IPB

Witaj Gościu ( Zaloguj | Rejestruj )

> Pijaństwo i mordowanie - czyli zostań myśliwym?, Ciekawe jak wypada koło łowieckie dąbrowa
.tomy
post sob, 16 lip 2011 - 09:47
Post #1


UZYTKOWNIK
**

Grupa: Użytkownik
Postów: 70
Dołączył: sob, 16 paź 10
Nr użytkownika: 4,166
Płeć: Mężczyzna



Witam.

Czy macie zdanie na ten temat?

ŁOWIECTWO - POMAZANI FARBĄ

Dawid i Filip Barche

Polski Związek Łowiecki działa w majestacie prawa. Jego członkami w większości są ludzie dobrze wykształceni, zajmujący wysokie stanowiska. Twierdzą, że pomagają mieszkańcom lasu w zachowaniu równowagi. Mówią, że strzelają tylko do sztuk najsłabszych, starych i chorych. Twierdzą, że kierują się etyką i regulaminami łowieckimi, że wszystkie ich poczynania mają na celu dobro zwierząt.

Wszystko to nie jest jednak prawdą. Naprawdę członkowie PZŁ są ludźmi, którzy dla własnej przyjemności i zabawy potrafią zabijać, ranić i kaleczyć zwierzęta. Zabijane są zwierzęta, które prędzej myśliwi wyhodowali w swoich stacjach hodowlanych.

Zwierzęta z nich wypuszczone są bardziej ufne w stosunku do człowieka niż zwierzęta dzikie. Dlatego też łatwiej dają się upolować. Często zwierzę pada od strzału myśliwego, który uczestniczył w jego hodowli. Zwierzę podchodzi bo ufa, a myśliwy wyciąga broń i strzela z zimną krwią. Niestety dla myśliwych konanie zwierzęcia, zadawanie mu bólu, jest czymś zwyczajnym.

Dlatego nigdy nie należy wierzyć myśliwym gdy mówią: "pomagamy zwierzętom dokarmiamy je, hodujemy, pilnujemy lasu przed kłusownikami, pomagamy naturze w dojściu do równowagi". W słowach tych jedynie to jest prawdą, że myśliwi karmią zwierzęta, lecz nie po to by im pomóc, lecz by zdobyć ich zaufanie i je zabić. Myśliwi i kłusownicy chcą tylko jednego, a mianowicie zabić zwierzę by mieć jego mięso i futro.

Myśliwi mówią także, że strzelają do niektórych zwierząt, aby zachować między nimi równowagę. Jednak nie dodają już tego, że przez polowania tzw. odstrzały selekcyjne w bardzo dużym stopniu przyczyniają się do spadku populacji niektórych gatunków np. na wymieranie rysia wpłynęło głównie wyniszczenie lasów i polowania. Ważnym czynnikiem ograniczającym populację tego drapieżnika jest też duże pozyskiwanie przez myśliwych zwierzyny płowej oraz silny spadek w latach 80-tych krajowej populacji zajęcy.

Myśliwi często zabijają rysie tłumacząc, iż są to "pomyłkowe przypadki". Pomyłki te zachodzą ponieważ myśliwi zajmują się także redukcją kotów domowych i "zdarza" im się pomylić kota z rysiem. Niezwykle zastanawiające jest to jak tacy znawcy zwierząt i ich rzekomi miłośnicy mogą pomylić tak rożne zwierzęta. A może w rozróżnieniu tym przeszkadza im alkohol, obficie spożywany na polowaniach. Znane są przypadki postrzelenia jednego myśliwego przez drugiego. Gratulować należy im tradycji łowieckiej, ograniczającej się do pijaństwa i mordowania. Wszystkie te działania pozostają bezkarne, gdyż polujący cieszą się zwykle wysoką pozycją społeczną oraz licznymi znajomościami i dużymi pieniędzmi.

