IPB

Witaj Gościu ( Zaloguj | Rejestruj )

7 Stron V  « < 5 6 7  
Reply to this topicStart new topic
> Schronisko dla zwierząt w DG, Opinie
BadMan
post czw, 02 cze 2011 - 22:26
Post #121


UZYTKOWNIK


Grupa: Użytkownik
Postów: 14
Dołączył: pią, 23 mar 07
Nr użytkownika: 613



CYTAT(st1111 @ sob, 23 kwi 2011 - 20:34) *
Schronisko jest bezwzględnie potrzebne gdyż trzymanie dzieci w tym samym mieszkaniu co psa to rodzaj gry o życie tego dziecka.


Ja bym z chęcią Ciebie trzymał w schronisku z dala od komputera bo za takie brednie co wypisujesz powinieneś dostać dożywotniego bana na internet.

Właściwie nie wiem po co dyskutować na takie tematy czy ma powstać schronisko dla zwierząt czy nie. Oczywiste jest, że powinno powstać i to jak najszybciej a władzę w nim przekazać pod opiekę jakiemuś towarzystwu opieki nad zwierzętami a nie cioci, babci czy wujkowi bo akurat są bezrobotni. W wielu miastach oprócz schronisk powstają specjalne wybiegi dla psów, ogrodzone na wzór placów zabaw dla dzieci. Dlaczego nikt jeszcze nie nie poruszył takiego tematu ? Zamiast użalać się na psie kupy można ogrodzić teren i zrobić wybieg dla psów - myślę, że każdy właściciel wolałby puścić swojego pupila na takim placu. Osobiście wolałbym schronisko dla psów niż molo na Pogorii - bo ani ono piękne ani potrzebne. Chyba tylko po to aby pijane małolaty miały skąd skakać na główkę.. pozdrawiam
Go to the top of the page
 
+Quote Post
Arbas
post pon, 06 cze 2011 - 00:46
Post #122


UZYTKOWNIK
******

Grupa: Użytkownik
Postów: 1,023
Dołączył: czw, 16 lis 06
Nr użytkownika: 307



CYTAT(BadMan @ czw, 02 cze 2011 - 19:26) *
CYTAT(st1111 @ sob, 23 kwi 2011 - 20:34) *
Schronisko jest bezwzględnie potrzebne gdyż trzymanie dzieci w tym samym mieszkaniu co psa to rodzaj gry o życie tego dziecka.


Ja bym z chęcią Ciebie trzymał w schronisku z dala od komputera bo za takie brednie co wypisujesz powinieneś dostać dożywotniego bana na internet.

Właściwie nie wiem po co dyskutować na takie tematy czy ma powstać schronisko dla zwierząt czy nie. Oczywiste jest, że powinno powstać i to jak najszybciej a władzę w nim przekazać pod opiekę jakiemuś towarzystwu opieki nad zwierzętami a nie cioci, babci czy wujkowi bo akurat są bezrobotni. W wielu miastach oprócz schronisk powstają specjalne wybiegi dla psów, ogrodzone na wzór placów zabaw dla dzieci. Dlaczego nikt jeszcze nie nie poruszył takiego tematu ? Zamiast użalać się na psie kupy można ogrodzić teren i zrobić wybieg dla psów - myślę, że każdy właściciel wolałby puścić swojego pupila na takim placu. Osobiście wolałbym schronisko dla psów niż molo na Pogorii - bo ani ono piękne ani potrzebne. Chyba tylko po to aby pijane małolaty miały skąd skakać na główkę.. pozdrawiam


Ten krzywy pomost nazywasz molem?


Go to the top of the page
 
+Quote Post
.tomy
post pią, 01 lip 2011 - 19:41
Post #123


UZYTKOWNIK
**

Grupa: Użytkownik
Postów: 70
Dołączył: sob, 16 paź 10
Nr użytkownika: 4,166
Płeć: Mężczyzna



Witam.

Jak wiecie zakończyły się konsultacje społeczne w Sosnowcu dotyczące posadowienia schroniska dla zwierząt.
Wyniki są już znane, ulica wybrana można rozpocząć czczenie Pana.
Sosnowiec wzorem czegokolwiek jest żadnym, kooperacje biznesowe z tym miastem na szczęście już nie stoją pod znakiem zapytania, po prostu ich nie będzie.
W chwili obecnej Dąbrowa Górnicza może podjąć trudny temat rozpoczęcia procedury zmierzającej do utworzenia schroniska dla zwierząt na skalę Państwa naszego, na skalę jakości, a nie wydanych pieniędzy jak to u nas w kraju bywa.
Można przytłoczyć naród fakturą, można też potraktować wreszcie mieszkańców miasta bardziej humanitarnie i pozwolić im wreszcie na decydowanie co jest miastu potrzebne, a co jest fikcją sopocką.
Mam nadzieję, że tak się stanie, wszak Panu Prezydentowi zależało podczas ostatniej rozmowy na pozytywnym wyjściu, gdyż sam kocha zwierzęta.

Dziękuję.
Z poważaniem
Tomasz N.
Go to the top of the page
 
+Quote Post
.tomy
post sob, 23 lip 2011 - 16:15
Post #124


UZYTKOWNIK
**

Grupa: Użytkownik
Postów: 70
Dołączył: sob, 16 paź 10
Nr użytkownika: 4,166
Płeć: Mężczyzna



Witam.

Powracamy do tematu trochę szerzej, aczkolwiek bezwzględnie istotnie.

Obywatelski projekt ustawy o prawach zwierząt nie ma szans - w tej kadencji. Co zamiast ?

Wygrały spoty i billboardy, przegrały zwierzęta. Dwa tygodnie temu w sejmie został złożony obywatelski projekt ustawy o zwierzętach wraz z ponad dwustoma tysiącami podpisów. Niestety już wiadomo, że nie doczeka on głosowania w tej kadencji parlamentu.
Niestety nie ma szans przebić się podczas kampanii wyborczej, a poza tym projekt został złożony bardzo późno, właściwie na ostatniej prostej prac tego sejmu. Ale jest jeszcze szansa by w tym roku poprawić zwierzętom los. Sejm pracuje nad tak zwaną małą nowelizacją ustawy o ochronie praw zwierząt, która ma zawierać kilka ciekawych rozwiązań. Jednak niestety z pewnością nie znajdą się w niej sztandarowe i co za tym idzie najdalej idące zmiany proponowane przez organizacje pozarządowe zrzeszone w Koalicji dla zwierząt.

Czego boją się posłowie?

- Ci, którzy w tej chwili przygotowują małą nowelizację powiedzieli, że nasz projekt to zupełnie nowa ustawa i ja się z tym zgadzam, bo rzeczywiście wiele zapisów jest nowych - mówi Monika Nowicka z warszawskiego oddziału Towarzystwa opieki nad zwierzętami - Na samym początku byli posłowie, którzy z nami współpracowali, natomiast przerazili się ogromem zmian, "restrykcyjnością" - cytuję jak to było uzasadnione - i wycofali się wreszcie.

Co zatem mogło wystraszyć posłów? W małej nowelizacji nie znalazły się zapisy dotyczące zwierząt gospodarskich, nie jest także jeszcze pewne czy znajdzie się w niej zakaz trzymania psów na uwięzi. Warto przypomnieć tu opinię Eugeniusza Kłopotka z PSL, który swego czasu stwierdził, że psy trzymane na łańcuchach to polska tradycja.

Będzie trochę lepiej

Z drugiej strony mała nowelizacja wprowadzi kilka istotnych zmian. Ewa Gebert, prezes towarzystwa ochrony zwierząt "Animals", wylicza:- Chroni zwierzęta towarzyszące, poprawia los zwierząt w schroniskach. Jest także zapis dotyczący zakazu prowadzenia schronisk dla zwierząt przez podmioty inne niż samorządy lub organizacje społeczne porządku publicznego, których statutowym celem jest ochrona zwierząt. Ten ostatni zapis, gdyby wszedł w życie, oznaczałby koniec schronisk prowadzonych w celach zarobkowych, a tym samym brak pracy dla hycli i koniec niewyjaśnionych "zniknięć" dziesiątek zwierząt ze schronisk.
To za mało

Mała nowelizacja to dla organizacji broniących praw zwierząt zdecydowanie za mało. Nie zamierzają składać broni i liczą, że uda się przeforsować ustawę w kolejnej kadencji parlamentu. - My chcemy żeby nasz projekt zabezpieczył prawa zwierząt na lata, nie na dziś, nie do wyborów, ale na długie lata - mówi Monika Nowicka. Zmiany jednak przydałyby się zdecydowanie już teraz - najlepszym dowodem jest fakt, że jak co roku w wakacje rozpoczyna się sezon porzucania zwierząt. I mimo tego, że prawo wyraźnie tego zakazuje, służby i wolontariusze wzywani są do kolejnych porzuconych.

Schemat jest banalnie prosty: pan na wakacje - zwierzę na ulicę, albo co gorsza, do lasu. Piotr Mostowski z warszawskiego eko-patrolu straży miejskiej mówi, że w tym roku niestety liczba takich przypadków jest większa. - Jeżeli faktycznie przyjeżdżamy i widzimy, że ktoś wyrzuca psa, wtedy w myśl ustawy o ochronie praw zwierząt z 21 sierpnia 1997 roku, artykuł 6 ustęp, który drugi dokładnie mówi: kara grzywny, pozbawienie wolności do roku czasu. Zawiadamiamy organ ścigania, w tym wypadku policję. Gorzej gdy nie ma winnego, a niestety jak mówi Ewa Gebert, prezes towarzystwa ochrony zwierząt "Animals", takich przypadków jest znacznie więcej.

Trzeba zaczipować

- Psy przywiązywane są do drzew, do słupów i wtedy nie ma szans na znalezienie właściciela, jeśli nie było świadków - mówi Gebert. Co wtedy? Aktualnie praktycznie nic, ale organizacje pozarządowe i strażnicy mówią jednym głosem - pomógłby obowiązek czipowania zwierząt. Wtedy zawsze można by trafić do właściciela. Zapis o obowiązku czipowania znalazł się w projekcie ustawy przygotowanym przez Koalicje dla zwierząt, ale niestety w małej nowelizacji przygotowywanej w sejmie już nie. Pomysł wydaje się dobry, choć powstaje pytanie jak go egzekwować, w końcu trudno sobie wyobrazić pytanie każdego właściciela psa czy zwierzę jest zaczipowane. Monika Nowicka uważa jednak, że jest to wykonalne.

Pieśń przyszłości

- Można strażników miejskich wyposażyć w czytnik i tak jak policja legitymuje osoby pijące w parkach, czy na przystankach, tak jak sprawdza się czy samochody są dobrze zaparkowane, dokładnie tak samo strażnik może podejść do właściciela, który jest z psem na spacerze i sprawdzić czy zwierzak jest zaczipowany. To jednak zdecydowanie pieśń przyszłości. Obywatelski projekt ustawy o prawach zwierząt, oczywiście jeśli przyjmą go posłowie, miałby szansę wejść w życie najwcześniej za rok, a jeśli nawet do końca tej kadencji zostanie przyjęta mała nowelizacja - nie rozwiąże problemów porzucania. Wciąż pozostaje kwestia egzekwowania prawa w ogóle.

- Porzucanie jest znęcaniem się nad zwierzętami - zwraca uwagę Gebert - takie sprawy przekazujemy do prokuratury. Niestety bardzo często prokuratura i sądy traktują znęcanie się nad zwierzętami jako niską szkodliwość społeczną i w tej kwestii jest dramat.I tu niestety nawet zmiany prawne niewiele mogą pomóc.


Źródło: Tokfm.pl

Jutro 24 lipca godz. 13.00-15.00 w TOK FM o poselskim projekcie nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt.

