Wybory 2010 |
Wybory 2010 |
pią, 03 lip 2009 - 23:41
Post
#1
|
|
IX :) Grupa: ADMINISTRATOR Postów: 9,115 Dołączył: pią, 15 sie 03 Skąd: DG IX Nr użytkownika: 8 Płeć: Mężczyzna GG: 1234567 Skype: test Tlen: test |
Oj ciekawe co sie bedzie dzialo na forum za ponad rok
CYTAT Pięta kontrkandydatem Górskiego?! (KR) W Sosnowcu Jarosław Pięta stanie w szranki wyborcze z Kazimierzem Górskim. W Dąbrowie Górniczej Zbigniewowi Podrazie chce zagrozić Krzysztof Stachowicz. Przeciwko Radosławowi Baranowi wystartuje Bożena Respondek. Tak według gazety Polska Dziennik Zachodni mają wyglądać kandydaci na najwyższe stanowiska w samorządzie lokalnym. Wybory samorządowe już w przyszłym roku. Gazeta prognozuje, iż w Sosnowcu przeciwko obecnemu SLDowskiemu prezydentowi Kazimierzowi Górskiemu wystartuje Jarosław Pięta. Wyborcy od wielu lat dają zielone światło kandydatowi SLD, Kazimierzowi Górskiemu, który jest sprawnym samorządowym menedżerem. Po piętach Górskiemu depcze Jarosław Pięta, poseł PO, który dwoi się i troi, by przebić popularność Górskiego. – pisze dziennik. Krzysztof Stachowicz to prawdopodobny kontrkandydat dla Zbigniewa Podrazy, prezydenta Dąbrowy Górniczej. Ewentualne starcie obu panów gazeta nazywa ciekawym pojedynkiem, a o samych kandydatach pisze: Zbigniew Podraza to doświadczony SLD-owski działacz; Krzysztof Stachowicz to zdolny polityk młodego pokolenia. W Będzinie o fotel prezydenta miasta mają powalczyć obecnie urzędujący Radosław Baran oraz Bożena Respondek, była starościna powiatu będzińskiego, od lat związana z SLD. Gdyby prognozy Dziennika Zachodniego faktycznie się sprawdziły to wybory o prezydenckie fotele rzeczywiście zapowiadałyby się ekscytująco. Na razie pary parawyborcze są medialną spekulacją, a partie i organizacje tak naprawdę dopiero rozpoczynają przygotowania do wyborów samorządowych. CYTAT Samorządowe pary nie do pary dziś Partie polityczne już zaczynają układać listy kandydatów, którzy wystartują w wyborach samorządowych jesienią 2010 roku. Na partyjnych giełdach nazwisk pojawiają się pretendenci do objęcia stanowisk wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. I to właśnie te wybory budzą największe emocje. Czytelnikom "Polski Dziennika Zachodniego" przedstawiamy dziś najczęściej wymienianych kandydatów w największych miastach. Urzędujących prezydentów prezentujemy na pierwszych zdjęciach po lewej. By zaistnieć w kampanii wyborczej i skutecznie walczyć o głosy wyborców już dziś trzeba aktywnie promować nazwisko I błyszczeć pomysłami, zwłaszcza gdy chce się zawalczyć o prezydenturę ze starymi wyjadaczami, którzy jak prezydenci Katowic (Piotr Uszok), Chorzowa (Marek Kopel) czy Gliwic (Zygmunt Frankiewicz) sprawiają wrażenie niezatapialnych. Nic dziwnego, że najwięksi gracze na politycznym rynku, Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość, już teraz zaczynają rozdawać karty. Władza prezydentów, mocą ustaw, jest wyjątkowo silna, zaś rady miejskie są często tylko nijakim tłem dla samorządowego lidera. - W sprawie kandydatów i taktyki będziemy rozmawiać wstępnie już w lipcu, a na poważnie po wakacjach. By dobrze się przygotować do wyborów trzeba robić to z wyprzedzeniem - wyjaśnia poseł PO, Grzegorz Dolniak z Będzina, wiceszef klubu parlamentarnego Platformy. Tajemnicą poliszynela jest, że Platformie marzy się przede wszystkim zdobycie Katowic i Gliwic. W każdym mieście z innego powodu. Stolica województwa potrzebuje nowego otwarcia, bo obecny prezydent, wędrujący od wyborcy do wyborcy z makietą projektu przebudowywanego centrum, to zbyt mało, by Katowice zyskały pozycję choćby