![]() |
![]() |
![]()
Post
#1
|
|
UZYTKOWNIK ![]() ![]() Grupa: Użytkownik Postów: 70 Dołączył: sob, 16 paź 10 Nr użytkownika: 4,166 Płeć: Mężczyzna ![]() |
Witam.
Czy macie zdanie na ten temat? ŁOWIECTWO - POMAZANI FARBĄ Dawid i Filip Barche Polski Związek Łowiecki działa w majestacie prawa. Jego członkami w większości są ludzie dobrze wykształceni, zajmujący wysokie stanowiska. Twierdzą, że pomagają mieszkańcom lasu w zachowaniu równowagi. Mówią, że strzelają tylko do sztuk najsłabszych, starych i chorych. Twierdzą, że kierują się etyką i regulaminami łowieckimi, że wszystkie ich poczynania mają na celu dobro zwierząt. Wszystko to nie jest jednak prawdą. Naprawdę członkowie PZŁ są ludźmi, którzy dla własnej przyjemności i zabawy potrafią zabijać, ranić i kaleczyć zwierzęta. Zabijane są zwierzęta, które prędzej myśliwi wyhodowali w swoich stacjach hodowlanych. Zwierzęta z nich wypuszczone są bardziej ufne w stosunku do człowieka niż zwierzęta dzikie. Dlatego też łatwiej dają się upolować. Często zwierzę pada od strzału myśliwego, który uczestniczył w jego hodowli. Zwierzę podchodzi bo ufa, a myśliwy wyciąga broń i strzela z zimną krwią. Niestety dla myśliwych konanie zwierzęcia, zadawanie mu bólu, jest czymś zwyczajnym. Dlatego nigdy nie należy wierzyć myśliwym gdy mówią: "pomagamy zwierzętom dokarmiamy je, hodujemy, pilnujemy lasu przed kłusownikami, pomagamy naturze w dojściu do równowagi". W słowach tych jedynie to jest prawdą, że myśliwi karmią zwierzęta, lecz nie po to by im pomóc, lecz by zdobyć ich zaufanie i je zabić. Myśliwi i kłusownicy chcą tylko jednego, a mianowicie zabić zwierzę by mieć jego mięso i futro. Myśliwi mówią także, że strzelają do niektórych zwierząt, aby zachować między nimi równowagę. Jednak nie dodają już tego, że przez polowania tzw. odstrzały selekcyjne w bardzo dużym stopniu przyczyniają się do spadku populacji niektórych gatunków np. na wymieranie rysia wpłynęło głównie wyniszczenie lasów i polowania. Ważnym czynnikiem ograniczającym populację tego drapieżnika jest też duże pozyskiwanie przez myśliwych zwierzyny płowej oraz silny spadek w latach 80-tych krajowej populacji zajęcy. Myśliwi często zabijają rysie tłumacząc, iż są to "pomyłkowe przypadki". Pomyłki te zachodzą ponieważ myśliwi zajmują się także redukcją kotów domowych i "zdarza" im się pomylić kota z rysiem. Niezwykle zastanawiające jest to jak tacy znawcy zwierząt i ich rzekomi miłośnicy mogą pomylić tak rożne zwierzęta. A może w rozróżnieniu tym przeszkadza im alkohol, obficie spożywany na polowaniach. Znane są przypadki postrzelenia jednego myśliwego przez drugiego. Gratulować należy im tradycji łowieckiej, ograniczającej się do pijaństwa i mordowania. Wszystkie te działania pozostają bezkarne, gdyż polujący cieszą się zwykle wysoką pozycją społeczną oraz licznymi znajomościami i dużymi pieniędzmi. Myśliwi mają także poparcie wśród kleru. Księża także są myśliwymi. Niedawno w województwie włocławskim ksiądz, dla rozrywki wybrał się wraz z szefem koła łowieckiego na polowanie. Efektem tego polowania był postrzelony rolnik (musiał przejść dwie operacje), oraz zastrzelony pies. Kiedy policja zjawiła się u księdza w domu z alkomatem ten stwierdził, że po powrocie z polowania wypił jedno piwo. Gratulujemy wspaniałej postawy i właściwego przykładu dla parafian. Niestety księża przyczyniają się także do uspokojenia sumienia myśliwych, poprzez, święcenie łupu i odprawianie mszy przed polowaniem. Naprawdę sytuacja taka "wola o pomstę do nieba". Jak można pozwalać pod pozorami jakiegoś rytuału na takie okrucieństwo? Ohar - występuje bardzo rzadko. Szacunkowo żyje 30-50 par głównie w regionie Zatoki Gdańskiej i rezerwacie Słońsk. Niestety ohar mimo tak małego stanu populacji jest u nas gatunkiem