Jurek Duszyński o Ustawie i ważnych sprawach:
Zgadzam się, że zmiany poselskie przynoszą postęp , jednak dotyczą one głównie psów i kotów. Jednak kiedy w końcu zobaczy się nie tylko gehennę tysięcy psy i kotów, a też milionów w Polsce zwierząt gospodarskich w ciasnych warunkach, nigdy nie widzących światła? Obcina się im ogony, dzioby u ptaków. Wdychają bardzo toksyczne gazy z własnych odchodów, leżakowanych pod podłogą przez kilka miesięcy. Nawet obsługujący lekarze weterynarii piszą, że oni sami chorują pracując na tych fermach. To, jak ma być zwierzę zdrowe – ustawowy wymóg ochrony zwierząt!!! Nie mówiąc, że mięso z tych "zdrowych warunków" każe się kupować konsumentowi. W skuteczność w kontrole Inspekcji Weterynaryjnej nawet powątpiewa nawet Najwyższa Izba Kontroli!!!
Organizacjom wciska się informację, że dopiero całkiem nowa ustawa, może to zmienić, a nie poprawki do obecnej. Przecież odebranie de facto Towarzystwu Opieki nad Zwierzętami i innym organizacjom nadzoru nad ustawą do Inspekcji Weterynaryjnej, zostało wprowadzone właśnie w ZMIANACH do obowiązującej ustawy w 2002 roku !!! - orka.sejm.gov.pl/proc4.nsf/opisy/339.htm .
Polecam też audycję w TOK FM z 17.04.2011 r. bi.gazeta.pl/im/4/9453/m9453574.mp3. Zwracam uwagę, na słowa prof. dr hab. Andrzeja Elżanowskiego zacytowane na końcu audycji z jego udziałem "Lis pilnuje kurnika", o Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz podległej jemu Inspekcji Weterynaryjnej nadzorującej ustawę o ochronie zwierząt. Wystarczy spytać jakąkolwiek organizacje zajmującą się prawami zwierząt jak wygląda nadzór tych organów w tej materii.
Dlaczego nie można obecnie zmienić nadzoru nad ustawą i dokonać wpisów jednoznacznie wskazujących, na niezależność od Inspekcji Weterynaryjnej uprawnień kontrolnych dla organizacji? Jeśli to się nie zmieni, to będzie fikcja, o czym mówił również wcześniej prof. Elżanowski.
Propozycja organizacji ( www.koalicja.org.pl/ .) m.in. to przejęcie nadzoru przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracyjnych i powołanie Krajowej Inspekcji ds. Zwierząt w tym umożliwienie organizacjom niezależnych kontroli dobrostanu zwierząt.

24 lipca godz. 13.00-15.00 w TOK FM o poselskim projekcie nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. O, Można też dzwonić i zadawać pytania w czasie audycji tel. 22 444 40 44 lub weekendewy@tok.fm . TOK FM można słuchać na żywo przez internet: www.tokfm.pl/Tokfm/0,0.html (Kliknąć w "Słuchaj online", na górze po prawej stronie, a potem wybrać odpowiedni program do słuchania).

Jurek: pl-pl.facebook.com/people/Jurek-Duszyński/100001660926141


Niestety Dąbrowa Górnicza nadal w trakcie pertraktacji o trajektorii wykonalności nienakazującego politycznie zbędnego, społecznie popartego projektu zmiany świadomości czyli niby wiesz niby nie i niech tak zostanie, każdy może strugać chcącego, ale zawsze jest "ALE"

Z poważaniem
Tomasz N.
Go to the top of the page
 
+Quote Post
.tomy
post czw, 11 sie 2011 - 09:41
Post #125


UZYTKOWNIK
**

Grupa: Użytkownik
Postów: 70
Dołączył: sob, 16 paź 10
Nr użytkownika: 4,166
Płeć: Mężczyzna



Witam.

Temat schroniska ciąg dalszy...

Nie ma tygodnia bez szokujących doniesień z kolejnych schronisk: katastrofa humanitarna w Korabiewicach, eksterminacja psów w Starachowicach, decyzja lekarza weterynarii o zamknięciu schroniska w Celestynowie. Co się dzieje?

– Komuś leje się woda z wanny, zalewa łazienkę, a on podstawia kolejne wiaderka i miski, dopóki ktoś mu nie poradzi: zakręć kran idioto – opisuje Tadeusz Wypych z Fundacji dla Zwierząt Argos. – Z bezdomnymi zwierzętami jest podobnie. Urzędnicy traktują je jak stado, które społeczeństwo z pewnych względów postanowiło hodować w schroniskach. A to jest strumień, który przez system schronisk przepływa jak przez olbrzymią rurę; żywioł, nad którym nikt nie panuje.

Gdzie one są?

Kilka lat temu Tadeusz Wypych zaczął liczyć. Z jednej strony psy, za których wyłapanie zapłaciły gminy, a z drugiej psy przyjęte do schronisk. I wyszło gigantyczne manko. Manko to powiększa się jeszcze, gdy doliczyć psy, które w niejasnych okolicznościach znikają już na miejscu, w schroniskach. Są placówki, gdzie liczba zaginionych zwierząt sięga 70–80 proc. Przyjęto je, ale ich nie ma. Gdzie się podziały? Na to pytanie nikt nie potrafi precyzyjnie odpowiedzieć. Część ginie w umieralniach, takich jak ta w gminie Krężel, gdzie w działającej pod szyldem przytuliska stodole stłoczono ponad 200 zwierząt: wycieńczonych, chorych, zagłodzonych, przetrzymywanych razem z padłymi już psami. Bywa tak jak w Starachowicach. Prawo nie pozwala usypiać psów tylko z tego powodu, że są bezdomne, więc radni przegłosowali, że psy biegające bez nadzoru uznaje się za nadmiernie agresywne. W ciągu trzech lat uśpiono na tej podstawie prawie 400 zwierząt. Zdarza się, że hycel odstawia psy do własnego schroniska, które istnieje tylko pod postacią pieczątki. Co z psami? Może je usypia, a może wypuszcza. To się nawet bardziej opłaca, bo można je wyłapać ponownie i znowu zainkasować pieniądze.

Do 1997 r. psy trafiające do schroniska, których w ciągu dwóch tygodni nikt nie odebrał ani nie adoptował, można było uśpić. Ustawa o ochronie zwierząt, rozpoczynająca się deklaracją, że zwierzę nie jest rzeczą, nakłada na państwo obowiązek opieki nad nimi. Tylko że to samo państwo przyjęło ustawę o czystości w gminie, która ma zapewnić ludziom ochronę PRZED bezdomnymi zwierzętami, traktując je jak inne odpady komunalne typu szambo czy śmieci. Trzeba się ich pozbyć.

Najlepiej tanio. Reaktywowano instytucję hycla, a kwestię opieki urynkowiono. Gminy negocjują z hyclami i schroniskami opłaty za wyłapanie i przyjęcie psa. Kiedyś było to średnio 200–300 zł. Dziś stawki sięgają 2,5 tys. zł (choć bywa, że i 50 zł). To może być naprawdę intratny biznes, zwłaszcza gdy wymyśli się sprawny mechanizm upłynniania zwierząt. Schroniska stały się ogniwem tego systemu. Umowa o przyjmowaniu gminnych psów to cyrograf, który prędzej czy później zmienia te miejsca w piekło dla zwierząt. Każdy przyjęty pies przynosi w zębach pieniądze. Problem w tym, że jednorazowo. Gdy się kończą, trzeba przyjąć następne zwierzęta. To błyskawicznie prowadzi do zagęszczenia, które psy albo regulują same, zagryzając się, albo trzeba je jakoś inaczej eliminować. Dobrze, gdy za pomocą zastrzyku, a nie łopaty.

Małe i molochy

To nie znaczy, że nie ma dobrych schronisk. Są takie, w których fantastycznie działa wolontariat, a upłynnianie zwierząt odbywa się poprzez adopcje. Przy czym – według Haliny Sztreker, wiceprezeski fundacji prowadzącej schronisko w podwarszawskim Milanówku – dobre schronisko to schronisko małe. – 200, góra 250 psów. Tyle można ogarnąć. Większa liczba zmienia się w bezimienną masę – tłumaczy.

W Milanówku jest teraz 120 psów. Mogłoby być więcej, ale obowiązuje tu zasada, że we wspólnym boksie można łączyć tylko psa z suką, bo dwa psy będą się gryzły. A suk jest mniej. Kierowniczka Janina Orłowska obchodzi co rano wszystkie boksy i sprawdza: ten chory, temu oczy ropieją, ten ma rozwolnienie. Wiadomo, czym trzeba się zająć. Co sobotę przyjeżdżają tu wolontariusze. Każdy pies wyprowadzany jest do lasu na spacer, głaskany, wyczesywany. W ten sposób udało się zresocjalizować nawet amstafy, zarekwirowane z miejsca, w którym organizowano walki psów. Schronisko ma podpisane umowy z gminami, ale na konkretną liczbę zwierząt, np. z Milanówka przyjmują 30 psów rocznie.

Problem w tym, że wiele polskich schronisk to molochy gromadzące po 600–700 zwierząt. Warszawski Paluch jest bodaj największym schroniskiem miejskim w Europie. Dziś przebywa tam ok. 2,3 tys. psów. Nie ma tragedii, bo to duże miasto. Sporo zwierząt to zguby, których szukają właściciele. W dużym mieście łatwiej także organizować adopcje.

Gorzej jest w położonych na odludziu schroniskach, prowadzonych często przez samotne kobiety. Poświęcają majątek, by kupić kawałek ziemi i stworzyć tam azyl dla bezdomnych, harują jak wyrobnice od rana do nocy, żyją na granicy ubóstwa. Trudno kwestionować ich dobre intencje, ale w pewnym momencie tracą kontrolę, przestają sobie radzić. Dla Violetty Villas, zatrzaśniętej przez kilka dni w domu z kilkudziesięcioma psami, mogło się to skończyć utratą życia.

Nie potrafią odmawiać, biorą każde zwierzę. Niestety, często też nie potrafią żadnego oddać. Włącza się mechanizm opisany w zachodniej literaturze jako animal hoaring syndrome, co można przetłumaczyć jako syndrom kolekcjonera zwierząt. Polega on na gromadzeniu nadmiernej liczby psów czy kotów, którym nie jest się w stanie zapewnić podstawowych warunków do życia. Kolekcjoner nie przyjmuje do wiadomości, że sobie nie radzi, nie dostrzega cierpienia stłoczonych, chorych, niedożywionych stworzeń. Jest przekonany, że ma szczególny dar porozumiewania się ze zwierzętami. Na to nakłada się nieufność do ludzi i podejrzliwość, co sprawia, że takim osobom bardzo trudno pomóc.

Przyjęte nieefektywnie

Niedawny reportaż TVN z Korabiewic pokazał rzeczy wstrząsające: poranione, chore psy, których nikt nie leczy, zagryzione szczeniaki, niesterylizowane suki, które mnożą się bez kontroli. To straszne zakończenie pięknej historii.

Magda Szwarc przepracowała ćwierć wieku jako księgowa w Zakładzie Widowisk Cyrkowych. Widziała, co się dzieje podczas tresury, i jak mogła, walczyła o zwierzęta. Pokochała niedźwiedzie i postanowiła, że po przejściu na emeryturę stworzy dla nich azyl. Wykupiła ziemię w okolicach Puszczy Mariańskiej i sprowadziła się tam z kilkunastoma psami, które przygarnęła podczas podróży po Polsce z cyrkowym taborem. Zbudowała gawry dla kilku niedźwiedzi. Potem pojawiły się konie, wykupywane z transportów do Włoch; krowy, które przyprowadził wójt, bo błąkały się po lesie. I coraz więcej psów. Głównie podrzucanych, bo jak po okolicy rozejdzie się fama, że jest ktoś, kto nie odmawia, to nie ma zmiłuj.

To ciągle jeszcze było do opanowania. W 2000 r. Magda Szwarc została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Polski za pomoc zwierzętom. Tragedia zaczęła się, gdy podpisała umowy z okolicznymi gminami i hycel bez umiaru zaczął zwozić do Korabiewic psy. Schronisko weszło w patologiczny system, na co nałożył się syndrom kolekcjonera. Ludzie, którzy przyjeżdżali po zwierzęta, wyczekiwali godzinami pod bramą i byli przepędzani.

– Wiele adopcji wyglądało tak, że wolontariuszka łapała psa na ręce i uciekała przed Magdą – opowiada Cezary Wyszyński z fundacji Viva, która przez pewien czas próbowała współpracować ze schroniskiem. – Kiedyś znaleźliśmy dom dla husky, który w Korabiewicach żył na łańcuchu. Człowiek przyjechał po niego ze Śląska, miał tam kilka ogrodzonych hektarów, gdzie pies mógłby się wybiegać. Czekał weterynarz. A Magda psa nie oddała, bo, jak mówiła, pies jej powiedział, że woli być u niej na łańcuchu. Zaczęła dokarmiać szczury, bo to też zwierzęta. Za pieniądze zebrane przez uczniów na karmę dla psów kupiła kangura.