zbliżoną do Wrocławia. Oczywiście, z drugiej strony, głupcem jest ten, kto lekceważy siłę Uszoka, najbardziej rozpoznawalnego samorządowca w regionie. Przejęcie Gliwic spod władzy Frankiewicza, to natomiast sprawa honoru ze względu na jego spór z władzami PO. O nazwiskach kandydatów decydować będzie ścisłe kierownictwo Platformy, w którym można spodziewać się starcia koncepcji szefa regionalnych struktur, sprawnego w politycznych rozgrywkach Tomasza Tomczykiewicza i brylującego w mediach Grzegorza Dolniaka. PiS, które nie ma co marzyć o spektakularnych zwycięstwach, w sprawie wyborów już przeprowadza spotkania pilotażowe i sondujące. Ich ostateczne efekty poznamy jednak dopiero jesienią. - Musimy wystawić mądrych i silnych kandydatów i zawalczyć o wybrane miasta. Nie jest łatwo namówić ludzi do startu, bo to odpowiedzialna funkcja - deklaruje poseł Prawa i Sprawiedliwości, Grzegorz Tobiszowski. Ze spokojem do wyborów podchodzi regionalny Sojusz Lewicy Demokratycznej, który tradycyjnie chce powalczyć o prymat w Zagłębiu, w tym przede wszystkim w Sosnowcu i Dąbrowie Górniczej. -|Zastanawiam się, czy tak jak w poprzednich wyborach większą sympatią cieszyć się będą osoby bezpartyjne, czy tym razem liczył się będzie szyld? - pyta głośno lider Sojuszu, Zbyszek Zaborowski. Zdaniem posła Dolniaka, akurat w tej kampanii wyjątkowo liczyć się mogą partyjne konotacje. - Warto wziąć pod uwagę, że na wybory samorządowe nałoży się bój o prezydenturę Rzeczpospolitej, co postawi je w innym świetle - ocenia Grzegorz Dolniak. Na naszej stronie internetowej można wziąć udział w zabawie: wyborze najlepszego kandydata w danym mieście. polskadziennikzachodni.pl Agata Pustułka -------------------- |
|
|
nie, 22 lis 2009 - 00:05
Post
#2
|
|
IX :) Grupa: ADMINISTRATOR Postów: 9,115 Dołączył: pią, 15 sie 03 Skąd: DG IX Nr użytkownika: 8 Płeć: Mężczyzna GG: 1234567 Skype: test Tlen: test |
CYTAT Lokalna wojna wielkiego formatu Agnieszka Stefaniak - Zubko / sosnowiec.info.pl Gorąca atmosfera, w jakiej ostatnio toczy się życie polityczne w Dąbrowie Górniczej, zupełnie nie pasuje do ponurej, listopadowej aury. Nie powinno to jednak nikogo dziwić, wszak lokomotywa kampanii wyborczej do samorządów właśnie się rozpędza. Zdaniem prezydenta miasta, Zbigniewa Podrazy, konflikty wynikają z winy radnych opozycyjnych, którzy o każdym problemie informują media, jeszcze zanim porozmawiają z samym zainteresowanym. Zdaniem opozycji, polityczne burze to efekt braku możliwości współpracy między stroną prezydencką a częścią radnych. Wspominał o tym zresztą radny Tomasz Pasek przy okazji dyskusji o reklamowanych na bilbordach prezydenckich spotkaniach z mieszkańcami. Radni opozycyjni zarzucają Zbigniewowi Podrazie, że za publiczne pieniądze finansuje swoją kampanię wyborczą. - Tak się składa, że mam podobny projekt jak pan prezydent. Też chcę się spotkać z mieszkańcami. Czy Urząd Miejski udostępni mi powierzchnię bilbordów, bym mógł o tym poinformować zainteresowanych? - pytał radny Pasek. Spotkania z mieszkańcami to kontynuacja cyklu spotkań sprzed roku, które cieszyły się dużym zainteresowaniem mieszkańców Dąbrowy Górniczej. Wiem, że widzielibyście mnie państwo najchętniej zamkniętego w urzędzie. Nie jest tak łatwo wyjść do mieszkańców, odpowiadać na ich pytania i wątpliwości. Proszę pamiętać, że tylko wielkiego polityka stać na wielkie formaty - odpowiedział prezydent Podraza. - Nie trudno być politykiem wielkiego formatu na plakacie dwa metry na pięć – ripostował radny Pasek. Brak zrozumienia dla prezydenckiej idei komunikowania się z mieszkańcami poprzez