Myśliwi mają także poparcie wśród kleru. Księża także są myśliwymi. Niedawno w województwie włocławskim ksiądz, dla rozrywki wybrał się wraz z szefem koła łowieckiego na polowanie. Efektem tego polowania był postrzelony rolnik (musiał przejść dwie operacje), oraz zastrzelony pies. Kiedy policja zjawiła się u księdza w domu z alkomatem ten stwierdził, że po powrocie z polowania wypił jedno piwo. Gratulujemy wspaniałej postawy i właściwego przykładu dla parafian. Niestety księża przyczyniają się także do uspokojenia sumienia myśliwych, poprzez, święcenie łupu i odprawianie mszy przed polowaniem. Naprawdę sytuacja taka "wola o pomstę do nieba". Jak można pozwalać pod pozorami jakiegoś rytuału na takie okrucieństwo?

Ohar - występuje bardzo rzadko. Szacunkowo żyje 30-50 par głównie w regionie Zatoki Gdańskiej i rezerwacie Słońsk. Niestety ohar mimo tak małego stanu populacji jest u nas gatunkiem łownym, ponieważ mieści się w zbiorowym określeniu "dzikie kaczki", przyjętym w prawie łowieckim. Do polowań wykorzystuje się zwierzęta SPECJALNIE TRESOWANE pod tym kątem np. psy, sokoły.

Sokoły - ułożenie sokoła następuje poprzez dręczenie głodem, unieruchomienie, ustawiczne poszturchiwanie. Doprowadza to sokoła do obłędu. Jego instynkt myśliwski w nim pozostaje, gdyż ptak dopada zdobyczy, jednak wtedy zamiast ulecieć z nią dokąd chce, wraca do swojego tresera i swojego wiezienia. Ptak doprowadzany jest do zaburzeń psychicznych.

O polowaniach myśliwi mówią, że jest to wspaniały sport z tradycjami. Może dla morderców-myśliwych jest to sport, ale nie dla zwierząt które giną od kul, są ranione, straszone, itp. Poniżej klika rodzajów polowań przybliżających tragedię bezbronnych zwierząt.

Polowanie z norowcami - norowce to psy (jamniki, teriery), które wypuszcza się do nor lisów, borsuków, jenotów. Psy te atakują zwierzę w norze i zmuszają je do wyskoczenia na powierzchnie. Tam czeka jeden lub kilku myśliwych z gotowymi do strzału strzelbami, by ubić uciekające z nory zwierzę. Gdy układ nor jest bardzo rozległy, albo tez zwierzę mocno się stawia i nie chce opuścić nory, wtedy w akcji mogą być dwa psy jednocześnie. Polowanie to jest szczególnie wydajne w czasie cieczki lisów, kiedy zwierzęta te szczególnie często przebywają w norach. Powstaje jednak pytanie, jak można polować na ciężarne zwierzęta, i jak się maja do tego zapewnienia myśliwych o tym, że pomagają oni zwierzętom.

Polowanie z fladrami - jest to pewna odmiana pedzeń stosowana przy polowaniu na wilki i lisy. Po tropieniu wilków na śniegu, otacza się miejsca ich zalegania sznurem, na którym w bliskich odstępach przymocowane są czerwone chorągiewki długości ok. 40 cm. Fladry zawiesza się na niewielkiej wysokości na krzewach i drzewach. Myśliwych cicho ustawia się na przesmykach i zdejmuje fladry w pobliżu tych stanowisk. Teraz dwóch - trzech naganiaczy wchodzi w miot i rusza wilki. Te, bojąc się powiewających czerwonych szmatek, nie przechodzą przez fladry i próbują wyjść z opresji w miejscach nieofladrowanych i tam pojawiają się w zasięgu strzału.

Polowanie na cietrzewie - świtem koguty przylatują na tokowisko i odprawiają swój fascynujący ceremoniał tokowy. Wtedy łatwo jest dojść do skutecznego strzału.

Podjazd - myśliwy i towarzyszący jej woźnica objeżdżają powozem atrakcyjne miejsca w łowisku. Gdy zobaczą zwierzynę, woźnica stara się podjechać pod nią na odległość strzału, po czym myśliwy, bez trzymania wozu, zeskakuje z niego w odpowiednio osłoniętym miejscu. Zwierzyna skupia uwagę na odjeżdżającym pojeździe, co pozwala myśliwemu przygotować się do strzału.

Polowanie na wab - poprzez zwabienie na strzał zwierzyny naśladowaniem głosu tego samego lub innego gatunku np. byka-jelenia w czasie rykowiska naśladowaniem głosu rywala, lisa - naśladowaniem pisku myszy.