Wolontariusze Vivy od kilku lat alarmowali, że w Korabiewicach dzieje się dramat. Alarmował Tadeusz Wypych, który zrobił bilans i wyszło mu, że 70 proc. psów wyłapanych i przywiezionych do Korabiewic gdzieś znika. W 2005 r. wyłapano do schroniska prawie 1500 psów, a przyjęto 270. Zawiadomiono prokuraturę. W śledztwie Magda Szwarc tłumaczyła, że ta różnica to uśpione ślepe mioty, ponad 100 psów trzeba było uśpić podczas odławiania, prawie 200 padło wskutek zatrucia, a reszta uciekła lub została adoptowana. Sprawę umorzono. Prokuratura uznała, że brakujące psy zostały do schroniska przyjęte, tyle że „nieefektywnie”. Po telewizyjnym reportażu ponownie zajęła się Korabiewicami.

Przymknięte oczy

Nikomu specjalnie nie zależy, żeby sprawdzić, co naprawdę dzieje się w schroniskach. Gminy, opłacając hycla, kwestię opieki nad bezdomnymi zwierzętami mają odhaczoną, a nadzór Inspekcji Weterynaryjnej okazał się całkowitą porażką. – Jest to nadzór jawnie pozorny, bo inspektorzy to urzędnicy, których głównym zajęciem jest sprawdzanie jakości mięsa. Bilans zwierząt w schronisku niespecjalnie ich interesuje – mówi Tadeusz Wypych.

– Gdyby nie ślepota urzędników Inspekcji Weterynaryjnej, tych najbardziej drastycznych przypadków dałoby się uniknąć – dodaje prof. Andrzej Elżanowski, zoolog i działacz prozwierzęcy.

Faktycznie, najgorsze mordownie, jak choćby ta w Krzyczkach, w której przepadły tysiące psów (POLITYKA 4/08), długo działały pod nadzorem inspekcji, która nie miała zastrzeżeń. Jak opisuje Tadeusz Wypych, wręcz namawiała przedstawicieli organizacji społecznych do przymknięcia oka na niedociągnięcia. Zdarza się, że IW toleruje finansowanie z publicznych pieniędzy niezarejestrowanych schronisk.

Wymiar sprawiedliwości także nie pomaga w walce z bezdomnością. Nikt jeszcze w Polsce nie został uznany za winnego porzucenia zwierzęcia czy zaniechania opieki. Wanda Dejnarowicz, dyrektorka schroniska na Paluchu, złożyła w zeszłym roku 22 wnioski na policję i do prokuratury o wszczęcie postępowania wobec właścicieli psów, które udało się zidentyfikować dzięki czipom. Kończy się to dwojako: albo umorzeniem, albo odmową wszczęcia.

Zdarza się, w najbardziej szokujących i nagłośnionych medialnie przypadkach, że sprawy prowadzących schroniska kończą się wyrokiem; oczywiście w zawieszeniu. Ale nie zdarzyło się jeszcze, by do odpowiedzialności zostali pociągnięci urzędnicy lokalnych władz, którzy tę działalność zlecali i finansowali.

Gdy fundacji prowadzącej schronisko w Krzyczkach już odebrano zwierzęta jako ofiary znęcania się, prezydent Pruszkowa przez kolejny rok posyłał tam psy. Prowadzący w tej sprawie śledztwo asesor dopatrzył się w działalności prezydenta pewnych uchybień formalnych, ale uznał, że jego działanie było „nakierowane na osiągnięcie konkretnych celów w zakresie szeroko rozumianej ochrony środowiska”.

– Przypadków, gdy gminy de facto płaciły za przestępstwo, pilotowaliśmy kilkadziesiąt. W żadnym nie ma zarzutów – mówi Tadeusz Wypych. – Prokuratury i sądy podzielają powszechne wśród urzędników przekonanie, że ich zadanie polega na usuwaniu zwierząt.

Eutanazja po polsku

W układance, która w krajach Europy Zachodniej składa się na system rozwiązywania problemu bezdomności, oprócz edukacji, adopcji, sterylizacji i czipowania, czyli systemu identyfikacji zwierząt, jest jeszcze jeden element: eutanazja. W Polsce temat tabu. – Nie ja im dawałam życie, nie ja będę odbierać – kwituje problem Izabela Działak, kierująca schroniskiem w Celestynowie. Wiele schronisk szczyci się tym, że nie usypia. Małe, prywatne schroniska, które potrafią zapewnić zwierzętom godne warunki, mogą sobie na to pozwolić. Pytanie, czy mogą wszystkie. Czy przetrzymywanie zwierzęcia latami w ciasnym boksie bez kontaktu z człowiekiem jest naprawdę lepsze niż zastrzyk morbitalu?

– Rozmowy nie ułatwia plaga hycli i schronisk-mordowni, których działalność polega na eksterminacji psów – mówi prof. Andrzej Elżanowski. Sam podczas prac nad nowelizacją ustawy o ochronie zwierząt przekonał się, jakie ten temat wyzwala emocje: – Otacza go atmosfera jakiegoś mistycyzmu, katolickiej idei świętości życia, nawet kosztem cierpienia.

– Nie trzeba długo czekać, by padło magiczne słowo: holocaust – przyznaje dr Maciej Onyszkiewicz. Odczuł to na własnej skórze, gdy pod koniec lat 90. z fundacją Animals prowadził schronisko na Paluchu. Gdy je przejmowali, trafiało do niego rocznie około 5 tys. psów, z czego 2 tys. poddawano eutanazji, tylko że panowała wokół tego zmowa milczenia. Animalsi nie ukrywali, że psy stare, chore, nierokujące do adopcji usypiają, a i tak w schronisku panowało przegęszczenie. Zrobiła się afera zakończona procesem sądowym, wygranym przez animalsów.

– Ale co przeżyłem, to moje. Całe życie poświęciłem zwierzętom, a zrobiono ze mnie mordercę – wspomina Onyszkiewicz. – Z drugiej strony dostawaliśmy listy i zdjęcia ze schronisk z całej Polski, które twierdzą, że nie usypiają, a codziennie wynosi się tam z klatek zagryzione psy. Eutanazja po polsku.

Przeciwnicy poluzowania przepisów o eutanazji obawiają się, że stanie się to okazją do jeszcze większych nadużyć, a gminy stracą resztki oporów. Praktyka pokazuje niestety, że nie są to obawy bezzasadne. – Poza tym to nie jest rozwiązanie – mówi Tadeusz Wypych. – Uśpiony pies zwolni po prostu miejsce dla następnego. Schroniska nadal będą pełne. I to się nie zmieni, dopóki nie ograniczymy podaży zwierząt. W Polsce najgłupsza działalność wymaga zezwoleń, płacenia podatków. A zwierzęta można mnożyć bez ograniczeń. To niepojęte.

W typie rasy

O ile firmy wyłapujące zwierzęta i schroniska poddane są przynajmniej teoretycznie jakiejś kontroli, o tyle kran, z którego płynie strumień bezdomnych zwierząt, jest jej całkowicie pozbawiony. Tak jak można wyhodować sobie szczypiorek w ogródku i sprzedawać go na osiedlowym bazarku, tak samo można sobie rozmnożyć pieski i handlować nimi gdzie bądź. Na Krupówkach pudła z kierpcami stoją obok pudeł z owczarkami. Różnica polega na tym, że produkcję kierpców trzeba zarejestrować.

Hodowcy psów rasowych zrzeszeni są w Związku Kynologicznym, który ich nadzoruje. Ale w ten sposób hodowcy kontrolują sami siebie, a wielu członków przyznaje, że te kontrole pozostawiają wiele do życzenia. Pseudohodowców nie rejestruje nikt. Produkują psy w typie rasy, rasopodobne, krzyżówki, mieszańce; wszystko, co da się sprzedać. Niedrogo, więc trzeba iść na ilość. Lokalne media co jakiś czas publikują relacje z makabrycznych fabryk, gdzie zwierzęta stłoczone są w oborach, ciasnych mieszkaniach w bloku, niezadaszonych boksach na działkach, na wpół zagłodzone, całymi dniami pozbawione opieki. Część zdechnie, to jasne. Cóż, koszty produkcji.

Pies rasowy czy w typie rasy stał się w Polsce dobrem konsumpcyjnym i podlega modom. Gdy moda się zmienia, część właścicieli wymienia go na bardziej aktualny model, a hodowca pozbywa się resztek produkcji. Moda może zależeć od pojawienia się jakiejś rasy w reklamie, filmie czy od tego, z jakim pieskiem pokazuje się popularny celebryta. Na końcu fala tej mody dociera do schronisk. Obecnie są to amstafy.

– Mamy w tej chwili na Paluchu około 130 psów w typie tej rasy. Była wśród nich suka całkowicie wyeksploatowana ciągłymi porodami. Nigdy chyba nie widziałam psa o tak pustych, zgaszonych oczach. Musiała rodzić na okrągło – mówi Wanda Dejnarowicz. – Trafiają się także psy dobermanowate, bokserowate, yorkowate, ale te akurat szybko znajdują nowe domy.

Adopcje mogą całkowicie odmienić los poszczególnych psów, ale nie rozwiążą problemu bezdomności. Według Tadeusza Wypycha, nawet gdyby jakimś cudem w wyniku ogólnopolskiej akcji udało się adoptować wszystkie psy, za miesiąc schroniska znów byłyby pełne. Bo z kranu ciągle się leje.

Sterylizacja oznacza przykręcenie kurka. Już wiadomo, że świetnie się sprawdza w przypadku dziko żyjących miejskich kotów. Zajmują się tym fundacje, współfinansowane często przez władze miejskie. W Warszawie działa m.in. ośrodek Koteria, gdzie opiekunowie bezpańskich kotów mogą bezpłatnie poddać je sterylizacji. Powszechna akcja sterylizacji psów byłaby rozwiązaniem. Ale to koszt idący w miliardy złotych. Pytanie, kto ma za to zapłacić. Gminy? Nie udźwigną. Budżet państwa? Nie w czasie kryzysu. Właściciele? Gdyby chcieć to naprawdę kontrolować i egzekwować, koszty też szłyby w miliardy.



W Sejmie trwają w tej chwili prace nad nowelizacją ustawy o ochronie zwierząt. Panuje spore zamieszanie, bo projekty są trzy, a temat budzi olbrzymie emocje. Jest projekt SLD. Jest projekt obywatelski Koalicji dla Zwierząt, zrzeszającej organizacje prozwierzęce, w którym mowa o traktowaniu rozmnażania psów jako działalności gospodarczej, poddanej kontroli m.in. Inspekcji Weterynaryjnej. Szanse na jego uchwalenie są jednak niewielkie. Zakłada powołanie instytucji Krajowego Inspektora ds. Zwierząt i 17 wojewódzkich inspektorów z kompetencjami kontrolnymi, a tworzenie nowej służby państwowej w czasach kryzysu jest raczej nierealne.

Jest wreszcie projekt Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt, który ma największe szanse na uchwalenie. Znajduje się w nim m.in. zapis o zakazie handlu zwierzętami domowymi poza miejscami hodowli, tj. na bazarach czy targowiskach. Problem w tym, że dziś zwierzętami handluje się głównie w Internecie, a ten trudno kontrolować.

– Chcemy także wprowadzić zapis zakazujący prowadzenia schronisk dla zysku i tak rozszerzyć definicje schroniska, by obejmowało każde większe skupisko zwierząt domowych. To pozwoli objąć nadzorem Inspekcji Weterynaryjnej i organizacji prozwierzęcych także wszelkie azyle, przytuliska, hotele dla zwierząt, a nawet pseudohodowle – mówi poseł PO Paweł Suski. – Chcemy także, by schroniska mogły prowadzić jedynie jednostki samorządu terytorialnego lub organizacje pożytku publicznego. Ostatnio do nowelizacji wpisano także zakaz rozmnażania psów i kotów w celach handlowych. Pytanie tylko, ile z tych przepisów przejdzie, jak łatwo będzie je omijać i czy zwiększanie kompetencji Inspekcji Weterynaryjnej cokolwiek zmieni, skoro już dziś bywa ona czystym pozorem.

– Trwa dyskusja nad szczegółowymi rozwiązaniami, ale nikt nie próbuje wyeliminować schizofrenii, która w tej chwili funkcjonuje w polskim prawie, i odpowiedzieć na pytanie, czym właściwie jest bezdomne zwierzę: odpadem komunalnym czy ofiarą ludzkiego okrucieństwa – mówi Tadeusz Wypych. – I nikt nie próbuje w sposób realny ograniczyć podaży zwierząt. Do tego nie trzeba jakichś nowych pomysłów. Wystarczyłoby, aby Polska podpisała Europejską konwencję ochrony zwierząt.