billboardy wykazała także radna Halina Głowacka, szczególnie w kontekście podkreślanej na każdym kroku potrzeby szukania oszczędności i racjonalizowania budżetu miejskiego. - Pan prezydent Podraza "targował się" o 15 000 zł oszczędności w skali roku tłumacząc, że musi dbać o finanse publiczne, a na same tylko billboardy reklamowe, dotyczące oczywiście wizerunku pana prezydenta,wydaje około 21 000 zł miesięcznie z pieniędzy publicznych.W skali roku jest to kwota około 230 000 zł – czytamy na blogu radnej Głowackiej. Zważywszy na fakt, że spotkania z cyklu „Dąbrowa Górnicza bez tajemnic”, nie cieszą się zbyt wielkim zainteresowaniem mieszkańców miasta (ok. 60 osób na każdym spotkaniu) być może cała ta polityczna awantura jest niepotrzebna. Pytanie tylko, czy to wielkość bilbordów jest niedostateczna czy też mieszkańcy Dąbrowy nie dorośli do polityków tak wielkiego formatu. CYTAT Kobiety w samorządzie lokalnym Agnieszka Stefaniak - Zubko / sosnowiec.info.pl Lokalne organizacje kobiece zwierają szeregi przed przyszłorocznymi wyborami do samorządów. Na czele Śląskiej Przedwyborczej Koalicji Kobiet stoi Halina Sobańska, liderka sosnowieckiego stowarzyszania „Aktywne Kobiety”. Celem koalicjantek jest m.in. doprowadzenie do wyboru jak największej liczby kobiet w wyborach w 2010 r. Ich zdaniem wynik, osiągnięty przez kobiety w mijającej kadencji, nie może być uznany za satysfakcjonujący - w województwie śląskim wybranych zostało 2828 radnych, z czego 534 mandaty przypadły kobietom. Przyjrzeliśmy się jak dziś wygląda „kobieca twarz” polityki lokalnej w Sosnowcu i Dąbrowie Górniczej. Tak się złożyło, że te dwa, sąsiadujące ze sobą miasta prezentują skrajnie różny układ sił, jeśli chodzi o płeć przedstawicieli samorządu. W Sosnowcu, w którym na ponad 221 tys. mieszkańców jest ponad 116 tys. kobiet, nie ma w Radzie Miejskiej ani jednej radnej. Tymczasem w 25 – osobowej Radzie Miejskiej w Dąbrowie Górniczej ( ponad 126 tys. mieszkańców, z czego 52% stanowią kobiety) zasiada obecnie 8 pań. Co więcej, kobiety w dąbrowskim samorządzie zajmują eksponowane stanowiska: Agnieszka Pasternak sprawuje funkcję przewodniczącej Rady Miejskiej, a kierowanie 4 spośród 9 komisji także przypadło w udziale paniom radnym. - Zawsze jest dobrze, gdy jest zachowana pewna równowaga. Kobiety w naszej radzie są pilne i pracowite. Można nawet mówić tu o syndromie prymuski – zawsze przygotowane i skrupulatne. Ale to jednak panowie bardziej zabiegają o zaistnienie, chociażby w mediach. Kobiety pod tym względem są mniej przebojowe i efekciarskie. Na początku kadencji panowie radni starali się mnie dyscyplinować i pouczać, z czasem jednak chyba się dotarliśmy. Skoro zaakceptowali babę na stanowisku przewodniczącej rady, muszą zaakceptować i resztę – powiedziała w rozmowie z sosnowiec.info.pl Agnieszka Pasternak. Świadomość trudnej roli kobiety w lokalnej polityce ma także dąbrowska radna Halina Głowacka. – Pewne sytuacje, z jakimi mamy do czynienia podczas pracy Rady Miejskiej wiążą się nie tyle z płcią, co z ogólną kulturą radnych lub jej brakiem. W Radzie Miejskiej potrzebne są nam kobiety – silne indywidualności. Kobiety, które nie ulegną politycznym naciskom – bo i takie obserwuję, ale będą chciały zrobić coś dla Dąbrowy. Mam teorię, że panie dużo lepiej sprawdziłyby się np. zarządzając miejskim budżetem. Wystarczyłoby wówczas pieniędzy na szkoły, przedszkola i inne podstawowe kwestie. W męskich rękach ten budżet jakoś się rozpływa – stwierdziła w rozmowie z sosnowiec.info.pl Halina Głowacka. Z kolei Halina Sobańska, sosnowiecka działaczka, zwraca uwagę