszym (niestety) marszalkiem woj.
QUOTE
Dlaczego Częstochowa traci przy podziale unijnych pieniędzy
Rozmawiał Tomasz Haładyj2007-03-06, ostatnia aktualizacja 2007-03-07 12:38
Cztery województwa - pokrzywdzone przy podziale unijnych funduszy na lata 2007-13 - dostaną rekompensaty. Śląskie: ok. 200 mln euro. Wśród inwestycji zgłoszonych przez marszałka Janusza Moszyńskiego nie ma częstochowskiej. - Nie jest tak, że pieniądze się należą. Są szanse na ich otrzymanie, jeśli złoży się dobry projekt - mówi.
Fot. Grzegorz Skowronek / AG
Częstochowski wniosek - wart 28 mln euro - dotyczł budowy dwupoziomowych skrzyżowań DK 1 z al. Jana Pawła II, Wałami Dwernickiego i ul. Makuszyńskiego. Prezydent Tadeusz Wrona skomentował, że Częstochowa jest niechcianym dzieckiem województwa śląskiego, a pomijanie miasta w podziale unijnych pieniędzy ogranicza jego możliwości rozwoju.
Rozmowa z Januszem Moszyńskim
Tomasz Haładyj: 70 proc. biorących udział w internetowym sondażu "Gazety" uważa, że zostaliśmy skrzywdzeni przez Urząd Marszałkowski przy podziale 200 mln euro. Nie cieszy się Pan sympatią częstochowian.
Janusz Moszyński, marszałek województwa : Nie wyczułem tego podczas spotkań, a co najmniej dwa z nich - w kurii i u ojców paulinów - były bardzo sympatyczne.
Może to tylko dyplomacja...
- Przy podziale unijnych funduszy na rozwój nie należy kierować się sympatiami i antypatiami. Nie jest tak, że pieniądze się należą. Są szanse na ich otrzymanie, jeśli złoży się dobry projekt.
W subregionie częstochowskim mieszka 13 proc. ludności województwa, a partycypował on za poprzedniego marszałka w 2,5 procent unijnych funduszy, teraz - póki co - w 8. To efekt słabości projektów?
- Dobrze, że pan mówi, jak było przedtem. Częstochowa stawia zarzut, że jest źle, bo nie ma w zarządzie województwa swojego przedstawiciela. A tu słyszę, że gdy miała, to było gorzej. To trzeba się na coś zdecydować! Bo "tak czy owak Zenon Nowak".
Może wówczas były problemy osobowościowe... Wróćmy do owych 13 proc.
- Podział na subregiony jest sztuczny, tak jak nie można przywoływać jako dowodu tradycji gierkowskich granic województw. Częstochowskie istniało raptem 23 lata w 1000-letniej historii Polski. Równie uprawniona jest więc analiza, ile z tych 200 mln euro otrzymają poszczególne powiaty. Ten dostał tyle, a inny nic.
Tak nie można! 200 mln przeznaczone jest na duże inwestycje - małe powiaty nigdy nie będą aspirować do tych kwot.
- Dobrze, może podział na subregiony jest lepszy, ale jeśli mam być adresatem zarzutów, to powiem o podziale pieniędzy unijnych w obrębie subregionu częstochowskiego: 90 proc. ląduje w mieście, a powiaty częstochowski ziemski, kłobucki i myszkowski nie dostają prawie nic.
Dzieląc w skali kraju fundusze unijne, uznano, że proporcjonalnie więcej dostanie ściana wschodnia - w celu wyrównania szans. W województwie śląskim też widzę taki algorytm, tyle że odwrotny: biedniejszy, czyli subregion częstochowski, dostaje mniej.
- Powinniśmy porównywać projekty, które są lepsze - ze świadomością, że ktoś będzie bardziej zadowolony, inny mniej. Tak będzie zawsze, ale nie zgodzę się z podejściem, że subregionalnie będziemy domagać się równości, a dzieląc pieniądze w ramach subregionu, akceptować nierówność. Jak porównywać projekty, to wszędzie.
Wniosek częstochowski, choć dotyczył inwestycji w mieście, był wynikiem porozumienia wypracowanego przez cały subregion. Pan zarzucał, że złożono tylko jeden projekt.
- Nie czyniłem zarzutu, że tylko jeden. Nie mogę jednak zgodzić się z założeniem, że jeżeli ktoś składa jeden wniosek i jednocześnie stosuje filozofię "należy się po równo", to ma wynikać, że ten wniosek musi być koniecznie dofinansowany.
Wolałby Pan dostać więcej projektów do wyboru?
- Gdyby były dwa, trzy wnioski - i to różne - to byłaby znacznie większa szansa.