łownym, ponieważ mieści się w zbiorowym określeniu "dzikie kaczki", przyjętym w prawie łowieckim. Do polowań wykorzystuje się zwierzęta SPECJALNIE TRESOWANE pod tym kątem np. psy, sokoły. Sokoły - ułożenie sokoła następuje poprzez dręczenie głodem, unieruchomienie, ustawiczne poszturchiwanie. Doprowadza to sokoła do obłędu. Jego instynkt myśliwski w nim pozostaje, gdyż ptak dopada zdobyczy, jednak wtedy zamiast ulecieć z nią dokąd chce, wraca do swojego tresera i swojego wiezienia. Ptak doprowadzany jest do zaburzeń psychicznych. O polowaniach myśliwi mówią, że jest to wspaniały sport z tradycjami. Może dla morderców-myśliwych jest to sport, ale nie dla zwierząt które giną od kul, są ranione, straszone, itp. Poniżej klika rodzajów polowań przybliżających tragedię bezbronnych zwierząt. Polowanie z norowcami - norowce to psy (jamniki, teriery), które wypuszcza się do nor lisów, borsuków, jenotów. Psy te atakują zwierzę w norze i zmuszają je do wyskoczenia na powierzchnie. Tam czeka jeden lub kilku myśliwych z gotowymi do strzału strzelbami, by ubić uciekające z nory zwierzę. Gdy układ nor jest bardzo rozległy, albo tez zwierzę mocno się stawia i nie chce opuścić nory, wtedy w akcji mogą być dwa psy jednocześnie. Polowanie to jest szczególnie wydajne w czasie cieczki lisów, kiedy zwierzęta te szczególnie często przebywają w norach. Powstaje jednak pytanie, jak można polować na ciężarne zwierzęta, i jak się maja do tego zapewnienia myśliwych o tym, że pomagają oni zwierzętom. Polowanie z fladrami - jest to pewna odmiana pedzeń stosowana przy polowaniu na wilki i lisy. Po tropieniu wilków na śniegu, otacza się miejsca ich zalegania sznurem, na którym w bliskich odstępach przymocowane są czerwone chorągiewki długości ok. 40 cm. Fladry zawiesza się na niewielkiej wysokości na krzewach i drzewach. Myśliwych cicho ustawia się na przesmykach i zdejmuje fladry w pobliżu tych stanowisk. Teraz dwóch - trzech naganiaczy wchodzi w miot i rusza wilki. Te, bojąc się powiewających czerwonych szmatek, nie przechodzą przez fladry i próbują wyjść z opresji w miejscach nieofladrowanych i tam pojawiają się w zasięgu strzału. Polowanie na cietrzewie - świtem koguty przylatują na tokowisko i odprawiają swój fascynujący ceremoniał tokowy. Wtedy łatwo jest dojść do skutecznego strzału. Podjazd - myśliwy i towarzyszący jej woźnica objeżdżają powozem atrakcyjne miejsca w łowisku. Gdy zobaczą zwierzynę, woźnica stara się podjechać pod nią na odległość strzału, po czym myśliwy, bez trzymania wozu, zeskakuje z niego w odpowiednio osłoniętym miejscu. Zwierzyna skupia uwagę na odjeżdżającym pojeździe, co pozwala myśliwemu przygotować się do strzału. Polowanie na wab - poprzez zwabienie na strzał zwierzyny naśladowaniem głosu tego samego lub innego gatunku np. byka-jelenia w czasie rykowiska naśladowaniem głosu rywala, lisa - naśladowaniem pisku myszy. Opis tych rodzajów polowań, ukazuje jakimi podłymi, pozbawionymi skrupułów mordercami są myśliwi. Wyobraźmy sobie przerażonego lisa, który musi uciekać ze swojej nory, ponieważ psy myśliwskie atakują go w jego własnej norze. Przerażony lis wyskakuje z nory i ginie od kul myśliwych. Jaką podłością wykazują się myśliwi w stosunku do wilków i innych zwierząt. Myśliwy kłamie mówiąc, że jest przyjacielem przyrody i zwierząt, jest on perfidnym, bez skrupułów sadystą, którego chroni nasze nieudolne prawo. Zabicie zwierzęcia jest przez polskie sądy uznawane za czyn "o małej szkodliwości społecznej", a powinno być inaczej. Myśliwy to morderca, który morduje z wielka przyjemnością i sadyzmem. Np.: Głuszenie - dobijanie silnym uderzeniem dłoni miedzy karkiem a uszami (zająca) lub kijem w nos (lisa). Piórkowanie - wbijanie stoiny sztywnego pióra w rdzeń kręgosłupa tuż za głową postrzelonego