Opis tych rodzajów polowań, ukazuje jakimi podłymi, pozbawionymi skrupułów mordercami są myśliwi. Wyobraźmy sobie przerażonego lisa, który musi uciekać ze swojej nory, ponieważ psy myśliwskie atakują go w jego własnej norze. Przerażony lis wyskakuje z nory i ginie od kul myśliwych.

Jaką podłością wykazują się myśliwi w stosunku do wilków i innych zwierząt. Myśliwy kłamie mówiąc, że jest przyjacielem przyrody i zwierząt, jest on perfidnym, bez skrupułów sadystą, którego chroni nasze nieudolne prawo. Zabicie zwierzęcia jest przez polskie sądy uznawane za czyn "o małej szkodliwości społecznej", a powinno być inaczej.

Myśliwy to morderca, który morduje z wielka przyjemnością i sadyzmem. Np.:

Głuszenie - dobijanie silnym uderzeniem dłoni miedzy karkiem a uszami (zająca) lub kijem w nos (lisa).

Piórkowanie - wbijanie stoiny sztywnego pióra w rdzeń kręgosłupa tuż za głową postrzelonego ptaka.

Zbarczenie - postrzelenie w skrzydło pozbawiające ptaka możliwości latania. Zob. też sfarbować zwierzę, strzał do trupa, itp.

Myśliwi cieszą się, gdy w ich kręgi przybywają nowi tacy jak oni ludzie bez serca. Gdy w ich szeregi wstępuje nowy członek odbywa się tzw. pomazanie farbą - czyli pomazanie czoła początkującego myśliwego krwią pierwszej ubitej przez niego sztuki danego gatunku.

Do ceremoniału łowieckiego należy też złom polegający na wręczeniu myśliwemu ułamanej gałązki świerka lub sosny, umoczonej w farbie (krwi) ubitego przez niego grubego zwierza. Bardzo ważne dla myśliwych jest trofeum oraz futro.

Książki łowieckie zachęcają do polowań na coraz to inne gatunki zwierząt np. W "Podstawach łowiectwa" na s. 159 czytamy: "w większości łowisk polskich drapieżniki są zbyt mało użytkowane. Znaczna część myśliwych nie docenia dostatecznie polowań na tę zwierzynę wymagających zresztą szczególnych umiejętności, ale i ostatecznych trofeów w postaci futerek".

Aby ułatwić sobie polowanie myśliwi budują ambony. Zwierzynie wtedy trudniej zwietrzyć myśliwego, a ten może łatwiej obserwować zwierzę i do niego strzelać.

Myśliwi traktują zwierzę jak rzecz, podobnie zresztą jak nasze nieudolne prawo.

LITERATURA:
K. Biały, Podstawy łowiectwa, Wydawnictwo Łowiec Polski, Warszawa 1994
Z. Jóźwiak, K. Biały, Słownik podstawowych terminów łowieckich i ekologicznych, Wydawnictwo Łowiec Polski, Warszawa 1994
Polska Czerwona Księga Zwierząt, Państwowe Wydawnictwa Rolnicze i Leśne, Warszawa 1992
Kwartalnik "Gaja", Bielsko-Biała 1995 nr 10


Z poważaniem
Tomasz N.
Go to the top of the page
 
+Quote Post
 
Start new topic
Odpowiedzi
.tomy
post sob, 06 kwi 2013 - 20:07
Post #2


UZYTKOWNIK
**

Grupa: Użytkownik
Postów: 70
Dołączył: sob, 16 paź 10
Nr użytkownika: 4,166
Płeć: Mężczyzna



Witam.

Darek dobrze popisał.

"Szara strefa zabijania"
Ostatnio dużo się mówiło o zmartwychwstaniu, fenomenie rzadko spotykanym w przyrodzie. Dla równowagi zastanówmy się znów chwilę nad zabijaniem.

