gazeta.pl
Astronom z ulicy Kopernika marzy o budowie dąbrowskiego planetarium
Nie zajmuje się obserwacją gwiazd z zawodu, ale z pasji. Nie jest nauczycielem, ale od 18 lat działa i pracuje w szkole. Mógłby żyć z muzyki, ale zdecydował, że będzie poszukiwał następców znanych i cenionych dąbrowskich amatorów astronomii
Królestwo 51-letniego Dariusza W. Nelle mieści się w sali 311 Zespołu Szkół nr 1 w Dąbrowie Górniczej. Na ścianach w kolorze nieba wiszą dyplomy, podziękowania za udział w akcjach na rzecz dzieci i młodzieży oraz wycinki prasowe.
- Z Dąbrowy Górniczej bliżej do gwiazd - ogłosił na początku lipca 1999 roku lokalny dziennik, donosząc, że w ówczesnej Szkole Podstawowej nr 16 pojawił się profesjonalny teleskop. Obserwacje pierścieni Saturna czy plam na Słońcu wzbudzały wśród uczniów prawdziwą sensację. Dzieci nie mogły się już doczekać budowy szkolnego obserwatorium astronomicznego, o powstanie którego zabiegał wtedy Nelle. Udało się to w październiku 2003 roku.
- Po raz pierwszy pojawiłem się w gabinecie pani dyrektor Szkoły Podstawowej nr 16 w 1997 roku z propozycją uruchomienia Koła Miłośników Astronomii [do nazwy koła dodano potem astronautykę - przyp. red.]. Zaproponowałem, że w ramach projektu będę prowadził dla dzieci bezpłatne zajęcia pozalekcyjne popularyzujące obserwację nieba. Pomysł bardzo się spodobał, zacząłem więc działać - wspomina amator gwiazd.
Szkołę przy ulicy Konopnickiej 56 wybrał nieprzypadkowo. Po pierwsze, położona jest w centralnej części miasta, ale nieco na uboczu. Dojazd do placówki odbywa się więc bez problemów. Po drugie, latarnie, które rozświetlają niebo nad Pałacem Kultury Zagłębia i okolicą, nie przeszkadzają tu już tak bardzo w obserwacji nieboskłonu.
- Czy wiecie, że w naszym regionie na niebie zobaczyć można jedynie do 200 gwiazd? Wszystko przez nieprzemyślany układ lamp i podświetlane reklamy. W Bieszczadach oko nieuzbrojone w teleskop dostrzec może nawet 1900 ciał niebieskich - mówi przejęty astronom, prezentując mapę stref widoczności gwiazd. Spoglądamy przez ramię naszego rozmówcy. Faktycznie, Śląsk i Zagłębie znalazły się w czerwonej strefie. Dla obserwatorów nieba oznacza to, że gorzej już być nie może.
Dlatego szkoła, którą upatrzył sobie Dariusz W. Nelle, znajduje się przy drodze biegnącej w kierunku zbiornika wodnego Pogoria III. Nie ma tu już wieżowców, są za to zatopione w zieleni domki jednorodzinne.
- Jedno ze skrzydeł budynku szkoły ma półokrągły kształt. Gdy 18 lat temu stanąłem pod tym gmachem, oczyma wyobraźni widziałem już, że rotundę wieńczy rozsuwana kopuła, przez którą można obserwować niebo - wspomina mężczyzna.
Ocalić od zapomnienia
Jest szczupły i zdążył już posiwieć, ale poza tym - patrząc na zdjęcia prasowe sprzed kilkunastu lat - niewiele się zmienił. Czasem tylko zapuszczał nieco dłuższą brodę niż dziś. O latach świetności dąbrowskiego ruchu amatorów astronomii może mówić godzinami. Doskonale pamięta daty, nazwiska, a nawet ceny instrumentów do obserwacji nieba. - Zresztą większość z nich i tak konstruowało się samodzielnie - wzdycha Nelle, a w jego głosie słychać żal, że te czasy już raczej nie wrócą.
Wszystko zaczęło się w latach 50. XX wieku. Wówczas prof. Jan Mergentaler na łamach miesięcznika "Urania" zaapelował do miłośników astronomii o prowadzenie systematycznych obserwacji plam słonecznych i przesyłanie wyników na uczelnię. Na apel odpowiedział dąbrowianin Wacław Szymański i sześciu innych amatorskich obserwatorów z różnych zakątków kraju.