Konwencja to międzynarodowy traktat określający minimalne, kompromisowe normy traktowania zwierząt domowych. Jej sygnatariuszami są nie tylko kraje skandynawskie czy Niemcy, ale też Rumunia, Bułgaria czy Turcja. Podpisanie konwencji nie oznaczałoby rewolucji. W niektórych punktach jest nawet mniej restrykcyjna niż polskie prawo, zezwala bowiem na eutanazję bezdomnych zwierząt. Jej zapisy zakładają jednak, że rozmnażanie psów na handel musi być koncesjonowane. Wszystkich psów: rasowych, nierasowych czy mieszańców. A to najlepsza metoda zakręcania kranu. Dopiero potem można sensownie rozważać, co zrobić z zalaną łazienką.



Ile ich jest?

Nie ma żadnych rządowych statystyk dotyczących liczby bezdomnych zwierząt. Według niektórych szacunków może to być ok. 3 mln psów i kotów.

Rocznie gminy umieszczają w schroniskach około 100 tys. psów i kilkanaście tysięcy kotów.

W Polsce funkcjonuje ok. 140 zarejestrowanych schronisk i prawdopodobnie drugie tyle niezarejestrowanych. Średnio przez jedno miejsce przewijają się rocznie trzy psy.

Dane według Biura Ochrony Zwierząt
Fundacji dla Zwierząt Argos


Więcej pod adresem http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artyk...d#ixzz1UeK8pvIU



Dyskusja:

http://www.polityka.pl/forum/1076591,debat...hronisko.thread

Z poważaniem
Tomasz N.
Go to the top of the page
 
+Quote Post
.tomy
post pią, 19 sie 2011 - 11:44
Post #126


UZYTKOWNIK
**

Grupa: Użytkownik
Postów: 70
Dołączył: sob, 16 paź 10
Nr użytkownika: 4,166
Płeć: Mężczyzna



Witam.

Wyniki głosowania nowelizacji Ustawy o ochronie zwierząt oraz ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach:

http://orka.sejm.gov.pl/SQL.nsf/glosowania...;6&98&6

Z poważaniem
Tomasz N.
Go to the top of the page
 
+Quote Post
.tomy
post nie, 04 wrz 2011 - 20:23
Post #127


UZYTKOWNIK
**

Grupa: Użytkownik
Postów: 70
Dołączył: sob, 16 paź 10
Nr użytkownika: 4,166
Płeć: Mężczyzna



Witam.

Dziennik Zachodni:

Anna Zielonka, Katarzyna Kapusta
2011-09-03 15:17:46, aktualizacja: 2011-09-03 15:17:46
Nowe schronisko ma powstać w Sosnowcu, które w przeciwieństwie do starego (w Milowicach) będzie spełniać wszystkie standardy. Władze Sosnowca uważają, że azyl dla zwierząt po prostu musi istnieć. Sprawa cały czas jednak się przeciąga.
- Projekt nadal jest w trakcie opracowania. Jest spór z mieszkańcami o to, gdzie takie schronisko miałoby powstać - mówi Sebastian Winter z Urzędu Miejskiego w Sosnowcu.

Była też mowa o tym, aby azyl dla zwierząt powstał wspólnie z Dąbrową Górniczą. W tej sprawie rozmowy między gminami zostały zawieszone. W samej Dąbrowie Górniczej budowa schroniska też nie jest planowana. Gmina dotuje jednak sterylizację i kastrację bezpańskich kotów (20 tys. zł). Akcja sterylizacji trwa od początku wakacji.


Jeżeli powyższy tekst ma cokolwiek wspólnego z prawdą to na bakier z prawdą jest prezydent Dąbrowy Górniczej, przy moim ostatnim zapytaniu dotyczącym przyszłości planowanego międzygminnego schroniska otrzymałem słowotok stanowiący o pracy w toku, zaangażowaniu i celowości działania i niezwłocznym poinformowaniu o jakichkolwiek zmianach w planach zarządców miasta, paradoksem niestety po raz kolejny jest to, że prezydent naszego miasta zapewne dowiaduje się o zmianie planu z gazety, jeżeli jest inaczej i wiedział o całej sytuacji to zapewnienia, które składał są nic nie warte.

Zarządzających miastem Sosnowiec nie traktuję poważnie, gdyż na to nie zasługują, to tylko persony balansujący pomiędzy wyborami z bukietami kwiatów w ustach, siejący patologię w stosunku do zwierząt bez żadnych konsekwencji, kilka organizacji pozarządowych wspiera schronisko sosnowieckie lecz wobec zacietrzewienia, głupoty i braku kompetencji jest im ciężko cokolwiek wywalczyć z zarządcami Sosnowca, ponieważ to ludzie nastawieni na fajerwerki dla złagodzenia własnej bezczynności.

Mam nadzieję, iż doniesienia Dziennika się nie potwierdzą, gdyż Dziennik wielokrotnie wypisywał teksty z plotek ulicy, bez sprawdzenia źródła i merytoryki.

Teraz mam prośbę do Niechciców Urzędów: nie traktujcie ludzi jak idiotów, nie przeceniajcie samych siebie, nie mówcie, nie piszcie jeżeli nie wiecie, bądź Was nie poinformowano.

Z poważaniem
Tomasz N.
Go to the top of the page
 
+Quote Post
.tomy
post wto, 13 wrz 2011 - 13:32
Post #128


UZYTKOWNIK
**

Grupa: Użytkownik
Postów: 70
Dołączył: sob, 16 paź 10
Nr użytkownika: 4,166
Płeć: Mężczyzna



Witam.

Wracamy na poletko patologii jako nowej polskiej tradycji:

Przedsiębiorstwo mordowania zwierząt

Anna Prusińska OnetBiznes

Przekraczając bramę schroniska pies ma w zębach 3 tys. zł. Tyle dostaje hycel za odłowienie zwierzęcia. Ale jego utrzymanie to już nie jest dobry interes, więc żeby zarobić, trzeba się go szybko pozbyć. Czasem od razu, od ręki, a właściwie od obucha siekiery. Czasem nie wprost, można po prostu doprowadzić do tego, żeby psy się pozagryzały. Zwierzęta narażane są na głód, pragnienie i ból, byle tylko człowiek mógł zarobić.
Koszty utrzymania bezdomnych zwierząt w schroniskach to ekonomiczna strata. Za odłowienie psa właściciel schroniska dostaje jednorazową opłatę - kilka tysięcy zł. W interesie hycla nie leży więc opieka nad zwierzęciem, bo to generuje koszty. Żeby zarobić, trzeba jak najszybciej pozbyć się psa. - Sposobem schronisk na zarobek jest uśmiercanie zwierząt – mówi bez wahania Tadeusz Wypych z fundacji Argos, zajmującej się problemem bezdomnych zwierząt.

- Przekraczając bramę schroniska pies ma w zębach 3 tys. zł – kontynuuje Wypych. – Nikogo nie interesuje, czy otrzyma opiekę w ramach tych pieniędzy. Hycel nie zawsze pozbywa się psów od ręki. Zna też inne sposoby. Można przecież doprowadzić do tego, żeby psy się pozagryzały, nie leczyć zwierząt, to pozarażają się nawzajem i padną. W dokumentach wystarczy wpisać, że pies został adoptowany. Nikt nie sprawdza, czy faktycznie znalazł nowego pana – opowiada Wypych.

Smalec z psa
Właściciele schroniska dla zwierząt w Białce kolo Iłży zabijali psy i wytapiali z nich smalec. Proceder odkryła Karina Schwerzler z Ogólnopolskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami „Animals.” Żona właściciela schroniska początkowo wszystkiego się wypierała. Przyznała się dopiero wtedy, gdy dowiedziała się, że sprzedaż smalcu została sfilmowana. Okoliczni mieszkańcy zdawali sobie sprawę, co dzieje się za ogrodzeniem schroniska. Nikt jednak nie próbował tego przerwać.
Podobna sytuacja miała miejsce pod Częstochową. Dwa lata temu z jednego z okolicznych gospodarstw zabrano 28 psów w tym rasowe Bernardyny ze szczeniakami. Pieski były tak utuczone, że miały problemy z poruszaniem. Nielegalni hodowcy również sprzedawali smalec. Za półlitrową butelkę żądali około 150 zł. W schronisku w Białce smalec można było kupić nawet za 20 zł. Według przesądów smalec z psa wspomaga odporność, jest dobry na płuca i dla kobiet w ciąży.

Nie wiadomo, ile jest bezdomnych zwierząt, bo kontrolom NIK i służb weterynaryjnych podlegają jedynie schroniska. W 2000 roku wszystkie zakłady zostały skontrolowane na polecenie Głównego Lekarza Weterynarii. W kraju mamy obecnie 136 schronisk. Z raportu NIK wynika, że w 1999 roku przebywało w nich 91 tysięcy psów i kotów. Średnio co trzeciego psa w schronisku spotyka śmierć. W 1999 roku uśpiono tam 22 tysiące psów. W dużych schroniskach, przetrzymujących powyżej 300 zwierząt, śmierć spotkała niemalże co drugiego.
Większość schronisk nie potrafi rozliczyć się w ankietach rocznych ze stanu liczebnego psów, co sugeruje ukrytą eutanazję lub zagryzienia. Eutanazję traktuje się zwykle jako jedyny środek zmniejszenia nadpopulacji zwierząt, nie podejmując żadnych innych działań w zakresie adopcji i sterylizacji. Prawie wszystkie zwierzęta zabito w schronisku w Łomży (94 proc. eutanazji), w Augustowie (78 proc.) i Białce (69 proc.). Takie obiekty trudno nazwać schroniskiem. Kontrole wykazały też, że zwierzęta narażane są na głód, pragnienie lub ból.

Fundacja Argos monitoruje działalność schronisk dla bezdomnych zwierząt, hycli, politykę gmin i urzędów. Na podstawie ankiet, które wysyła do 2500 gmin określa, ile zwierząt powinno trafić do schronisk. Porównuje dane z informacjami powiatowych inspektoratów weterynarii. Na swojej stronie internetowej zamieszcza czarna listę schronisk opatrzona hasłami: zagęszczenie, śmiertelność, nieznany los. Lista wylicza schroniska, z których dostępne publicznie dane z nadzoru wskazują, że nie są zakładami opieki nad zwierzętami.
- Liczba przyjmowanych do schronisk zwierząt z roku na rok wzrasta – mówi Tadeusz Wypych. - Rozrostowi takiego schroniska towarzyszy równocześnie wzrost kosztów i pogorszenie opieki. Duże schroniska odnotowują kilkumilionowe roczne obroty. Rozrost związany jest z zyskami z pokątnego tracenia zwierząt. Trudno jednak ustalić wiarygodne dane, ile zwierząt unicestwiono, bo nie przeprowadza się inwentaryzacji – twierdzi obrońca bezdomnych zwierząt.
Fundacja Argos uczestniczy też w postępowaniach sądowych i administracyjnych. Jednak, jak twierdzi Tadeusz Wypych, prokuratorzy niechętnie wydają wyroki skazujące. Właścicieli schroniska w Białce sąd skazał na karę 2 i 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Odpowiedzialności nie ponoszą jednak urzędnicy.

- Głośna sprawa schroniska w Krzyczkach w województwie mazowieckim znalazła finał w sądzie - opowiada Tadeusz Wypych. – Skazano jednak tylko wykonawcę, ale nikt nie oskarżył żadnego burmistrza. Prezydent Pruszkowa wysyłał liczne transporty psów do Krzyczek. Wiedział, że psy są tam maltretowane i mordowane, bo informowała go o tym policja. Mimo to sprawa przeciw niemu została umorzona. Prokuratura wytłumaczyła, że nie miał innego wyjścia, bo realizował zadania z zakresu ochrony środowiska – kończy Wypych.

Schronisko zakładem utylizacji
Według obrońców praw zwierząt urzędnicy postrzegają problem bezdomności wyłącznie poprzez pryzmat pieniędzy. Zastanawiają się, ile muszą wydać, żeby pozbyć się kłopotu, czyli bezdomnego psa. Jaki będzie dalszy los zwierzęcia, nie interesuje ani gminy ani inspektorów weterynarii. Gminy nie sprawdzają, co faktycznie dzieje się z odłowionym przez hycla psem, bo nie mają takiego obowiązku. Ich rola ogranicza się do prowadzenia rejestru wyłapanych zwierząt oraz płacenia za tę usługę z publicznej kasy.
Gminy uchylają się od odpowiedzialności za stan i los zwierząt umieszczonych w schroniskach, zasłaniając się tym, że schroniska są rejestrowane i nadzorowane przez rządową Inspekcję Weterynaryjną. Inspekcja zaś nie ponosi odpowiedzialności za stan i los zwierząt, bo nadzoruje schroniska wyłącznie pod względem bezpieczeństwa publicznego. Sprawdza czy zagrażają zdrowiu, ale nie pod kątem dobra zwierząt: zasadności ich uśmiercania, warunków bytowych czy rozchodu ze schronisk. Schroniska są formalnie traktowane jak zakłady utylizacji. Taki jest ich status prawny. Z żadnego przepisu nie wynika, że w schronisku trzeba opiekować się zwierzętami. Liczą się tylko normy bezpieczeństwa sanitarno-epidemiologicznego.