na sprawy, które umykają radnym w samorządzie zdominowanym przez mężczyzn. – Nie słyszałam, by sosnowieccy radni szerzej zajmowali się kwestią braku miejsc w przedszkolach, usytuowaniem przystanków autobusowych w pobliżu szkół czy żłobków. To w końcu nadal są typowo kobiece kwestie. W Sosnowcu „nie istnieje” też problem bezdomnych kobiet, nie ma większych kłopotów związanych z ofiarami domowej przemocy, które błąkają się z dziećmi po różnych ośrodkach, podczas gdy sprawca zostaje w domu. To są sprawy, które dotyczą kobiet i na które kobiety zwracają uwagę. Mężczyźni w pracach Rady Miejskiej akcentują z kolei inne kwestie. Dzięki obecności kobiet w sosnowieckim samorządzie, mielibyśmy szansę ogarnąć większą ilość problemów naszego społeczeństwa – przekonuje Halina Sobańska. Zdaniem liderki Przedwyborczej Koalicji Kobiet, parytet na listach wyborczych i przemienne układanie list to skuteczny sposób na zwiększenie liczby pań w polityce. – Zdaję sobie sprawę, że część ludzi boi się parytetu, wyobrażając sobie, że kobiety samoistnie „wskoczą” do samorządów. To nie żaden zamach na demokrację. Wyborca nadal będzie decydował, na kogo odda swój głos. Trzeba jednak dać mu szansę, by mógł zagłosować na kobietę. Tego typu mechanizmy „pozytywnej dyskryminacji” wprowadzono niegdyś w Skandynawii. Dziś już zupełnie naturalne jest, że tam w skład np. rządu wchodzi połowa mężczyzn i połowa kobiet. Najpierw jednak trzeba było tego ludzi nauczyć – tłumaczy Halina Sobańska. Tymczasem sosnowiecki radny, Tomasz Bańbuła, który swój mandat sprawuje już czwartą kadencję, nie potrafi wskazać przyczyn braku kobiet w sosnowieckiej Radzie Miejskiej. – Oczywiście decydujący głos miał tu wyborca, ale myślę, że kobiety też nie do końca wiedzą, czemu doszło do takiego przypadku. Tym bardziej, że w poprzednich kadencjach była reprezentacja kobiet. W czasach, gdy ja byłem przewodniczącym Rady Miejskiej, moją zastępczynią była Krystyna Krzywda, wspaniała kobieta - prawnik. Bardzo sobie ceniłem tę współpracę i spojrzenie na wiele spraw z zupełnie innej perspektywy. Obecność kobiet w polityce bez wątpienia łagodzi obyczaje i atmosferę. Nie sądzę jednak, by problem braku kobiet w sosnowieckim samorządzie był odczuwalny w codziennej, często politycznej, rywalizacji – powiedział dla sosnowiec.info.pl Tomasz Bańbuła. "Mam teorię, że panie dużo lepiej sprawdziłyby się np. zarządzając miejskim budżetem. Wystarczyłoby wówczas pieniędzy na szkoły, przedszkola i inne podstawowe kwestie. W męskich rękach ten budżet jakoś się rozpływa" To by sie dopiero rozplynelo i 0 inwestycji -------------------- |
|
|
nie, 22 lis 2009 - 11:23
Post
#3
|
|
UZYTKOWNIK Grupa: Użytkownik Postów: 1,023 Dołączył: czw, 16 lis 06 Nr użytkownika: 307 |
CYTAT Lokalna wojna wielkiego formatu Agnieszka Stefaniak - Zubko / sosnowiec.info.pl Gorąca atmosfera, w jakiej ostatnio toczy się życie polityczne w Dąbrowie Górniczej, zupełnie nie pasuje do ponurej, listopadowej aury. Nie powinno to jednak nikogo dziwić, wszak lokomotywa kampanii wyborczej do samorządów właśnie się rozpędza. Zdaniem prezydenta miasta, Zbigniewa Podrazy, konflikty wynikają z winy radnych opozycyjnych, którzy o każdym problemie informują media, jeszcze zanim porozmawiają z samym zainteresowanym. Zdaniem opozycji, polityczne burze to efekt braku możliwości współpracy między stroną prezydencką a częścią radnych. Wspominał o tym zresztą radny Tomasz Pasek przy okazji dyskusji o reklamowanych na bilbordach prezydenckich spotkaniach z mieszkańcami. Radni opozycyjni zarzucają Zbigniewowi Podrazie, że za publiczne pieniądze