ptaka. Zbarczenie - postrzelenie w skrzydło pozbawiające ptaka możliwości latania. Zob. też sfarbować zwierzę, strzał do trupa, itp. Myśliwi cieszą się, gdy w ich kręgi przybywają nowi tacy jak oni ludzie bez serca. Gdy w ich szeregi wstępuje nowy członek odbywa się tzw. pomazanie farbą - czyli pomazanie czoła początkującego myśliwego krwią pierwszej ubitej przez niego sztuki danego gatunku. Do ceremoniału łowieckiego należy też złom polegający na wręczeniu myśliwemu ułamanej gałązki świerka lub sosny, umoczonej w farbie (krwi) ubitego przez niego grubego zwierza. Bardzo ważne dla myśliwych jest trofeum oraz futro. Książki łowieckie zachęcają do polowań na coraz to inne gatunki zwierząt np. W "Podstawach łowiectwa" na s. 159 czytamy: "w większości łowisk polskich drapieżniki są zbyt mało użytkowane. Znaczna część myśliwych nie docenia dostatecznie polowań na tę zwierzynę wymagających zresztą szczególnych umiejętności, ale i ostatecznych trofeów w postaci futerek". Aby ułatwić sobie polowanie myśliwi budują ambony. Zwierzynie wtedy trudniej zwietrzyć myśliwego, a ten może łatwiej obserwować zwierzę i do niego strzelać. Myśliwi traktują zwierzę jak rzecz, podobnie zresztą jak nasze nieudolne prawo. LITERATURA: K. Biały, Podstawy łowiectwa, Wydawnictwo Łowiec Polski, Warszawa 1994 Z. Jóźwiak, K. Biały, Słownik podstawowych terminów łowieckich i ekologicznych, Wydawnictwo Łowiec Polski, Warszawa 1994 Polska Czerwona Księga Zwierząt, Państwowe Wydawnictwa Rolnicze i Leśne, Warszawa 1992 Kwartalnik "Gaja", Bielsko-Biała 1995 nr 10 Z poważaniem Tomasz N. |
|
|
![]() |
![]()
Post
#2
|
|
UZYTKOWNIK ![]() ![]() Grupa: Użytkownik Postów: 70 Dołączył: sob, 16 paź 10 Nr użytkownika: 4,166 Płeć: Mężczyzna ![]() |
Witam.
IDIOTA I SPLUWA czyli cowboy po polsku. Myśliwy chciał zabić psa, ale trafił w dziecko Kula przeszyła brzuch 8-letniego Kamila i uszkodziła jelita. Myśliwy tłumaczy, że celował w bezpańskiego psa, który gonił jego kury i owce, ale po rykoszecie pocisk trafił w chłopca. Sprawę wyjaśnia gorzowska prokuratura We wtorek w południe, 8-letni Kamil bawił się z kolegą na swoim podwórku w podgorzowskiej wsi Osiedle Poznańskie. W tym czasie jego sąsiad 43-letni Grzegorz M., myśliwy z 18-letnim stażem, próbował rozprawić się z bezpańskim psem. Chciał go zastrzelić, bo gonił mu kury i owce. Strzelił. Kula trafiła jednak w 8-latka. Dziecko z raną brzucha trafiło do gorzowskiego szpitala. Lekarze przez trzy godziny operowali pacjenta. Przyznają, że kula rozlegle uszkodziła jelita chłopca. Gdyby nie szybka pomoc, Kamil mógłby nie przeżyć wypadku. Śledztwo prowadzi gorzowska prokuratura. - Mężczyzna strzelił prawdopodobnie tylko raz. Dziecko nie znajdowało się bezpośrednio na linii strzału. Kula musiała trafić w niego rykoszetem - tłumaczy Dariusz Domarecki, rzecznik gorzowskiej prokuratury. Przyznaje, że mężczyzna może usłyszeć trzy zarzuty. Za nieumyślne narażenie na utratę życia 8-latka, utratę zdrowia jego kolegi, który stał tuż obok, a także za próbę zabicia psa. - Musimy sprawdzić, czy mężczyzna faktycznie miał prawo odstrzelić psa, czy zagrażał on mieszkańcom, czy był agresywny. Na razie tego nie wiemy, bo pies po prostu się ulotnił. Policjanci go nie ujęli, a mieszkańcy nie wiedzą, gdzie go szukać. - Jak to, agresywny pies biega nadal po wsi? - No właśnie nie mamy pewności, czy był agresywny. Nie wiemy nawet, jakiej był rasy i czy sąsiedzi skarżyli się na niego. Psa we wsi już nie ma - tłumaczy Domarecki i przyznaje, że śledczy będą dopiero o to pytać 43-latka (został przesłuchany w środę po południu). Prokurator przyznaje, że według prawa łowieckiego mężczyzna nie powinien używać broni. Myśliwi mogą strzelać, ale nie bliżej niż 100 metrów od domostw. Prokuratura ustaliła, że mężczyzna