To nie psie pieniądze
Gminy starają się unikać kosztów. Wybudowanie schroniska przewidzianego dla 50-100 zwierząt to koszt od 1,5 do 5 mln zł. Opłata za pozbycie się psa na Mazowszu, to wydatek rzędu od 1 do 5 tys. zł. Nic dziwnego, że prowadzenie schroniska to niezły biznes. Jeszcze pięć lat temu ta stawka wynosiła od 100 do 300 zł. Było jasne, że za taką sumę długo nie utrzyma się psa w schronisku, więc zwierzęta masowo mordowano na różne sposoby. Wyższe stawki nie zmieniły tego procederu.
- Jednorazowa opłata za odłowienie psa jest dominująca na rynku – mówi Tadeusz Wypych - Nie można otwarcie wynająć weterynarza, żeby uśpił bezdomne zwierzęta. Gmina może tylko płacić za ich pozbycie się pod pozorem opieki. Schronisk jest mało, dlatego cenę można wywindować nawet do 5 tys. zł za zwierzę. Byle zarobić. Uśpienie zastrzykiem kosztuje około 50 zł, obuchem siekiery w łeb - nic. Jeśli hycel dostanie 5 tys. zł, może potrzyma tego psa trochę dłużej. Rasowe mają większe szanse – rozmnoży je albo sprzeda. Nie wyda wszystkich pieniędzy, które dostał od gminy, bo kto prowadzi interes do którego trzeba dokładać? – pyta retorycznie Wypych.
Jak kosztowne jest prawidłowe prowadzenie schroniska doskonale wiedzą członkowie stowarzyszenia Animals. W ubiegłym roku na tczewskie przytulisko stowarzyszenie dostało 179 tys. zł, dołożyło około 65 tys. zł. Dotacja na schronisko w Starogardzie Gdańskim powinna być prawie dwukrotnie wyższa, żeby zapewnić zwierzętom kompleksową opiekę.

- Do naszych pięciu schronisk dokładamy od 20 do 80 proc. z własnych środków – mówi Ewa Gebert, prezes stowarzyszenie OTOZ Animals. - Finansujemy je głównie z darowizn i 1 proc. podatku. Chcemy, żeby schroniska nie były prowadzone przez prywatne podmioty, którym zależy wyłącznie na zarobku. Gminy podpisują umowy z osobami, które mają wręcz negatywny stosunek do zwierząt – twierdzi Gebert.
Stowarzyszenie Animals podaje przykłady, w jaki sposób prowadzić wzorowe schronisko. Założyciel fundacji Argos ma jednak wątpliwości, czy wszystkie organizacje pożytku publicznego prowadzące własne schroniska mają na celu przede wszystkim dobro zwierząt. Po przestudiowaniu sprawozdania finansowego jednego ze stowarzyszeń odkrył, że jego obroty roczne wynoszą 15 mln zł, z czego osiągnięto zysk w wysokości 3 mln zł. Tymczasem władze stowarzyszenia twierdzą, że nie stać ich na remont jednego z bardziej zaniedbanych schronisk na Mazowszu.

Potrzeba zmiany prawa
- Prawo działa w kierunku tworzenia szarej strefy, gdzie niby się płaci za opiekę, ale zwierzęta nie są pod żadną ochroną – komentuje Tadeusz Wypych. - Prokuratura nie chce wyjaśniać braków zwierząt. Ten biznes jest chroniony przez organy państwa, bo w takich sprawach trzeba by było pociągnąć do odpowiedzialności urzędników państwowych. Rząd, wymiar sprawiedliwości chronią te patologie, bo gdyby mieli się z nimi uporać, musieliby wprowadzić bardzo niepopularne zmiany w prawie: ograniczyć populację zwierząt, zlikwidować targowiska, żądać od gmin opieki. Nikt nie chce tego porządkować, bo nie jest to temat natury politycznej. Samo istnienie schronisk jest objawem patologii. Wokół zwierząt domowych rozwinęła się cała gałąź gospodarki, w której funkcjonujące podmioty mają swoje interesy. Jest wspierana dotacjami, datkami ofiarowanymi przez sympatyków zwierząt. To rodzi ogromne pole do nadużyć, wyciągania pieniędzy między innymi poprzez apelowanie do ludzkiej wrażliwości – ocenia Wypych.
Według Tadeusza Wypycha zmiany prawa stoją w sprzeczności z interesem wielu grup takich jak związków kynologicznych, myśliwych, służb weterynarii, sprzedawców karm, sklepów z akcesoriami i wielu innych.
-Wokół zwierząt domowych wyrósł wielki biznes – dodaje Wypych. - Na ich utylizacji też można zarabiać. Jeśli na rynku występuje wysoka podaż, to na przykład producent lodówek wie, że żeby skłonić do zakupu nowej lodówki musi zabrać używaną. To samo ze zwierzętami. Żeby ludzie kupowali nowe koty, pieski, karmy czy usługi weterynaryjne, to niechciane zwierzęta trzeba odbierać – podsumowuje założyciel fundacji Argos.
- Wkrótce odbędzie się głosowanie nad nowelizacją ustawy o ochronie zwierząt i aktywnie uczestniczyliśmy w dyskusjach nad tą nowelizacją – mówi Ewa Gebert. - Stowarzyszenia pozarządowe postulują, by znalazły się w niej takie zapisy jak: zakaz przetrzymywania psów na stałej uwięzi powyżej 12 godzin, obligatoryjny program adopcji i sterylizacji w gminach, zakaz handlu zwierzętami domowymi na targowiskach, zwiększenie kar za znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. Podczas kampanii wyborczej będziemy wskazywać nazwiska posłów, którzy byli przeciw tej ustawie – ostrzega prezes fundacji Animals.

Tadeusz Wypych natomiast nie wierzy, żeby ustawa przyniosła poprawę w zakresie ochrony zwierząt. - Z projektu wynika, że nie będzie szczególnych kar za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem o ile zwierze przeżyło – komentuje Tadeusz Wypych. – Nie doprowadzi też do likwidacji pseudohodowli. Ten projekt przewiduje ich legalizację, pod warunkiem, że hodowcy założą stowarzyszenia. Moim zdaniem te i wiele innych zapisów utrzymają patologie. Polska powinna podpisać Europejską Konwencję Ochrony Zwierząt Domowych. Konwencja wymusiłaby dostosowanie przepisów do obowiązujących na Zachodzie. Tam, aby rozmnażać zwierzęta, trzeba mieć zezwolenie. Wszystkie działania są nadzorowane przez rządowe agendy. Tymczasem w Polsce rozmnażanie zwierząt domowych jest zaliczone do działalności rolniczej. To nieopodatkowana, nienadzorowana szara strefa. W Polsce występuje nadmiar zwierząt domowych, na których się zarabia. To już nie jest hodowla tylko „produkcja” na masową skalę. Zwierzę straciło wartość. Stało się przedmiotem. Stąd bierze się zjawisko porzucania psów i kotów – tłumaczy Wypych.

Z poważaniem
Tomasz N.

Go to the top of the page
 
+Quote Post
xMarcinx
post wto, 13 wrz 2011 - 15:55
Post #129


UZYTKOWNIK
******

Grupa: Użytkownik
Postów: 1,493
Dołączył: czw, 20 lis 08
Skąd: DG
Nr użytkownika: 2,576
Płeć: Mężczyzna



Ja tam nie widze nic złego w przerabianiu psów na smalec, ale niech to się dzieje w humanitarny sposób.. jednak o humanitarnym sposobie trudno mówić kiedy z ów procederem trzeba się chować.
Go to the top of the page
 
+Quote Post
.tomy
post pon, 14 lis 2011 - 13:09
Post #130


UZYTKOWNIK
**

Grupa: Użytkownik
Postów: 70
Dołączył: sob, 16 paź 10
Nr użytkownika: 4,166
Płeć: Mężczyzna



Hycle, oprawcy, rakarze.

Ponad sto lat dzieli nas od opisanych poniżej sytuacji, ponad sto lat rozwoju, sto lat edukacji, sto lat wynalazków, sto lat zmian, sto lat, które cytując znanego Miauczyńskiego można skwitować poszły „jak krew w piach”.

Nastąpiło cofnięcie, można nawet stwierdzić nastąpił ostatnimi czasy rozwój patologi, gdyż inne określenie nie przychodzi mi do głowy, patologi emocjonalnej, niepohamowanej przez nikogo.
Obecny stosunek Prawa polskiego i jego interpretacji przez urzędników przywodzi mi na myśl taką wysepkę kłamstwa, lenistwa i braku odpowiedzialności w podejmowaniu decyzji, które szczególnie nie mają na celu dochodowość „kogoś”.

Tak to widzę, widzę jak niską potrzebę stanowi wszystko co związane z empatią dla zwierząt, dewaluacja tego procesu jest tragiczna…

Teraz jako ciekawostkę cofnijmy się w czasie o 100 lat:

Wraz z rozwojem miasta zaczęto sobie coraz bardziej uświadamiać potrzebę przestrzegania zasad czystości i higieny codziennego życia. Także z epidemii, które dotykały mieszkańców miasta i okolic w postaci „morowego powietrza” wyciągano wnioski, że tylko dbałość o czystość i usuwanie psujących się i gnijących różnych resztek organicznych ogranicza i przeciwdziała różnym, groźnym i zabójczym epidemiom.
Prawie do końca XIX wieku mieszkańcy miasta, nawet najbogatsi rzemieślnicy, kupcy i urzędnicy mieli gospodarstwa rolne, uprawiali ziemię i hodowali zwierzęta gospodarskie. Sprawy nieczystości załatwiali we własnym zakresie. Przy każdej z obór było gnojowiska na które wyrzucano nie tylko obornik, ale i resztki organiczne. Za swoją potrzebą chodzili za przysłowiową stodołę.

Padłe zwierzęta zakopywano na terenie posesji lub wrzucano do pobliskiej rzeki lub kanału odwadniającego. Jeszcze pod koniec XIX wieku mieszkańców Rzeszowa, a zwłaszcza przechodniów na ulicy Głogowskiej przestrzegano, by nie chodzili blisko kamienic, gdyż mogą zostać oblani zawartością nocnika opróżnianego przez okno wprost na ulicę. Także po parzystej stronie tej ulicy – obecna Grunwaldzka – płynął koło ścian ściek, a do bram wejściowych poszczególnych kamienic wchodziło się po mostkach nad tym brzydko woniejącym kanałem. Na terenie każdej posesji wykopano doły kloaczne, co jakiś czas przez wynajętych pracowników, najczęściej ludzi biednych i bezrobotnych opróżniane. Miasto powiatowe z ambicjami postanowiło sprawy higieny unormować i objąć je nadzorem administracyjnym. Postanowiono w Rzeszowie sprawy czystości oddać w ręce rakarza i hycla – oprawcy miejskiego, czyli profesjonaliście. Wyjaśniam, że rakarz to człowiek który nadzoruje i prowadzi opróżnianie dołów kloacznych, a hycel, czyli oprawca miejski oczyszcza teren miasta ze zwierząt chorych, bezpańskich i padłych.

W 1898 roku rzeszowski magistrat zwrócił się do władz Krakowa, Lwowa, Jarosławia, Przemyśla i innych miast, które ten problem miały już załatwiony z prośbą o informacje dotyczące zasad i sposobów, a także kosztów funkcjonowania u nich takiego specjalisty. Wszystkie odpowiedziały wyczerpująco i dzięki temu w rzeszowskim Archiwum Państwowym mamy cenny zbiór dokumentów tyczących tej sprawy.

Oto odpowiedź Magistratu Sanoka:
Do świetnego Magistratu w Rzeszowie.
Odezwa!
Na cenną odezwę z 31 lipca r. b. l.7997 odpowiadam, że rakarz tutejszy oraz oprawca pobiera roczną płacę 240 zł za czynności wyłącznie do oprawcy należące, tj. chwytanie psów, zaś za rakarstwo t.j. za czyszczenie kanałów i dołów kloacznych pobiera on stąd wynagrodzenie tak od gminy jak i od pojedyńczych właścicieli domów wedle każdorazowej umowy, gdyż taryfy opłat władza przemysłowa jeszcze mu nie zatwierdziła.