Osoby te, choć na dobre zaangażowały się w akcję, prawie się nie znały. W końcu zrodził się pomysł, by w kwietniu 1956 roku zorganizować pierwszy Zjazd Obserwatorów Słońca. Kolejne odbyły się w 1960 i 1962 roku. Miłośnicy astronomii prowadzili też obserwacje tzw. pochodni fotosferycznych, czyli włókien czy zawiłych jasnych pól na tarczy najjaśniejszej gwiazdy.
Wyniki notowano sposobem zaproponowanym przez Szymańskiego (nieco później ulepszona i przekształcona metoda spisywania efektów obserwacji znana będzie astronomom jako metoda Szymańskiego). - Nasz działacz dążył do ujednolicenia instrumentów i sposobów oznaczania wyników obserwacji tak, aby były porównywalne i miarodajne - wyjaśnia Nelle.
Jak budować to nawet ze złamaną nogą
Wyniki prac z lat 1960-1963 opublikowano w "Acta Geophysica Polonica", a wokół Szymańskiego zaczęła gromadzić się spora grupa obserwatorów astronomicznych zjawisk. W 1962 roku z katowickiego oddziału Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii wyodrębnił się dąbrowski oddział PTMA. Osiem lat później powstało Korespondencyjne Stowarzyszenie Obserwatorów Słońca, szybko przemianowane na Centralną Sekcję Obserwatorów Słońca PTMA. Na czele obu komórek stanął oczywiście Wacław Szymański.
Miłośnicy astronomii spotykali się w Pałacu Kultury Zagłębia, gdzie organizowali prelekcje, sesje naukowe, pokazy przyrządów i modeli astronomicznych, wyprawy do Planetarium Śląskiego. Obserwacje nieba odbywały się na działce przy ulicy Kopernika w Żarkach-Letnisku, gdzie dąbrowianin wybudował samodzielnie obserwatorium astronomiczne. W pracach przy konstruowaniu kopuły nie przeszkadzała mu nawet złamana noga.
Liczba obserwatorów nieba i Słońca skupionych wokół Szymańskiego stale rosła. Na początku lat 80. było to 45 osób. Wśród nich był młodziutki Dariusz W. Nelle. W 1981 roku dąbrowscy słonecznicy podjęli decyzję o opuszczeniu struktury PTMA. - Było nas już po prostu za dużo. Ze względów organizacyjnych chcieliśmy działać jako całkowicie samodzielne stowarzyszenie. Tak powstało Towarzystwo Obserwatorów Słońca - wspomina Nelle.
Pan Dariusz zachował z tamtego okresu sporo dokumentów. Wśród nich są m.in. jednostronicowe komunikaty towarzystwa, które Pałac Kultury Zagłębia wydawał raz w miesiącu. Obserwatorzy prezentowali w nich wyniki plamotwórczej aktywności Słońca. - Dokument trafiał nie tylko do ośrodków naukowych zajmujących się astronomią, ale też do dąbrowskiego szpitala. Wykorzystywano go w przebiegu leczenia i przewidywaniu zachowań chorych - zdradza nasz rozmówca.
Amator ceniony przez profesjonalistów
Szymański umarł w 1991 roku. Działalność stowarzyszenia przeniosła się do Żychlina, gdzie do dziś prężnie działa pod kierownictwem Piotra Urbańskiego. Z kolei mieszkańcy Żarek-Letniska uczcili niedawno pamięć i zasługi dąbrowskiego astronoma amatora, nazywając jego imieniem jedną z ulic.
Podwaliny pod historię dąbrowskich tradycji astronomicznych położył też zmarły w 1998 roku Stanisław R. Brzostkiewicz. Był działaczem dąbrowskiego oddziału PTMA i autorem siedmiu książek popularyzujących wiedzę o niebie. Jako pierwszy otrzymał Medal im. Włodzimierza Zonna, który Polskie Towarzystwo Astronomiczne przyznaje co dwa lata za szerzenie wiedzy o Wszechświecie. - W praktyce oznacza to, że zasłużeni amatorzy honorowani są przez uznanych profesjonalistów za wkład w rozwój astronomii - wyjaśnia z dumą Dariusz W. Nelle.
W domu rodzinnym Brzostkiewicza często odbywały się spotkania miłośników obserwacji nieba. Budynek widać z okien szkolnego obserwatorium. Wciąż mieszka tam jego syn. Po latach jedna z wnuczek Stanisława, idąc po linii rodzinnej pasji, ukończyła astrofizyczne studia.