finansuje swoją kampanię wyborczą. - Tak się składa, że mam podobny projekt jak pan prezydent. Też chcę się spotkać z mieszkańcami. Czy Urząd Miejski udostępni mi powierzchnię bilbordów, bym mógł o tym poinformować zainteresowanych? - pytał radny Pasek. Spotkania z mieszkańcami to kontynuacja cyklu spotkań sprzed roku, które cieszyły się dużym zainteresowaniem mieszkańców Dąbrowy Górniczej. Wiem, że widzielibyście mnie państwo najchętniej zamkniętego w urzędzie. Nie jest tak łatwo wyjść do mieszkańców, odpowiadać na ich pytania i wątpliwości. Proszę pamiętać, że tylko wielkiego polityka stać na wielkie formaty - odpowiedział prezydent Podraza. - Nie trudno być politykiem wielkiego formatu na plakacie dwa metry na pięć – ripostował radny Pasek. Brak zrozumienia dla prezydenckiej idei komunikowania się z mieszkańcami poprzez billboardy wykazała także radna Halina Głowacka, szczególnie w kontekście podkreślanej na każdym kroku potrzeby szukania oszczędności i racjonalizowania budżetu miejskiego. - Pan prezydent Podraza "targował się" o 15 000 zł oszczędności w skali roku tłumacząc, że musi dbać o finanse publiczne, a na same tylko billboardy reklamowe, dotyczące oczywiście wizerunku pana prezydenta,wydaje około 21 000 zł miesięcznie z pieniędzy publicznych.W skali roku jest to kwota około 230 000 zł – czytamy na blogu radnej Głowackiej. Zważywszy na fakt, że spotkania z cyklu „Dąbrowa Górnicza bez tajemnic”, nie cieszą się zbyt wielkim zainteresowaniem mieszkańców miasta (ok. 60 osób na każdym spotkaniu) być może cała ta polityczna awantura jest niepotrzebna. Pytanie tylko, czy to wielkość bilbordów jest niedostateczna czy też mieszkańcy Dąbrowy nie dorośli do polityków tak wielkiego formatu. CYTAT Kobiety w samorządzie lokalnym Agnieszka Stefaniak - Zubko / sosnowiec.info.pl Lokalne organizacje kobiece zwierają szeregi przed przyszłorocznymi wyborami do samorządów. Na czele Śląskiej Przedwyborczej Koalicji Kobiet stoi Halina Sobańska, liderka sosnowieckiego stowarzyszania „Aktywne Kobiety”. Celem koalicjantek jest m.in. doprowadzenie do wyboru jak największej liczby kobiet w wyborach w 2010 r. Ich zdaniem wynik, osiągnięty przez kobiety w mijającej kadencji, nie może być uznany za satysfakcjonujący - w województwie śląskim wybranych zostało 2828 radnych, z czego 534 mandaty przypadły kobietom. Przyjrzeliśmy się jak dziś wygląda „kobieca twarz” polityki lokalnej w Sosnowcu i Dąbrowie Górniczej. Tak się złożyło, że te dwa, sąsiadujące ze sobą miasta prezentują skrajnie różny układ sił, jeśli chodzi o płeć przedstawicieli samorządu. W Sosnowcu, w którym na ponad 221 tys. mieszkańców jest ponad 116 tys. kobiet, nie ma w Radzie Miejskiej ani jednej radnej. Tymczasem w 25 – osobowej Radzie Miejskiej w Dąbrowie Górniczej ( ponad 126 tys. mieszkańców, z czego 52% stanowią kobiety) zasiada obecnie 8 pań. Co więcej, kobiety w dąbrowskim samorządzie zajmują eksponowane stanowiska: Agnieszka Pasternak sprawuje funkcję przewodniczącej Rady Miejskiej, a kierowanie 4 spośród 9 komisji także przypadło w udziale paniom radnym. - Zawsze jest dobrze, gdy jest zachowana pewna równowaga. Kobiety w naszej radzie są pilne i pracowite. Można nawet mówić tu o syndromie prymuski – zawsze przygotowane i skrupulatne. Ale to jednak panowie bardziej zabiegają o zaistnienie, chociażby w mediach. Kobiety pod tym względem są mniej przebojowe i efekciarskie. Na początku kadencji panowie radni starali się mnie dyscyplinować i pouczać, z czasem jednak chyba się dotarliśmy. Skoro zaakceptowali babę na stanowisku przewodniczącej rady, muszą zaakceptować