Z Magistratu Sanok 6 sierpnia 1898 i podpis burmistrza.
W mieście ogłoszono konkurs na objęcie tej ważnej i intratnej posady. Miejskiego hycla obowiązywała kadencyjność. Rozpisano konkurs do którego w 1898 roku zgłosiło się 16 kandydatów gotowych do podjęcia pracy w Rzeszowie przedstawili oni wymagane dokumenty oraz dowody swych wysokich kwalifikacji i wyznania. Żadne z wyznań nie było preferowane byli więc rzymscy katolicy, greko katolicy, prawosławni i Żydzi. Miasto przy każdym konkursie na miejskiego hycla oklejano takimi, plakatami:
Magistrat król. woln. m. Rzeszowa Rzeszów dn 15.4.1913

Magistrat m. Rzeszowa rozpisuje konkurs na posadę oprawcy miejskiego, który będzie zarazem kierownikiem m. zakładu czyszczenia dołów kloacznych.
Do posady tej przywiązana roczna płaca 1440 koron, wolne mieszkanie i prawo poboru taryfowych opłat rakarskich. Do prośby o powyższą posadę należy dołączyć dowody uzdolnienia, świadectwa zdrowia i moralności.
Podania należycie udokumentowane należy wnosić w terminie do 15 maja br. lub też zgłosić się osobiście w biurze Magistratu.
Burmistrz, podpis nieczytelny.

Swoją pracę wykonywał hycel jako funkcjonariusz miejski na podstawie uchwalonego w 1889 roku „Regulaminu i instrukcji służbowej dla miejskiego oprawcy w król. wol. m. Rzeszowie” czytamy tam miedzy innymi że:
a. Oprawca podlega bezpośrednio weterynarzowi względnie fizykowi miejskiemu i organom administracji gminnej. Winien wyłapywać psy wałęsające się, bez kagańca, bez marki oznaczającej opłatę gminną, jednak o ile możności bez dręczenia. Złapane psy, o ile nie zostały na czas wykupione w czasie oznaczonym.
b. Psy wściekłe, o wściekliznę posądzone lub przez psy wściekłe pokąsane, łapać, tudzież zabierać takie z domów na wezwanie władzy lub na żądanie właścicieli.
c. Wszelkie inne chore lub podejrzane zwierzęta domowe zakwestionowane przez weterynarza miejskiego lub organa Magistratu skądkolwiek w obrębie jego przesiębiorstwa zabierać i uprzątać. Dalej następują opisy i instrukcje jak utylizować padlinę, gdzie ją zakopywać no i oczywiście zasady rakarstwa, jakie obowiązywały w mieście.

Po założeniu w Rzeszowie kanalizacji rakarstwo zostało znacznie ograniczone, choć i do dzisiaj zwłaszcza z peryferyjnych domków jednorodzinnych jeszcze gdzieniegdzie wywożona jest zawartość szamb. Zanim jednak w Rzeszowie wydano w latach sześćdziesiątych zakaz wyłapywania psów hyclom wiodło się bardzo dobrze. Wyłapywali oni wałęsające się zwierzęta, oczyszczali miasto ze zwierząt chorych. Co tydzień sporządzali raport do Ratusza zatwierdzany przez weterynarza miejskiego. Oto jeden z nich za okres od 21 do 28 lutego 1889 roku:
Ilość złapanych psów – 25 , zabitych 16, a 4 pozostałe z przeszłego tygodnia razem – 20, ilość psów oddanych właścicielom po zbadaniu stanu zdrowia – 2, pozostaje w obserwacji 7, nazwiska pp. Właścicieli, którym psy wydano: Wpan Pogonowski, w.pan Fiałkowski, w.dr Barzycki, w.dr Wiewiórski, Sałek pastuch miejski.
Oprócz stałych dochodów jako funkcjonariusz miejski hycel dorabiał dostarczając niezawodne środki lecznicze. Jak wiadomo Monarchia Austro – Węgierska toczyła liczne wojny z kampaniami zimowymi. Żołnierze przebywający w zimnych i mokrych okopach często zapadali na choroby reumatyczne, choroby nerek i inne choroby i dolegliwości. Do dzisiaj już nieoficjalnie i na szczęście już nie często panuje przekonanie że na choroby reumatyczne najlepiej jest na krzyże przykładać skórkę z kota lub chore miejsca smarować psim sadłem. Wykonywał także kapciuchy na tytoń z pęcherzy świńskich, robił „gacki do cepów”, najlepsze i najmocniejsze były z moszny buhaja no i ściągał skóry z zabitych przez siebie zwierząt, zwłaszcza z psów, które znajdowały zastosowanie w wielu dziedzinach życia.
Ale nie tylko dochody miewał miejski hycel. Często przeprowadzane były kontrole przez Oddział Galicyjskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt w Rzeszowie i przez jego bezpośredniego zwierzchnika jakim był weterynarz miejskiego

W jego piśmie z 5.02. 1889 czytamy:
Świetny Magistracie!
Jak nieraz miałem sposobność się przekonać, urządzenia rakarni tutejszej nie jest odpowiednie, mianowicie nie ma tam ani naczyń, ani przyborów w zakadzie tego rodzaju potrzebnych. Także i buda nie jest odpowiednia. Oprawca bowiem, łapiąc psy wałęsające się, między którymi znajdują się psy niewiadomego pochodzenia i dotknięte różnymi chorobami skórnemi innym psom łatwo się udzielającemi, umieszcza wszystkie razem, tak że kąsać się mogą, wskutek czego, gdyby między nimi był pies podejrzany, co szczególnie teraz zdarzyć się może, wścieklizna by się rozszerzyć mogła. Tak samo i rzecz się ma z klatkami. Oprawca posiada wielkie klatki, a właściwie komorę na 2 części podzieloną i kratą zaopatrzoną, w której wszystkie złapane psy umieszcza. Podejrzane więc i zdrowe psy razem muszą być trzymane, a gdy a gdy jest pies wściekły jakto np. było z psem p. kapitana Weigla, musiałem z paki kazać zrobić prowizoryczną klatkę, a rozumie się samo przez się, iż psu wściekłemu łatwo się wydostać z takiej prowizorycznej klatki. Należałoby tedy budę oprawcy przegrodzić na cztery części podzielić, dalej urządzić dwie klatki dla psów wściekłych, 2-4 dla psów podejrzanych, a 6-8 dla psów złapanych, by każdy pies mógł być osobno umieszczany.

W naszym mieście kilka osób było hyclami przed wojną przez długi czas funkcję tę pełnił Jan Pickel, który wystosował takie oto pismo urzędowe:

Prześwietny Magistracie obwodowego miasta Rzeszowa!
W pokorze podpisany, który przez 4 lat i miesięcy 2 przy tutejszym mieście obowiązki oprawcy pełnił, dziękuje z dniem 6 kwietnia za łaskawą tę służbę z tem doniesieniem, że z dniem 6 kwietnia Martim Eichner obowiązek ten pełnić rozpoczął. Zarazem uprasza w pokorze podpisany Prześwietny Magistrat zechce łaskawie temuż dotyczące świadectwo zachowania się przez ten czas wystawić i dorenczyć. Rzeszów dnia 9 kwietnia 1872 r. Jan Pickel oprawca.
Ostatnim hyclem był w Rzeszowie Jan Nastalski, który urodził się w 1896 roku w Jarosławiu, a do Rzeszowa przybył w roku 1920 r ożeniwszy się z rodowitą Rzeszowianką imieniem Katarzyna. Zakład swój prowadził na ulicy Rejtana pod nr 8. Pamiętam jeszcze jak jeździł swoim wózkiem zaprzężonym w jednego konia. Na tym wózku była duża skrzynia z półokrągłym dachem. Z tyłu wozu były drzwiczki zrobione z siatki drucianej za którymi w środku były szczekające i czasem gryzące się psy. Nastalski miał dwa rodzaje arknów przy pomocy których łapał wałęsające się zwierzęta. Jeden na długiej żerdzi, przy pomocy której zakładał psu na szyję pętlę, a drugi przypominający kowbojskie lasso. Jan Nastalski i jego wózek zniknęli z ulic Rzeszowa we wczesnych latach sześćdziesiątych. Wraz z nim ubył także jeden niezawodny straszak na niegrzeczne dzieci. Powiedzenie małemu urwisowi, który widział wózek ze szczekającymi i gryzącymi się psami, że „jak będziesz niegrzeczny, to ten pan cię zabierze” robiło piorunujące wrażenie. Niepedagogiczne to było, ale skuteczne.

Kolejna opowieść będzie dotyczyła roku 2011, Ustawy o ochronie zwierząt jej nowelizacji i tego jak bardzo jest to wszystko idiotyczne i celowo gmatwane przez nieudolnych urzędników lub jak kto woli cwaniaków na stanowiskach.

Z poważaniem
Tomasz N.
Go to the top of the page
 
+Quote Post
.tomy
post pią, 25 lis 2011 - 20:41
Post #131


UZYTKOWNIK
**

Grupa: Użytkownik
Postów: 70
Dołączył: sob, 16 paź 10
Nr użytkownika: 4,166
Płeć: Mężczyzna



Witam.

...a może nasze miasto będzie jednym z pierwszych, które zmieni pogląd na wydawanie pieniędzy?
...a może nasze miasto skoro wydaje pieniądze na schronisko Chorzów i utrzymywanie zwierząt ustawowe zacznie się interesować sposobem wydatkowania tych pieniędzy?
...a może Ci co biorą pieniądze za to, że je wydają zrozumieją, że przyjdzie ktoś i się tym zainteresuje i powstanie problem weryfikacyjny ich rozrzutności spowodowanej lenistwem, głupotą?
...a może ktoś sięgnie w przeszłość i zapyta dlaczego?
...a może ktoś za to odpowie?
...a może to nikogo nie interesuje, gdyż najprościej jest politerkować narzekając?
...a może sprawa jest prosta, gdyż Ustawy i rozporządzenia nakładają na Gminy określone obowiązki i nie stosowanie się do nich przez wykonawców czyli pracowników sektora samorządowego będzie bardzo proste w opiniowaniu, gdyż pracownicy Gmin nie wiedzą co robią?
...a może to zwykli prości ludzie, którzy w chwili oportunistycznej znaleźli się tam gdzie być nie powinni i stali się tym czym może stać się nie chcieli?
...a może jest kilku cwaniaków u władzy i kroją ile się da z reszty robiąc idiotów?
...a może nie są tak sprytni jak im się wydaje?
...a może już niedługo będą sławni negatywnie?
To wszystko jest tak idiotycznie, proście śmieszne, że niewiarygodne, wydawać pieniądze publiczne z rozmachem szaleńczej głupoty, braku wszystkiego co powinno cechować zmiany, o które wszyscy zabiegamy, o których pogadują ulice.
Zabawa może trwać, ale kiedyś przychodzi ktoś i może zapytać, a ktoś może nie znać odpowiedzi, ktorą znać powinien.
Patologia Dąbrowy Górniczej w stosunku do zwierząt musi mieć koniec.
w dalszej części o konkretach, umowach, przetargach, opiniach Inspektorów Weterynarii, NIK i innych ślepców.

Z poważaniem
Tomasz N.
Go to the top of the page
 
+Quote Post
BARES
post wto, 06 mar 2012 - 08:02
Post #132


UZYTKOWNIK
*****

Grupa: Użytkownik
Postów: 516
Dołączył: sob, 02 gru 06
Skąd: D.G. Mydlice
Nr użytkownika: 352
Płeć: Mężczyzna



CYTAT
Dąbrowa Górnicza: Programu opieki nad zwierzętami bezdomnymi

PAS
Miasto doczekało się własnego "Programu opieki nad zwierzętami bezdomnymi oraz zapobiegania ich bezdomności".

Zaakceptowany przez radnych dokument precyzuje teraz, że wszystkie bezdomne psy i koty będą trafiać do schroniska. Gmina sfinansuje też dokarmianie kotów oraz ich sterylizację i kastrację. Co ważne dla dąbrowian, co miesiąc wizerunki wyłapanych psów i kotów, które trafią do schroniska, będą publikowane na stronie internetowej miasta. Jeśli więc komuś zwierzak się zagubi, to być może dzięki temu uda się go odnaleźć. W budżecie gminy na realizację programu zarezerwowano w tym roku ponad 662 tys. zł.




