
Centrum Krakowa opanowane przez banki
Dawid Hajok
2009-02-16, ostatnia aktualizacja 2009-02-16 12:12
Kordon banków otacza Stare Miasto coraz szczelniejszym pierścieniem. Przy Zwierzynieckiej jest ich już 14. Czy Kraków - podobnie jak inne polskie miasta - czeka kryzys przestrzeni publicznej?
Banki to śmierć dla miasta - ostrzegają socjologowie. Mają rację? Ludzi mogą przyciągać tylko kawiarnie, restauracje, galerie i kluby - twierdzą. Dla wielu miast w Polsce Kraków ze swoim Rynkiem Głównym przez lata był tego niedościgłym przykładem.
Zwierzyniecka czy Bankowa?
W centrum Krakowa coraz wyraźniej widać oznaki nasilającej się ekspansji banków. Coraz więcej placówek otwiera się też w sercu Starego Miasta. Na Rynku jest ich już sześć. Właśnie otworzył się kolejny. Aby zobaczyć prawdziwe objawy kryzysu przestrzeni, nie trzeba szukać daleko. Wystarczy tylko wyjść poza Planty. Ulice Zwierzyniecka, Stradom, Długa czy Starowiślna wieczorami pustoszeją. Banki uśmiercają tam lokalne życie.
"Kolejne placówki bankowe oblegają ul. Starowiślną. Jest gdzie wziąć kredyt, ale nie ma gdzie kupić chleba" - tak na internetowym forum "Gazety" żali się jeden z internautów. Inny dodaje: "Proponuję zmianę nazwy ulicy Zwierzynieckiej na Bankową. Jest tam 14 banków!".
W ten sposób w miastach powstają tzw. przestrzenie pustki. Pozornie przypominają one przestrzeń publiczną ale w rzeczywistości są niegościnne dla ludzi, zniechęcają już do samej myśli o dłuższym pobycie. Te białe plamy na mapach polskich miast socjologowie określają jako "niby-miejsca". Powstają, gdy rynek wypiera z przestrzeni miejskiej to, co jest znane i oswojone.
Zburzone proporcje
Biskup Alfons Nossol z Opola uznał niedawno na łamach "Gazety", że banki zniszczyły życie na opolskim rynku. - Niech banki powstają poza ścisłym centrum, na obrzeżach. Centrum powinno tętnić życiem. Być miejscem dialogu. A w Opolu zamiast dialogu mamy monolog, i to zanadto kapitalistyczny. Ci, którzy planują miasto, zapomnieli o jego duszy. Powinniśmy odzyskać te miejsca - apelował bp Nossol.
- W Paryżu przy każdym skrzyżowaniu są przynajmniej dwa bistra. U nas są co najmniej trzy banki. Źle jest, kiedy, idąc ulicą, mijamy cztery banki pod rząd. Nie ma już baru mlecznego, nie ma mojego sklepu spożywczego, nie ma też apteki, do której chodziłem. Jest za to kolejny bank. Miasto staje się "monofunkcyjne", następuje zaburzenie proporcji - twierdzi dr Zbigniew Beiersdorf, historyk sztuki i konserwator zabytków. - Nie mam nic przeciwko samym bankom, nawet w centrum i chociażby na Rynku. Uważam jednak, że pewna regulacja dla zachowania zdrowych proporcji jest potrzebna - dodaje.
W Katowicach władze chcą z "ubankowieniem" miasta walczyć. Świeżo odnowiona ul. Mariacka ma być jedną z nowych jego wizytówek. - Nie chcemy tam banków - zapowiedział Waldemar Bojarun, rzecznik katowickiego magistratu. Wyjaśnia, że banki są zamykane o godz. 17, a potem nikt już tam nie zajrzy. Z podobnym problemem boryka się Warszawa. Stołeczny ratusz zastanawia się już, co zrobić, by kolejne oddziały banków nie powstawały na ul. Marszałkowskiej.
Kryzys na lekarstwo
- Nic. Można wprowadzić ograniczenia w planach miejscowych, ale tego nie robimy. Nie chcemy nakładać nikomu kagańca. Sprawę zostawiamy wolnemu rynkowi. Banki dobrze płacą i nie możemy odbierać właścicielom kamienic tego źródła dochodów - stwierdza radny Grzegorz Stawowy (PO), przewodniczący Komisji Planowania Przestrzennego i Ochrony Środowiska RMK. - Myślę, że kryzys pomoże uregulować tę sprawę. Dyrektorzy banków już zapowiadają likwidację niektórych oddziałów - dodaje.
- Nie chcę być trywialny, ale swego czasu w magistracie pojawił się problem handlu obwoźnego. Chodziło o liczbę punktów sprzedaży precelków i pamiątek. Zostało to uregulowane przez uchwałę dotyczącą prawa lokalnego. Może i w tym przypadku należałoby pomyśleć o takim rozwiązaniu - zastanawia się Beiersdorf.
Szef biura prasowego w krakowskim magistracie Filip Szatanik stwierdza jednoznacznie: - Miasto posiada zbyt mało nieruchomości w centrum, aby samo mogło skutecznie regulować liczbę banków. Nikt w magistracie nie widzi też takiej potrzeby. Wręcz przeciwnie. Sam odczuwam, że w mieście jest jeszcze za mało bankomatów - pointuje