Gdy Nelle postanowił odnowić w mieście tradycje dąbrowskich słoneczników, Brzostkiewicz został patronem rodzącego się w szkole Koła Miłośników Astronomii. - Stało się to jeszcze za jego życia. Wyraził zgodę i było mu bardzo miło - wspomina wzruszony pan Dariusz.
W szkolnej sali nr 311 można obejrzeć zbiór pamiątek po cenionym amatorze astronomii. Są legitymacje szkolne, wyróżnienia, książki i zdjęcia, własnoręcznie wykonane rysunki plam słonecznych. Nelle prowadzi nas do jednej z gablot. - Z tym instrumentem wiąże się bardzo ciekawa historia - mówi, wskazując na tzw. szkolny teleskop Maksutowa. - Urządzenie produkowano w Polskich Zakładach Optycznych. Wywodzący się z Będzina generał Aleksander Zawadzki, który w latach 1952-1964 sprawował funkcję przewodniczącego Rady Państwa PRL, usłyszał o działalności Brzostkiewicza. Na jego wniosek PZO sprezentowały astronomowi teleskop. Produkcję tego modelu wstrzymano w 1974 roku - opowiada dąbrowianin.
Historia jednej soczewki
Na zdjęciach z okresu funkcjonowania dąbrowskiego PTMA i Towarzystwa Obserwatorów Słońca widać 40-50-letnich działaczy i młodziutkiego Dariusz W. Nelle. W chwili gdy TOS stał się samodzielnym stowarzyszeniem, miał on zaledwie 17 lat. Skąd wziął się w gronie dużo starszych kolegów?
- Odkąd pamiętam, miałem poważne jak na swój wiek zainteresowania. Ciągnęło mnie do optyki, fizyki, elektroniki. Jako 10-latek miałem imponującą biblioteczkę popularnonaukowych książek. Zaczytywałem się w "Młodym Techniku", miesięczniku "Ameryka" czy "Uranii". Bywało, że gdy koledzy zachęcali mnie do gry w piłkę, wolałem pójść za blok i obserwować Wenus - śmieje się miłośnik dąbrowskiego nieba.
Mały Darek skonstruował swoją pierwszą lunetę w szóstej klasie szkoły podstawowej, wykorzystując do tego soczewkę okularową. - Kupiłem ją od znanego w mieście optyka - pana Bocianowskiego. Jego zakład mieścił się przy ulicy Okrzei. Była to soczewka plus 1,5 dioptrii. Korzystając ze specjalnych tabel, umiałem już przeliczyć, jaką ma ogniskową, a potem dopasować do niej kartonowy tubus. Pierwszym obiektem, jaki zobaczyłem przez swoją lunetę, był Księżyc. Do końca życia nie zapomnę jednak widoku Saturna. Cały czas przed oczami widzę ten delikatny sznureczek pierścieni wokół tarczy - astronom zupełnie się rozmarzył.
W tamtym czasie prowadził też dziennik obserwacji. Szkicował w nim na przykład, w jaki sposób przemieszczają się księżyce Jowisza. W szkole o jego zainteresowaniach nauczycielka fizyki dowiedziała się dopiero w ósmej klasie. Od tamtej pory na lekcji przeprowadzał eksperymenty i przygotowywał się do olimpiady przedmiotowej. Ostatecznie nie wziął w niej udziału. - Temat jakoś się rozmył. To były zupełnie inne czasy. Chwalono mnie za to za najstaranniejsze zeszyty w szkole - śmieje się pan Dariusz.
Człowiek orkiestra
Swoją pasją dzielił się nie tylko z kolegami. - We wtorki w "Świecie Młodych" ukazywała się rubryka "Klubu Tomik" poświęcona astronomii i kosmosowi. Opublikowano w niej kilka moich artykułów o tym, jak skonstruować lunetę, okular czy w jaki sposób obserwować niebo. Mam chyba gdzieś jeszcze klubową plakietę, ale gdybym pokazał ją uczniom, pękliby ze śmiechu. Wtedy to było coś - opowiada dąbrowianin.
Po szkole podstawowej postanowił się kształcić w kierunku konstrukcji maszyn, potem pracował w sosnowieckiej Silmie, gdzie jako brygadzista odpowiadał za ustawianie urządzeń fabrycznych. Chociaż cały czas fascynował się obserwacjami nieba, znajdował jeszcze czas na bieganie po mieście z aparatem i kamerą. Był członkiem Dąbrowskiego Klubu Filmowego. Pewnego dnia zniósł do piwnicy pełną kolekcję numerów "Uranii" (pismo ukazuje się do dziś od 1923 roku). Schował tam także swoje ośmiomilimetrowe taśmy filmowe i... więcej ich nie zobaczył.