--------------------
Go to the top of the page
 
+Quote Post
.tomy
post czw, 10 maj 2012 - 20:39
Post #133


UZYTKOWNIK
**

Grupa: Użytkownik
Postów: 70
Dołączył: sob, 16 paź 10
Nr użytkownika: 4,166
Płeć: Mężczyzna



Witam.

Miasto, w którym jestem.
Zdaję sobię sprawę, że jest wiele osób, które widzą inne potrzeby i inne ważne tematy, mają rację na tym to polega.
Dąbrowa po raz kolejny zajmuje się wolnożyjącymi kotami, oby tak dalej, nie chce mi się już nikomu mic udowadniać.
Sterylizacje i opieka nad kotami są wdrożone w życie, info na stronach D.G, trochę się obawiam, że te strony są nieczytelne, często zieją propagandą Rzymu, same pasmo sukcesów, nie dziwi mnie to, po prostu chcą być docenieni.
Trochę żałuję, że Gmina nie kieruję się aspektami efektywności jak w innych przypadkach i SIWZ jest skonstruowany tak, by był, nie uwzględnia tak jak w innych przypadkach określonych specyfikacji poprawiających sytuację.

Lecz pomimo jestem za.

Martwi mnie jedynie sytuacja psów odbieranych z Dąbrowy Górniczej i "wyparowujących" w czasie i przestrzeni.
Przeprowadziłem jakiśtam dialog ze schroniskiem w Chorzowie, które powinno odbierać psy "odłowione" na terenie naszego miasta i wynik jest tragiczny.
Schronisko nie bardzo wie czym żyje, nie prowdzą dokładnej ewidencji, chociaż nie robią tego darmo, wynikiem czego są błedy w ocenie sytuacji zwierząt.
Może mamy papierowe psy.
Pan "odławiający" psy z terenu naszego , miasta okazuje się być człowiekiem "wielkiego serca", stara się szukać domów adopcyjnych, bądź też tylko opowiada historie doradzone mu przez kogoś kto wie jak opowiadać.

Lecz pomimo mogę być za.

Zapewne jestem szalony, to takie nienormalne, takie niecodzienne.
Lecz dlaczego nie może być normalnie?
Lenistwo, nieudolność czy zwykłe olewactwo?

Z poważaniem
Tomasz N.
Go to the top of the page
 
+Quote Post
:)
post śro, 18 mar 2015 - 15:38
Post #134


IX :)
********

Grupa: ADMINISTRATOR
Postów: 9,081
Dołączył: pią, 15 sie 03
Skąd: DG IX
Nr użytkownika: 8
Płeć: Mężczyzna
GG: 1234567 status gadu-gadu
Skype: test status skype
Tlen: test status tlen



CYTAT
naszemiasto.pl

Schronisko dla zwierząt w Dąbrowie Górniczej nie powstanie, nie ma takich planów

Budowa schroniska dla zwierząt to w Dąbrowie Górniczej od lat gorący temat. Miało powstać już kilkanaście lat temu, ale choć wyznaczono już nawet odpowiednie lokalizacje, ostatecznie wszystko się rozmyło. Dziś do sprawy powraca stowarzyszenie „Niezależni”, które uważa, że czas najwyższy spełnić wyborcze obietnice. – Prezydent Zbigniew Podraza już osiem lat temu obiecał w swoim programie wyborczym, że w mieście powstanie schronisko dla zwierząt, ale obietnicy nie dotrzymał do dziś. Stąd nasze zaangażowanie w tę sprawę – tłumaczy Tomasz Pasek, były dąbrowski radny, szef stowarzyszenia „Niezależni”. Póki co, miasto nie zamierza jednak budować dziś żadnego schroniska.

W sieci, na stronie: petycjeonline.com, pojawiła się specjalna petycja, przygotowana przez stowarzyszenie oraz dąbrowskich miłośników zwierząt, gdzie każdy może poprzeć plany budowy schroniska dla zwierząt w Dąbrowie Górniczej. Na razie poparło ją 160 osób. W petycji czytamy m.in.: „Władze Dąbrowy Górniczej wolą wywozić wyłapane zwierzęta do schroniska w Chorzowie, wydając z budżetu blisko 600 000 zł (dane za rok 2013) z naszych podatków. Przecież dużo taniej i rozsądniej byłoby mieć taką instytucję jak schronisko na miejscu. Postulujemy podjęcie kolejnej dyskusji publicznej dotyczącej sytuacji bezpańskich zwierząt, a co za tym idzie – bezpieczeństwa mieszkańców. Chcemy jednak, aby tym razem rozmowy zakończyły się konkretnym działaniem prezydenta Zbigniewa Podrazy i jego służb”.

– Coraz więcej osób i inne stowarzyszenia dąbrowskie popierają naszą inicjatywę, bowiem budowa takiego schroniska, choć wiąże się początkowo z wyłożeniem przez miasto odpowiedniej sumy pieniędzy, bardzo szybko się zwróci. Sprawa ma trafić na posiedzenie komisji Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska, a nasi radni przygotują też wkrótce odpowiedni projekt uchwały, który mam nadzieję zostanie zaakceptowany przez większość radnych Rady Miejskiej – przekonuje Tomasz Pasek.

Ile zatem dziś miasto wydaje na wyłapywanie, transport i utrzymanie bezpańskich psów? Według ustaleń „Niezależnych” kwotę podwyższa już sam fakt, że psy wywożone są do schroniska w Chorzowie, bo tylko ono zgłosiło się do przetargu. W tym roku gmina wyda na ten cel 730 tys. 500 zł, co daje prawie 61 tys. zł w skali miesiąca. Jak dowiedzieliśmy się z kolei w Urzędzie Miejskim Koszty poniesione przez gminę w 2014 r. na wyłapywanie i transport zwierząt wyniosły 55 tys. 596 zł. Wyłapane zwierzęta utrzymywane są w schronisku dla bezdomnych zwierząt przy ul. Opolskiej 36 w Chorzowie, które zapewnia im kompleksową opiekę weterynaryjną, odpowiednie wyżywienie oraz warunki przystosowane do ich potrzeb biologicznych.

– Pieniądze wydatkowane w 2014 r. na zapewnienie miejsca dla 200 psów, 54 kotów oraz jednego ślepego miotu szczeniąt pochodzących z terenu Dąbrowy w schronisku dla zwierząt w Chorzowie wyniosły ogółem 527 tys. 303,23 zł brutto. Odnosząc się pomysłu budowy własnego azylu dla zwierząt, obecnie zadanie to nie jest ujęte w Wieloletniej Prognozie Finansowej na lata 2014-2017 – mówi Piotr Jędrusik, naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej UM. – W latach ubiegłych podejmowane były rozmowy z władzami miasta Sosnowca oraz z burmistrzem Czeladzi na temat możliwości budowy międzygminnego schroniska dla bezdomnych zwierząt, jednak wspomniane próby wypracowania wspólnego stanowiska w tej sprawie nie doprowadziły do podjęcia ostatecznej decyzji w sprawie budowy schroniska dla bezdomnych zwierząt. Nie bez znaczenia pozostaje również kwestia dysponowania odpowiednim terenem, na którym możliwe byłoby usytuowanie takiego obiektu - obecnie Gmina Dąbrowa Górnicza nie posiada nieruchomości, która spełniałaby jednocześnie szereg wymagań wynikających z aktów prawa nadrzędnego w tym m.in. Rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 23.06.2004r. w sprawie szczegółowych wymagań weterynaryjnych dla prowadzenia schronisk dla zwierząt (Dz.U.2004.158.1657) jak i aktów prawa miejscowego. Podsumowując nadmieniam, iż powoływana powyżej ustawa o ochronie zwierząt nie wskazuje konieczności budowy schronisk dla zwierząt w każdej gminie, a jedynie nakłada na gminy obowiązek zapewnienia wolnych miejsc w schroniskach dla zwierząt. Przykładowo, dużymi miastami, które podobnie jak Dąbrowa Górnicza, nie posiadają na swoim obszarze schronisk dla zwierząt są: Będzin, Czeladź, Siemianowice Śląskie czy Świętochłowice – dodaje.

To nie przekonuje jednak zwolenników budowy azylu. Funkcjonowanie własnego schroniska ma być według nich dużo tańsze, a do tego mogłoby ono stawać do przetargów i obsługiwać też sąsiednie gminy. Mają to potwierdzać koszty utrzymania schroniska dla zwierząt w Sosnowcu. Sosnowiec przeznacza bowiem na utrzymanie 200 psów i 60 kotów 90 tys. zł miesięcznie, co w skali roku daje 1 mln 278 tys. 400 zł.


--------------------
Go to the top of the page
 
+Quote Post
ko ko
post czw, 19 mar 2015 - 10:37
Post #135


UZYTKOWNIK
**

Grupa: Użytkownik
Postów: 59
Dołączył: czw, 06 lut 14
Nr użytkownika: 5,326
Płeć: Mężczyzna



CYTAT(:) @ śro, 18 mar 2015 - 15:38) *
CYTAT
naszemiasto.pl

– Pieniądze wydatkowane w 2014 r. na zapewnienie miejsca dla 200 psów, 54 kotów oraz jednego ślepego miotu szczeniąt pochodzących z terenu Dąbrowy w schronisku dla zwierząt w Chorzowie wyniosły ogółem 527 tys. 303,23 zł brutto.

...

To nie przekonuje jednak zwolenników budowy azylu. Funkcjonowanie własnego schroniska ma być według nich dużo tańsze [...] Sosnowiec przeznacza bowiem na utrzymanie 200 psów i 60 kotów 90 tys. zł miesięcznie, co w skali roku daje 1 mln 278 tys. 400 zł.




No brawo... 527 303,23 jest większe od 1 278 400? No chyba że te 6 kotów więcej takie koszty generuje to ok ;)

Po za tym wystarczy spojrzeć na jakiekolwiek schronisko... żadne nie jest dotowane w wystarczający sposób więc chyba lepiej żeby jedno schronisko otrzymywało pieniądze z kilku gmin i dzięki temu miało jakieś tam większe możliwości niż tworzyć kolejne schronisko ledwo wiążące koniec z końcem, które musi liczyć na pomoc wolontariuszy lub darczyńców...
Go to the top of the page
 
+Quote Post
xMarcinx
post czw, 19 mar 2015 - 11:14
Post #136


UZYTKOWNIK
******

Grupa: Użytkownik
Postów: 1,493
Dołączył: czw, 20 lis 08
Skąd: DG
Nr użytkownika: 2,576
Płeć: Mężczyzna



Te schroniska to jedna wielka patologia, jak ktoś zna to od środka to doskonale wie że kasy którą przeznacza sie na zwierzaki... trafia tylko do właścicieli. Co miesiąc do schronisk trafia góra karmy, większość pracowników to wolontariusze, mimo to wygląda to tak jak wygląda.
Go to the top of the page
 
+Quote Post
:)
post pon, 04 lip 2016 - 15:11
Post #137


IX :)
********

Grupa: ADMINISTRATOR
Postów: 9,081
Dołączył: pią, 15 sie 03
Skąd: DG IX
Nr użytkownika: 8
Płeć: Mężczyzna
GG: 1234567 status gadu-gadu
Skype: test status skype
Tlen: test status tlen



CYTAT
twojezaglebie

Dąbrowa Górnicza: powraca temat budowy schroniska dla bezdomnych zwierząt

Schronisko dla bezdomnych zwierząt, a właściwie jego brak, to od lat gorący temat w Dąbrowie Górniczej. Były plany, wyborcze zapowiedzi i na tym się skończyło. Co teraz?

W jednym z największych, pod względem powierzchni, miast w Polsce nie ma schroniska dla bezdomnych zwierząt. To problem, który od lat wzbudza kontrowersje. Kilka lat temu były plany budowy schroniska, jednak nic z nich nie wyniknęło. Obecnie do sprawy powraca stowarzyszenie „Niezależni”.

– We wrześniu zamierzam wspólnie z jednym z dąbrowskim stowarzyszeń złożyć projekt uchwały obywatelskiej w sprawie budowy schroniska. W wakacje będziemy zbierać podpisy pod projektem tejże uchwały. Pan prezydent już 10 lat temu w swoim programie wyborczym zapowiadał, że w mieście powstanie schronisko dla bezdomnych zwierząt, obietnicy nie dotrzymał do dziś. Miasto woli płacić sąsiednim gminom więcej, niż wygospodarować pieniądze i wybudować schronisko. Tym bardziej, że w Dąbrowie jest wiele terenów, gdzie mogłoby ono powstać – mówi Tomasz Pasek, inicjator budowy schroniska, szef stowarzyszenia „Niezależni” i były radny.