Szczególnie że zbliżają się kolejne Międzynarodowe Targi Łowieckie EXPOHunting. Impreza dla pasjonatów i pasjonatek odbierania życia

Żyjemy w czasach, w których większość nie ma możliwości zabić kogoś, kto wyraźnie tego nie chce, i sądzić, że ma na to dobre usprawiedliwienie. Nie chodzi przy tym o żadne ambitne filozoficzne alibi, podparte rzetelną argumentacją i będące konkluzją nienagannego wywodu. Chodzi o zwyczajowe i prozaiczne usprawiedliwienie mocą afektu, okoliczności i przyzwolenia społecznego. W naszym zakątku panuje pokój, czyli brak wojny. Większość z nas jej nie doświadczyła. Nie znamy tego szczególnego momentu w życiu społecznym, kiedy zwykłe zasady ulegają zawieszeniu i można zabijać ludzi ostentacyjnie i bezkarnie.

Susan Sontag pisała w książce Widok cudzego cierpienia: „Istotą współczesnych oczekiwań i współczesnego poczucia moralności jest przekonanie, że wojna jest nieuniknioną, ale jednak aberracją. Pokój zaś jest normą, choć nieosiągalną. Rzecz jasna, stosunek do wojny był kiedyś inny. To wojna była normą, a pokój wyjątkiem”.

Uznajemy za normalne, że nie zabijamy. Dokładniej: że nie robimy tego samodzielnie. Wolimy korzystać z pośredników, zlecać tę czynność. Zazwyczaj dotyczy to uśmiercania innych zwierząt, chociaż czasem i ludzi. Zasada jest podobna. Trochę jakbyśmy mieli szlify generalskie i z bezpiecznych stanowisk dowodzenia, daleko od linii frontu, zarządzali śmiertelnym konfliktem. O tym, kto ma stracić życie, decydujemy pieniędzmi i głosami w wyborach. Za doradców mamy nasze kubki smakowe i propagandę, która rysuje nam obraz wroga. Szkolimy więc specjalistów i dajemy im narzędzia, żeby załatwili w naszym imieniu, co trzeba. A to w irackiej wiosce, a to w mazowieckiej rzeźni.

Niektórzy odbierający życie wciąż funkcjonują jednak w szarej strefie przyzwolenia. Należą do nich myśliwi. Badanie opinii publicznej przeprowadzone przez CBOS w roku 2006 wykazało, że zdaniem ponad połowy badanych „można zabijać zwierzęta, których populacja zwiększyła się na tyle, że zagraża innym gatunkom zwierząt lub roślin”. Innymi słowy: prawie połowa uznała, że nie powinno się zabijać z tego powodu. To całkiem dużo

Badania pochodzą sprzed dobrych kilku lat i wydaje się, że teraz protestujących jest znacznie więcej. Pamiętamy przecież wszyscy problemy z morderczą pasją prezydenta Komorowskiego, kiedy to kwestia strzelania do bezbronnych zwierząt stała się sprawą polityczną. Czegoś takiego wcześniej nie widzieliśmy.

Być może zaczynamy rozumieć absurd sytuacji, w której jesteśmy jednocześnie powodem deregulacji przyrody i samozwańczym ekspertem od jej regulowania.

Obie rzeczy robimy zresztą na podobnej zasadzie: poprzez dominację. Nasza ekspansja jest niepohamowana, dawno wymknęła się spod kontroli. Zwierzętom trudno jest żyć z dala od nas, chociaż zdecydowana większość by to wolała. Dziki wchodzą na pola, ale przecież to rolnicy wcześniej weszli ze swoimi polami w tereny leśne. Myśliwi mówią, że tzw. selekcja zwierzyny jest konieczna, przyroda sobie nie poradzi. Bez nas pewnych zwierząt będzie za dużo, innych za mało. Być może rzeczywiście sobie nie poradzi w tym sensie, że nie spełni naszych oczekiwań. Jeśli da sobie radę, to po swojemu.

Myśliwi zabijają te zwierzęta, których jest wedle ludzkich standardów za dużo i które są słabe lub chore. Obrzydliwe jest to, że wielu czerpie z tego przyjemność. Gdyby rzeczywiście była to dla nich smutna konieczność, nie przynosiłaby satysfakcji i nie była powodem do dumy. Trudno sobie wyobrazić subkulturę opiekunów psów, którzy wokół konieczności eutanazji zwierzęcia, spowodowanej na przykład nieuleczalną chorobą, robią taką szopkę jak ci, którzy polują.