Nieustannie próbował skompletować idealny skład swojego wymarzonego zespołu muzycznego. - Od zawsze ciągnęło mnie do perkusji. Grywaliśmy w klubach osiedlowych, potem nawet zająłem się muzyczną oprawą wesel. Dobrze to wspominam. Jednak w pewnym momencie uznałem, że muszę którejś ze swoich pasji poświęcić się na 100 procent, a nie każdej po kawałku. Wybór padł na astronomię - wyznaje Nelle.
Multimedialne Laboratorium Kosmosu to nie koniec
Jak udało się przekonać władze miasta do wyłożenia środków na budowę szkolnego obserwatorium astronomicznego? Pomogli mieszkańcy i lokalne media - podkreśla astronom. Organizowane przez Koło Miłośników Astronomii i Astronautyki wydarzenia, odpowiednio nagłaśniane w prasie i telewizji, cieszyły się olbrzymim powodzeniem mieszkańców. Były i obserwacje nieba, i konkursy fotograficzne.
- Udowodniliśmy, że w Dąbrowie Górniczej jest miejsce na taką działalność. Wielkie wsparcie dostaliśmy od Jerzego Talkowskiego, pedagoga, radnego i byłego prezydenta Dąbrowy Górniczej, który powrócił na to stanowisko w 2002 roku. Jak słyszałem, jedną z pierwszych jego decyzji było wybudowanie naszego obserwatorium - opowiada Dariusz W. Nelle, prowadząc nas po kilkunastu stromych, drewnianych schodach, wiodących pod liczącą trzy metry średnicy kopułę obserwacyjną.
Na środku niewielkiego obserwatorium stoi teleskop. Ten sam, z którego tak cieszyli się uczniowie w 1999 roku. Waży 600 kg. - To największy instrument obserwacyjny zainstalowany w polskiej placówce szkolnej. Proszę zwrócić uwagę na paralaktyczny montaż widłowy typu amerykańskiego - astronom wskazuje na stalową, splataną konstrukcję mocowania teleskopu. - Brzmi to bardzo fachowo, ale obecnie nie wygląda już nowocześnie - przyznaje pan Dariusz.
Na szczęście Urząd Miejski w Dąbrowie Górniczej prowadzi właśnie postępowanie przetargowe na modernizację kopuły obserwatorium i zakup nowoczesnego wyposażenia. Projekt nazywać będzie się Multimedialne Laboratorium Kosmosu (MLK). - Jego autorką jest Alicja Biegańska, dyrektor Zespołu Szkół nr 1. Powstał w ramach budżetu partycypacyjnego i ku naszej radości zebrał najwięcej głosów mieszkańców dzielnicy, w której znajduje się szkoła - opowiada Nelle.
Już wkrótce w ramach doposażenia MLK pojawi się automatycznie sterowana kopuła i amerykański nowoczesny teleskop. Będą specjalistyczne kamery, z których obraz trafi na komputery ulokowane w nowej pracowni astronomii. - Zresztą w każdym miejscu na świecie będzie można obejrzeć obraz z naszego obserwatorium. Wystarczy, że kliknie się w odpowiedni link. Pojawi się też system automatycznego wyszukiwania obiektów na niebie. Jeśli znamy numer katalogowy gwiazdy, która nas interesuje, komputer pokieruje teleskop w jej stronę. Gdyby jednak obiekt był niewidoczny, dostaniemy informację, kiedy można się go spodziewać na nieboskłonie - w oczach pana Dariusza widać prawdziwą radość.
Na co dzień astronom mieszka w bloku przy ulicy Kopernika. - Z obserwacją gwiazd na miejskim osiedlu bywa ciężko. Aby popatrzeć w niebo, wyjeżdżam czasem do Niegowonic. Dzień zaczynam od lektury doniesień na astronomicznych serwisach internetowych. Nie mogę przecież pozwolić, aby uczniowie "zagięli" mnie na niewiedzy - śmieje się Nelle.
Wciąż gra na perkusji. Na szczęście dla sąsiadów swoją muzyczną pasję realizuje, trenując na elektronicznym zestawie, w dodatku w słuchawkach na uszach. Astronom nie przestaje też marzyć o... budowie dąbrowskiego planetarium. Wierzy, że jeszcze dopnie swego.