Jak z nieudanych planów tłumaczy się dąbrowski magistrat? – W minionych latach Dąbrowa Górnicza wychodziła z inicjatywą budowy wspólnego, zagłębiowskiego schroniska dla zwierząt. Prowadzone jednak wtedy rozmowy z władzami Sosnowca i Czeladzi nie doprowadziły do wypracowania wspólnego stanowiska i podjęcia ostatecznej decyzji o rozpoczęciu inwestycji. W dużej mierze uzależnione było to od kwestii dysponowania odpowiednim terenem, który spełniałby szereg wymagań wynikających m.in. z Rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi w sprawie szczegółowych wymagań weterynaryjnych dla prowadzenia schronisk dla zwierząt, jak i aktów prawa miejscowego – mówi Bartosz Matylewicz, rzecznik UM w Dąbrowie Górniczej.

Ile miasto wydaje na wyłapywanie, transport i utrzymanie bezpańskich psów rocznie? Według wyliczeń „Niezależnych”, są to kwoty rzędu około 400 tys. zł rocznie. Natomiast z informacji przekazanych przez urząd miasta wynika, że miesięczna opłata dla schroniska w Chorzowie, z którą miasto ma podpisaną umowę, to kwota 14 760 zł brutto, natomiast koszt rakarza, który wyłapuje bezdomne zwierzęta i przewozi je do schroniska to 5 043 zł brutto miesięcznie. To łącznie daje kwotę około 240 tys. zł rocznie. Dla porównania w sąsiednim Sosnowcu, w 2015 roku na utrzymanie schroniska wydano około 1 mln 200 tys. zł, czyli około 100 tys. zł miesięcznie.

Czy są realne szanse na budowę schroniska w najbliższym czasie? Znikome. – Obowiązujące aktualnie przepisy, w tym ustawa o ochronie zwierząt, nie nakazują każdej z gmin budowy schroniska dla zwierząt, stąd też w chwili obecnej w budżecie Dąbrowy Górniczej nie ma ujętych planów budowy schroniska dla zwierząt, a nakładany na nas przez ustawę obowiązek zapewnienia wolnych miejsc w schronisku, podobnie jak Będzin, Siemianowice Śląskie czy Świętochłowice, realizujemy w chorzowskim schronisku – informuje Matylewicz.


--------------------
Go to the top of the page
 
+Quote Post
:)
post nie, 15 lis 2020 - 20:39
Post #138


IX :)
********

Grupa: ADMINISTRATOR
Postów: 9,081
Dołączył: pią, 15 sie 03
Skąd: DG IX
Nr użytkownika: 8
Płeć: Mężczyzna
GG: 1234567 status gadu-gadu
Skype: test status skype
Tlen: test status tlen



kolejny powrót i tak co kilka lat wink.gif

CYTAT
naszemiasto

Schronisko dla zwierząt w Dąbrowie Górniczej? Wraca temat budowy. Czy to dobry pomysł?

Dąbrowa Górnicza nie ma własnego schroniska dla zwierząt, choć od lat zabiegają o to przeróżne organizacje, którym nie jest obojętny los bezpańskich i porzuconych czworonogów. Dziś temat budowy schroniska znów wraca, a upomniało się o taką inwestycję stowarzyszenie Dąbrowskie Inicjatywy Społeczne.
DYSKUSJA I POMYSŁY OD LAT

Dużym echem odbiła się m.in. dyskusja na temat budowy schroniska dla zwierząt w Dąbrowie Górniczek pięć lat temu. Wówczas pojawiła się nawet specjalna petycja w tej sprawie na portalu: petycjeonline.com, która uzyskała duże poparcie mieszkańców miasta i całego regionu. Nie zabrakło także gorącej dyskusji podczas sesji dąbrowskiej Rady Miejskiej, w trakcie której radni podkreślali zasadność budowy dąbrowskiego przytuliska dla zwierzaków.

– Były prowadzone rozmowy ze stowarzyszeniami, które chciały prowadzić takie schronisko w naszym mieście, ale potem to wszystko się rozmyło – tłumaczył ówczesny prezydent miasta, Zbigniew Podraza. – Jeżeli jest schronisko w Chorzowie i mówiąc kolokwialnie ma „luzy”, to trzeba to wykorzystać. Rozmawialiśmy z Sosnowcem na temat wspólnego schroniska, ale na takie rozwiązanie się nie zdecydował. Do tematu trzeba będzie pewnie wrócić, ale dzisiaj realizujemy w pełni obowiązek opieki nad tymi zwierzętami, który nakłada na nas ustawa – dodał.

STOWARZYSZENIE INICJATYW SPOŁECZNYCH WRACA DO TEMATU

Dziś do tematu powraca Stowarzyszenie Dąbrowskie Inicjatywy Społeczne, które wystosowało w tej sprawie pismo do prezydenta miasta.

- Mieszkańcy Dąbrowy Górniczej od wielu lat oczekują, aby na terenie naszej gminy powstało schronisko dla zwierząt. Kandydaci do Rady Miasta w swoich programach wyborczych czy też składanych obietnicach, wymieniali budowę schroniska dla zwierząt. Do dziś takie nie powstało. Prowadząc rozmowy z mieszkańcami, uczestnicząc w spotkaniach jestem pytana, dlaczego nasze miasto nie realizuje potrzeb społecznych w tym zakresie – podkreśla Tatiana Duraj-Fert, prezes Stowarzyszenia Dąbrowskie Inicjatywy Społeczne. - Budowa schroniska dla zwierząt powinna być jednym z priorytetów gminy. Uważam, że czas, aby nasze miasto miało opracowany własny program adopcji, sterylizacji wolno żyjących kotów oraz zapobieganiu bezdomności zwierząt. Jako Stowarzyszenie możemy być partnerem dla gminy w opracowaniu wyżej wymienionego programu – dodała.

NIE KAŻDA GMINA MUSI MIEĆ U SIEBIE SCHRONISKO

Sprawdziliśmy więc, jakie plany ma obecnie miasto i jakie są szanse na budowę dąbrowskiego schroniska dziś lub w niedalekiej przyszłości.

- Dąbrowa Górnicza nie jest jedynym miastem w regionie, które nie prowadzi własnego schroniska dla zwierząt. Wynika to z faktu, że Ustawa o ochronie zwierząt nie nakazuje budowy schronisk dla zwierząt w każdej gminie, a jedynie nakłada obowiązek zapewnienia wolnych miejsc w schroniskach. Obowiązek ten w Dąbrowie Górniczej realizowany jest w oparciu o umowę ze schroniskiem w Chorzowie prowadzonym przez Polskie Towarzystwo Opieki Nad Zwierzętami – mówi Bartosz Matylewicz, naczelnik Wydziału Marki Miasta w dąbrowskim Urzędzie Miejskim.
- Mówiąc o pomyśle budowy schroniska trzeba mieć na uwadze, że aby mogło ono powstać należy spełnić szereg wyśrubowanych wymogów, dotyczących m.in. odpowiedniej lokalizacji szczegółowo określonej w przepisach prawnych, a przede wszystkim uzyskać społeczną akceptację dla tego typu inwestycji. Nie bez znaczenia są również finanse, nie tylko na samą inwestycję, ale również na bieżące prowadzenie takiego obiektu – dodaje.
Tak więc na razie miasto nie ma w planach budowy własnego schroniska dla zwierzaków. Dąbrowa Górnicza na zapobieganie bezdomności zwierząt w 2018 roku wydała 376 tys. 374,16 zł, w 2019 roku – 509 tys. 487,55 zł, a w 2020 roku (styczeń-wrzesień) – 436 tys. 140,12 zł.

Z terenu gminy Dąbrowa Górnicza odłowiono i odwieziono do schroniska dla bezdomnych zwierząt, położonym przy ul. Opolskiej 36 w Chorzowie, prowadzonym przez Towarzystwo Opieki Nad Zwierzętami w Polsce Oddział w Chorzowie: w 2018 roku – 246 zwierząt, w 2019 roku – 307 zwierząt, a w 2020 roku (styczeń-wrzesień) – 220 zwierząt.

Gmina Dąbrowa Górnicza ze schroniska prowadzonego przez Towarzystwo Opieki Nad Zwierzętami dostaje także comiesięczne wykazy odebranych przez właścicieli zwierząt. W 2018 roku odebrano 80 zwierząt, w 2019 roku odebrano 81 zwierząt, a w 2020 roku (styczeń-wrzesień) odebrano 56 zwierząt.

Od kwietnia 2018 roku gmina Dąbrowa Górnicza posiada umowę na wykonywanie zadania pn. „Wyłapywanie i dowóz do schroniska dla bezdomnych zwierząt psów i kotów z terenu Dąbrowy Górniczej” zawartą z F.H.U. Mariusza Jurczyka z siedzibą w Zawierciu przy ul. Strumień Wierczki 27.

- Interwencje podejmowane są całodobowo, przez siwdem dni w tygodniu, na podstawie zgłoszeń wpływających do dąbrowskiego Urzędu Miejskiego lub do Straży Miejskiej w Dąbrowie Górniczej, dotyczących pozostawionych bez opieki zwierząt, które uciekły, zabłąkały się lub zostały porzucone przez człowieka i nie ma możliwości ustalenia właściciela lub innej osoby, pod której opieką zwierzę dotychczas przebywało. W szczególności zwierząt chorych, rannych w wypadkach drogowych lub innych okolicznościach, a także powodujących zagrożenie bezpieczeństwa człowieka lub innych zwierząt. Odławianie zwierząt jest prowadzone za pomocą specjalistycznego sprzętu, który nie stwarza zagrożenia dla ich życia i zdrowia, który nie zadaje im cierpienia oraz nie wywołuje niepotrzebnego stresu – informują pracownicy UM w Dąbrowie Górniczej.

KOTY TAKŻE NIE SĄ ZOSTAWIONE BEZ POMOCY

Miasto informuje również, że na bieżąco zajmuje się sterylizacją i kastracją oraz dokarmianiem wolno żyjących kotów. Wydała na to w 2018 roku – 47 tys. 170,16 zł, w 2019 roku – 69 tys. 963,55 zł, w w 2020 roku (styczeń-wrzesień) – 82 tys. 770,12 zł.

Gmina Dąbrowa Górnicza od 2012 roku rokrocznie podpisuje umowę na zadanie pn. „Zapobieganie bezdomności wolno żyjących kotów oraz ich dokarmianie”. Zadanie to ma na celu zmniejszenie liczebności lawinowo rozmnażających się bezpańskich, kotów bytujących m.in. w piwnicach, pustostanach, na strychach oraz na terenach ogrodów działkowych. Warto zaznaczyć, że nadmierna liczba kotów prowadzi do degeneracji gatunku, zmniejszenia liczebności ptaków oraz powstawania uciążliwego zapachu.

- Zakres umowy zawartej przez gminę Dąbrowa Górnicza z Gabinetem Weterynaryjnym obejmuje sterylizację kotek, kastrację kocurów, usypianie ślepych miotów kotów, wydanie karmicielom w momencie odbioru z lecznicy wolno żyjących kotów 2 kg suchej karmy (dla każdego kota, który został wysterylizowany bądź wykastrowany), podanie antybiotyku, odpchlenie, odrobaczenie, wyczyszczenie uszu i zakropienie ich preparatem zwalczającym świerzbowca usznego. Po przeprowadzonym świadczeniu medycznym i niezbędnym czasie potrzebnym do rehabilitacji oraz hospitalizacji wynoszącej min. 3 doby w przypadku sterylizacji kotek i min. 1 dobę w przypadku kastracji kocurów, zwierzęta są odbierane przez karmicieli, którzy zobowiązani są wypuszczać je w miejscach ich pierwotnego bytowania. Lecznicą, która w tym roku przeprowadza darmowe świadczenia medyczne w zakresie objętym powyższą umową jest Gabinet Weterynaryjny „Pod Syriuszem” , zlokalizowany w Dąbrowie Górniczej przy ul. Legionów Polskich 41A – informują pracownicy UM w Dąbrowie Górniczej.


--------------------
Go to the top of the page
 
+Quote Post

7 Stron V  « < 5 6 7
Reply to this topicStart new topic
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:

 

Mapa forum
RSS Wersja Lo-Fi Aktualny czas: czwartek, 28 marzec 2024 - 08:56
FMDG - Razem od 2003
Dąbrowa Górnicza