Podczas sesji sejmiku wojewódzkiego mówił Pan, że Częstochowa dostanie wkrótce obwodnicę autostradową i dlatego dwupoziomowe skrzyżowanie DK 1 z al. Jana Pawła II nie będzie już potrzebne. To świadczy o Pańskiej nieznajomości północnej części województwa, gdyż ruch z Warszawy i Łodzi do Krakowa oraz Katowic dalej będzie biegł "gierkówką".
- Nie był to argument wykluczający, bo nikt nie powiedział, że cały ruch przejmie A 1. Jednak, biorąc pod uwagę odciążenie DK 1 z dalekosiężnego tranzytu oraz bardzo mały stopień przygotowania inwestycji, to taki dało wynik w ocenie. Projekt z podobnego jak Częstochowa miasta, czyli Bielska, miał pozwolenie na budowę.
Argument byłby mocny, gdyby nie brak konsekwencji ze strony Urzędu Marszałkowskiego: Międzynarodowe Centrum Kongresowe w Katowicach też jest tylko pomysłem.
- Nie możemy wszystkich pieniędzy przeznaczyć na transport, bo zakwestionowałoby to Ministerstwo Rozwoju Regionalnego. Więc z transportowego wybraliśmy Bielsko.
Wiadomo od dawna, że wniosków infrastrukturalnych będzie dużo więcej niż unijnych pieniędzy na ten cel. Nic więc dziwnego, że samorządy starają się ulokować jak najwięcej inwestycji w pozakonkursowych pulach - takich jak ta z 200 milionami euro. Potem szanse będą już znikome: rozdzielono już 75 proc. wszystkich pieniędzy na transport na lata 2007-13.
- Prócz programów regionalnych są też sektorowe - i drogi krajowe [takie jak DK 1 - przyp. red.] do nich pasują. Wnioski składa się w ministerstwie transportu, a jeśli nie zostają tam uznane za priorytety, to znaczy, że mają mniejsze znaczenie niż inne. A wtedy środki lokalne nie mogą być a priori zastępnikiem. Zwłaszcza że my jesteśmy adresatami zastrzeżeń, że na Śląsku myśli się tylko o drogach, a nie o wzmacnianiu funkcji kulturalnych, edukacyjnych.
Gdy patrzę na szufladkę "kultura i edukacja", też widzę dno - bo gros pieniędzy pochłonie Muzeum Śląskie i biblioteka wyższych śląskich uczelni. A do tej szufladki aspirowałoby częstochowskie Centrum Kongresowe. Znów jesteśmy bez szans.
- Centrum edukacyjne w Częstochowie na liście priorytetów się znalazło.
To zupełnie inny projekt, o całkiem innym znaczeniu [hala sportowa i wydział nauk społecznych AJD - przyp. red.].
- Jednak nie można mówić, że nic się w tej dziedzinie w Częstochowie nie wydarzyło. Nie możemy całości pieniędzy przeznaczać na drogi. Przesyłając listę siedmiu inwestycji do Ministerstwa, musieliśmy tak wyważyć, by były różnorodne.
I są takie - w skali województwa. Tyle że gdy porównamy liczbę inwestycji drogowych w centrum województwa i na jego północy, to okaże się, że w regionie częstochowskim wychodzi zero.
- Można to też inaczej policzyć - sumując środki unijne na drogi z budżetu województwa, Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych. I w przeliczeniu na kilometry dróg. Wtedy okaże się, że w subregionie centralnym wydatki są najmniejsze, bo tu sieć dróg jest najgęstsza. Anglicy nie na darmo mówią, że czwartą, najgorszą kategorią kłamstwa jest statystyka. Żonglując liczbami, można wszystko udowodnić.
To działa w obie strony.
- Tak, ale ja się staram spokojnie i merytorycznie polemizować ze stwierdzeniem, że wydarzyła się ogromna krzywda. Tak się składa, że Częstochowa złożyła jeden wniosek i on odpadł - więc ta "krzywda" jest artykułowana subregionalnie. Z podobnymi żalami był u mnie prezydent Rudy Śląskiej - a złożył dwa wnioski. Jego krzywda jest dwa razy większa! Zabrze nic nie dostało. Bo na aż 43 wnioski na liście znalazło się tylko siedem!
Tyle że w centrum Śląska inwestycja prowadzona w jednym mieście często służy też okolicznym. Przykładem Drogowa Trasa Średnicowa: jednego roku jej budowa idzie na konto Świętochłowic, kolejnego - Gliwic. Ale cały czas jest to ta sama trasa, potrzebna kilkunastu miastom. Częstochowa jest sama.
- Tym niemniej subiektywne uczucie krzywdy występuje u każdego, kto złożył wniosek.