miał pozwolenie na posiadanie broni. Jacek Wójcicki, wójt gminy Deszczno broni myśliwego. - To bardzo dobry człowiek, typ społecznika, doświadczony myśliwy, ale rzadko strzelał do zwierząt, raczej je dokarmiał i opiekował się nimi - tłumaczy Wójcicki i przyznaje, że gmina ma spory problem z bezpańskimi zwierzętami. - Chodzą watahami, gryzą bydło i atakują ludzi. W sąsiedniej wsi zagryzły już konia i krowę. Myśliwi mają prawo odstrzelić agresywne psy - tłumaczy. Dlaczego gmina nie wywozi psów do schroniska? - Próbujemy. Mamy podpisaną umowę z hyclem. Wydajemy na jego usługi majątek. A psy nie zawsze dadzą się złapać. Przez pół roku łapaliśmy watahę 30 dzikich psów, wydaliśmy na to ze 30 tys. zł. - tłumaczy wójt. Anna Dryglas, z gorzowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami przypuszcza, że wiele gmin ma niepisany układ z myśliwymi. Zamiast trudzić się i łapać zwierzaka wolą się go pozbyć. - Nie znajdziemy żadnych pism, bo wójtowie zazwyczaj proszą "na gębę" albo po koleżeńsku. A najczęściej odbywa się to tak: do gminy dzwoni mieszkaniec i żali się na bezpańskiego psa, wójt prosi o pomoc zaprzyjaźnionego myśliwego, ten decyduje się psa odstrzelić. Jak sprawa wyjdzie na jaw, to powie, że pies próbował rozszarpać sarnę. Jest kryty - tłumaczy Dryglas. - Gdy była powódź, jeden z wójtów płacił ludziom nawet za skórkę bobra, które zniszczyły mu wały. Ale, żeby to udowodnić, trzeba zrobić porządne śledztwo. A prokuratorzy zwykle umarzają takie sprawy, bo przecież to tylko zwierzę. Dariusz Domarecki zapewnia, że śledztwo wyjaśni także i tę kwestię. Tragedii by nie było, gdyby myśliwy zamiast sięgać po broń, zadzwonił po pomoc do gminy. Wójt zapewnia, że uruchomił dla mieszkańców specjalny numer telefonu. Hycel przyjeżdża w ciągu kilkunastu minut. Inna sprawa, że przyczyną tragedii jest także brak ustawowego zakazu strzelania do wałęsających się psów. Dziś myśliwy może to robić w odległości 100 metrów od zabudowań. Aby nie dochodziło do podobnych wypadków, posłowie PO chcą zmienić Ustawę o ochronie zwierząt. - Problem odstrzału bezpańskich psów rozwiążą nowelizacje dwóch artykułów. Po pierwsze myśliwy będzie musiał mieć zgodę powiatowego lekarza weterynarii. Wyjątkiem będą tylko sytuacje, gdy atakujący pies może zagrozić życiu ludzi i innych zwierzaków. Zniknie zapis, że myśliwym wolno strzelać do psów, które wałęsają się po lesie czy łące. Nieważne, czy mają obrożę, czy też nie. Zniesiemy także przepisy dotyczące granic - nie będzie mógł strzelać ani pół kilometra, ani sto metrów od domu. Ustawa spowoduje, że myśliwi nie będą bezkarni - tłumaczy Magdalena Kochan, która uważa, że sporo winy za zaistniałą sytuację ponoszą gminy. Nowe przepisy nałożą na nie obowiązek opracowania co roku programu opieki nad bezdomnymi zwierzętami. Gminy muszą zawrzeć umowy ze schroniskami, firmami, które w humanitarny sposób złapią zwierzęta. Co więcej, samorząd będzie musiał przeznaczyć odpowiednią pulę pieniędzy na sterylizację bezdomnych zwierząt. - Do tej pory wiele gmin nie wywiązywało się z ustawowego obowiązku opieki nad bezpańskimi psami. Podpisywano nawet umowy z fikcyjnymi firmami, które tylko udawały, że prowadzą schroniska. Potrafiły wyciągnąć od gminy 400 tys. zł za roczne utrzymanie, mając zaledwie 10 kojców, ale w gminie nikt tego nie sprawdzał - tłumaczy poseł. Nowelizacja ustawy jest już po pierwszym czytaniu w podkomisji. We wrześniu powinna wpłynąć do Senatu. - Liczymy, że zostanie podpisana jeszcze w tej kadencji Sejmu, by od 1 stycznia 2012 r. przepisy weszły w życie - tłumaczy Magdalena Kochan. Więcej... http://zielonagora.gazeta.pl/zielonagora/1...l#ixzz1U4eeUViQ Z poważaniem Tomasz N. |
|
|
![]() ![]() |
![]() |
Wersja Lo-Fi | Aktualny czas: sobota, 11 października 2025 - 17:44 |