Agenci FBI szukali w szpitalu psychiatrycznym w San Diego dowodÓw w
sprawie o oszustwo ubezpieczeniowe. Po wielogodzinnym Żmudnym
przeglĄdaniu raportÓw finansowych szeŚĆdziĘsiĘciu agentÓw solidnie
zgŁodniaŁo. KierujĄcy dochodzeniem zadzwoniŁ wiĘc do lokalnej pizzerii.
WywiĄzaŁa siĘnastĘpujĄca telefoniczna konwersacja:
Agent: ChciaŁbym zamÓwiĆ 19 duŻych pizz i 67 puszek wody mineralnej.
Pizzeria: Gdzie mamy je dostarczyĆ?
A: Do szpitala psychiatrycznego Southwood.
P: Do szpitala psychiatrycznego?
A: Zgadza siĘ. Jestem agentem FBI.
P: Jest pan agentem FBI.
A: Zgadza siĘ. Jak prawie wszyscy tutaj.
P: I jest pan w szpitalu psychiatrycznym.
A: Zgadza siĘ. Tylko proszĘnie korzystaĆ z frontowych drzwi.
ZamknĘliŚmy je na klucz. BĘdziecie musieli obejŚĆ dookoŁa do tylnego
wejŚcia, Żeby dostarczyĆ pizze.
P: I mÓwi pan, Że jest pan agentem FBI?
A: Zgadza siĘ. Kiedy moŻecie je dostarczyĆ?
P: I jest pan w Southwood?
A: Zgadza siĘ. Jak szybko je dostarczycie?
P: I wszyscy w Southwood to agenci FBI?
A: Zgadza siĘ. Siedzimy tu caŁy dzieĹ i konamy z gŁodu.
P: Jak zamierza pan zapŁaciĆ?
A: Mam ksiĄŻeczkĘczekowĄ.
P: I wszyscy jesteŚcie agentami FBI?
A: Zgadza siĘ, wszyscy tutaj to agenci FBI. BĘdzie pan pamiĘtaŁ, Że
pizze i wodĘtrzeba zanieŚĆ do tylnego wejŚcia? ZamknĘliŚmy drzwi frontowe.
P: Nie sĄdzĘ.
[sygnaŁ]