A obiektywnie - Częstochowa może mieć żal?
- Nie! Nie można tego rozpatrywać w tych kategoriach, bo to by oznaczało, że coś się należało i zostało komuś zabrane.
To jak Pan ocenia wnioski częstochowskie?
- Nie chcę się stawiać w roli sędziego. Życzę maksymalnej ilości sukcesów w konkursach otwartych. Tam będą jasno określone kryteria i punktacja.
Częstochowa i tu ma złe doświadczenia. Mówię o parkach podjasnogórskich, które (za poprzedniej kadencji) dostały dużo punktów, ale zarząd województwa arbitralną decyzją przesunął je na dalszą pozycję.
- Obiecuję, że przy otwartych konkursach punktacja będzie jawna. Problem mieliśmy teraz, kiedy Ministerstwo Rozwoju Regionalnego dało nam ledwie kilkanaście dni na zgłoszenie inwestycji.
I ta porażka bardzo Częstochowę boli, bo chodziło o dodatkowe pieniądze.
- Najchętniej w tak zorganizowanych zawodach bym nie uczestniczył. Bo gdy dostałem z ministerstwa warunki, wiedziałem, że będzie z tego awantura. W tak krótkim czasie nie da się przeprowadzić porządnego konkursu.
Jaką Pan widzi rolę subregionu częstochowskiego?
- Jura jest niezmiernie atrakcyjna turystycznie i w zasięgu dojazdu weekendowego.
Powtarza Pan stereotyp panujący na Śląsku: północ województwa to Jura, bo tam mamy chałupy.
- To nie jest stereotyp, to jest prawda.
Tam leży także drugie co do wielkości miasto województwa.
- Częstochowa nie jest niechcianym dzieckiem - przecież na liście 10 wojewódzkich projektów kluczowych ma aż trzy [remont Alei, prace konserwacyjne na Jasnej Górze, inwestycje w AJD - przyp. red.].
Ale kwotowo to znacznie mniej niż nasz 13-procentowy potencjał.
- Takie propozycje były i takie wybrano. Wartości wynikały z wniosków, a trzy na czternaście zakwalifikowanych z całego województwa to już 20-procentowy wynik. Gdyby propozycje częstochowskie były trochę lepsze albo na większe sumy, to by się okazało, że subregion ma większy udział. Ale wielu miast w ogóle nie ma na liście kluczowych projektów.
Północ województwa to Jura i...
- Dużą szansą jest budowa autostrady A1. Znacznie przybliży Częstochowę do lotniska w Pyrzowicach: naruszając nieco przepisy, będzie można dojechać do portu w pół godziny. To super warunki! Wzdłuż tej osi może nastąpić przyspieszony rozwój. Namawiałem samorządowców, by popatrzyli, jak się obrócić twarzą do autostrady, jak przy węzłach znaleźć miejsca pod nowe przedsięwzięcia gospodarcze - przede wszystkim produkcyjne. Warto tę lekcje odrobić, bo subregion częstochowski ma najwyższe w województwie bezrobocie - ok. 15 proc.
Gdyby częstochowski wniosek dotyczył połączenia miasta z autostradą...
- Gdyby był dobrze przygotowany, to zapewne dostałby dofinansowanie.
z GAZETA.PL
wychodzi na jaw cale chamstwo, aroganctwo, prostactwo marszalka odnosnie czestochowy - wiekszosc komentarzy pod adresem marszalka - wiadomo jakich (wsumie to ja sie im nie dziwie - bo po czestochowie tez jestesmy na czarnej liscie moszynskiego).
PS takie male sprostowanie - lista projektow ktore samorzady mialy przeslac to mialy byc ogolne projekty - bez dokladnych ustalen, dokumentow, studiow itp - wnioski zgłaszane nie musiały mieć pozwolenia na budowę ani studiów wykonalności, ani projektów technicznych. Urząd Marszałkowski prosił tylko o przesłanie karty projektu a ocena miała dotyczyć zgodności formalnej z kryteriami RPO woj slaskiego czy programu oper infrastruktura i środowisko.
A więc gadanie Moszynskiego ze wniosek nie był przygotowany to klamstwa i stek bzdur.
K.. gdzie ta solidarnosc calego woj. slaskiego - od dlluzszego czasu jest tak ze kokosy zbijaja miasta slaskie (nawet na glupuie komercyjne projekty a'la Podium - co nie powinno byc fiinansowane) - a reszta - glownie Czestochowa i Podbeskidzie nic nie dostaja - sory ale ja dziekuje za takie woj - wole juz przylaczyc sie do czestochowskiego i utworzyc woj... jurajskie?