i resztę – powiedziała w rozmowie z sosnowiec.info.pl Agnieszka Pasternak. Świadomość trudnej roli kobiety w lokalnej polityce ma także dąbrowska radna Halina Głowacka. – Pewne sytuacje, z jakimi mamy do czynienia podczas pracy Rady Miejskiej wiążą się nie tyle z płcią, co z ogólną kulturą radnych lub jej brakiem. W Radzie Miejskiej potrzebne są nam kobiety – silne indywidualności. Kobiety, które nie ulegną politycznym naciskom – bo i takie obserwuję, ale będą chciały zrobić coś dla Dąbrowy. Mam teorię, że panie dużo lepiej sprawdziłyby się np. zarządzając miejskim budżetem. Wystarczyłoby wówczas pieniędzy na szkoły, przedszkola i inne podstawowe kwestie. W męskich rękach ten budżet jakoś się rozpływa – stwierdziła w rozmowie z sosnowiec.info.pl Halina Głowacka. Z kolei Halina Sobańska, sosnowiecka działaczka, zwraca uwagę na sprawy, które umykają radnym w samorządzie zdominowanym przez mężczyzn. – Nie słyszałam, by sosnowieccy radni szerzej zajmowali się kwestią braku miejsc w przedszkolach, usytuowaniem przystanków autobusowych w pobliżu szkół czy żłobków. To w końcu nadal są typowo kobiece kwestie. W Sosnowcu „nie istnieje” też problem bezdomnych kobiet, nie ma większych kłopotów związanych z ofiarami domowej przemocy, które błąkają się z dziećmi po różnych ośrodkach, podczas gdy sprawca zostaje w domu. To są sprawy, które dotyczą kobiet i na które kobiety zwracają uwagę. Mężczyźni w pracach Rady Miejskiej akcentują z kolei inne kwestie. Dzięki obecności kobiet w sosnowieckim samorządzie, mielibyśmy szansę ogarnąć większą ilość problemów naszego społeczeństwa – przekonuje Halina Sobańska. Zdaniem liderki Przedwyborczej Koalicji Kobiet, parytet na listach wyborczych i przemienne układanie list to skuteczny sposób na zwiększenie liczby pań w polityce. – Zdaję sobie sprawę, że część ludzi boi się parytetu, wyobrażając sobie, że kobiety samoistnie „wskoczą” do samorządów. To nie żaden zamach na demokrację. Wyborca nadal będzie decydował, na kogo odda swój głos. Trzeba jednak dać mu szansę, by mógł zagłosować na kobietę. Tego typu mechanizmy „pozytywnej dyskryminacji” wprowadzono niegdyś w Skandynawii. Dziś już zupełnie naturalne jest, że tam w skład np. rządu wchodzi połowa mężczyzn i połowa kobiet. Najpierw jednak trzeba było tego ludzi nauczyć – tłumaczy Halina Sobańska. Tymczasem sosnowiecki radny, Tomasz Bańbuła, który swój mandat sprawuje już czwartą kadencję, nie potrafi wskazać przyczyn braku kobiet w sosnowieckiej Radzie Miejskiej. – Oczywiście decydujący głos miał tu wyborca, ale myślę, że kobiety też nie do końca wiedzą, czemu doszło do takiego przypadku. Tym bardziej, że w poprzednich kadencjach była reprezentacja kobiet. W czasach, gdy ja byłem przewodniczącym Rady Miejskiej, moją zastępczynią była Krystyna Krzywda, wspaniała kobieta - prawnik. Bardzo sobie ceniłem tę współpracę i spojrzenie na wiele spraw z zupełnie innej perspektywy. Obecność kobiet w polityce bez wątpienia łagodzi obyczaje i atmosferę. Nie sądzę jednak, by problem braku kobiet w sosnowieckim samorządzie był odczuwalny w codziennej, często politycznej, rywalizacji – powiedział dla sosnowiec.info.pl Tomasz Bańbuła. "Mam teorię, że panie dużo lepiej sprawdziłyby się np. zarządzając miejskim budżetem. Wystarczyłoby wówczas pieniędzy na szkoły, przedszkola i inne podstawowe kwestie. W męskich rękach ten budżet jakoś się rozpływa" To by sie dopiero rozplynelo i 0 inwestycji Pani Pasternak trafiła w sedno z tym, cytuję: "zaakceptowali babę na stanowisku przewodniczącej rady" |
|
|
Wersja Lo-Fi | Aktualny czas: sobota, 18 maja 2024 - 08:31 |