W Polsce jest podobno 100 tysięcy myśliwych. Mają swoje organizacje, firmy, wydawnictwa, polityków i kapłanów. I targi, na których dzielą się wiedzą o tym, jak podstępnie zwabić zwierzę, jak je zabić, a jego zwłoki wypreparować w trofea. Mają swój język, swoją modę, rytuały i nawet swoiste poczucie humoru. I obsesje, bo nawet kursor na stronie internetowej targów ma formę celownika, a ulgowy bilet wstępu można „upolować”. To wszystko w ramach dbałości o harmonijny rozwój środowiska naturalnego. Kiedy przeanalizuje się treść internetowych memów, można dojść do wniosku, że mają również problem z wielkością genitaliów.

Seksistowski żart, że lufa to przedłużenie penisa, swoista proteza, słabo jednak oddaje rzeczywistość. Niektórych mogą zaskakiwać statystyki dotyczące Stanów Zjednoczonych, gdzie około 10 procent myśliwych to kobiety. Miliony kobiet, które dobrowolnie wybrały zabijanie. W Polsce również koła myśliwskie mają swoje Diany. Oczywiście, to wciąż mniejszość, ale grupa już na tyle znacząca, że automatyczne łączenie myślistwa tylko z jedną płcią przestaje być uzasadnione. Nie sądzę też, żeby żony polujących mężczyzn regularnie robiły Rejtana w progach domostw, próbując blokować śmiercionośne zapędy mężczyzn. Możemy tu chyba mówić o współodpowiedzialności.

Możemy o niej mówić również na innym poziomie. Polowania są częścią systemu eksploatacji zwierząt i jednym z wielu przejawów ideologii szowinizmu gatunkowego. To się nie dzieje samo. W umysłach wielu ludzi jedna przemoc daje alibi innej. Żyjemy w świecie, w którym ogromnej liczbie zwierząt przydzielamy niski status, a ich wartość widzimy głównie w tym, na ile są użyteczne dla nas lub dla ekosystemu. Nie traktuje się ich jak cel sam w sobie – chyba że mówimy o celowaniu do nich.

Jeden z koronnych argumentów myśliwych broniących strzelania do zwierząt brzmi: przecież wasze kotlety nie rosną na drzewach. Słusznie, nie rosną. Pomyślmy zatem, jak ten argument im odebrać.

Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za wartość zwierzęcego życia, ponieważ wszyscy tworzymy społeczną normę. Zakwestionujmy ją wszędzie tam, gdzie jest szkodliwa dla zwierząt. Skoro ludzie mają tendencję do tego, żeby jedno zło usprawiedliwiać drugim, pracujmy nad systemową zmianą stosunku do zwierząt. I w drugą stronę: skoro strzelanie do nich w ich własnym domu wielu już w tej chwili uznaje za niedopuszczalne, poszukajmy analogii pomiędzy tą formą opresji a innymi.

Kiedy Lepper organizował pierwsze protesty rolnicze i media pokazywały odcięte świńskie głowy wieńczące zapory na drogach, to nie one były powodem kontrowersji. Może jakaś część opinii publicznej uznała tamten żart za niesmaczny lub widok za nieestetyczny. Nie przeszkodziło to jednak Lepperowi i jemu podobnym dostać się do parlamentu i nawet rządzić. Podobnie jak hodowcy norek Piątakowi zostać posłem. Sprawmy, żeby zabijanie tych, którzy wyraźnie tego nie chcą, niezależnie od gatunku, było sprawą polityczną i ważnym kryterium oceny.

7 kwietnia o godzinie 12.00 w Sosnowcu przed terenem Expo Silesia, gdzie zorganizowano targi EXPOHunting, odbędzie się protest . To dobra okazja, żeby pracować nad normą społeczną, więc warto tam być. I dobrze nie brać ze sobą w żołądku kotleta, którego z pewnością będą szukać myśliwi płci obojga."

Z poważaniem
Tomasz N.
Go to the top of the page
 
+Quote Post



Reply to this topicStart new topic
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:

 

Mapa forum
RSS Wersja Lo-Fi Aktualny czas: sobota, 11 października 2025 - 17:42
FMDG - Razem od 2003
Dąbrowa Górnicza